piątek, 26 kwietniaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Wisznia Mała: Zawsze jestem optymistą

Rozmowa z wójtem gminy Wisznia Mała JAKUBEM BRONOWICKIM

Dzisiaj – rozmawiamy 16 września – do Sejmu wpłynie projekt przesunięcia wyborów samorządowych z jesieni roku 2023 na wiosnę 2024. Jak pan ocenia ten pomysł?

– Cóż, pewien kontrakt zawarty z wyborcami przewidywał, że wybory samorządowe odbędą się w roku 2023 i zwykła uczciwość wymaga, by tak się właśnie stało. Nikt jednak nie pyta samorządowców o zdanie w tej kwestii i cóż? Dura lex, sed lex [twarde prawo, lecz prawo (łac.) – przyp. autora]…

Niektórzy argumentują, że warto przenieść wybory samorządowe na późniejszy termin, bowiem nakładają się one na wybory parlamentarne, co stwarza wiele problemów logistycznych związanych z kumulacją wyborczą.

– Prawdą jest, że ten zbieg dwóch procesów wyborczych może stwarzać jakieś kłopoty organizacyjne i generalnie stanowić przeszkody. Ale z drugiej strony mamy teraz specjalną administrację wyborczą, jakiej nigdy nie mieliśmy, więc argumenty, że czegoś nie są w stanie dobrze przeprowadzić po prostu mnie zaskakują. Przecież – jeszcze do niedawna – wybory samorządowe organizowały przede wszystkim samorządy, które były w zasadzie najbardziej obciążonym organizatorem wszelkich wydarzeń wyborczych. Teraz też tak pewnie będzie, choć wiele kompetencji wyborczych przeniesiono do tej specjalnej i wyłącznie państwowej administracji.

Jakub Bronowicki, wójt Wiszni Małej

Tak czy siak, wybory samorządowe się zbliżają w szybkim tempie. Czy pan się już zdecydował co do ubiegania się o ponowną kadencję wójta gminy Wisznia Mała?

– Chętnie skorzystam z takiej możliwości, ponieważ – poza samorządową pracą dającą mi sporo satysfakcji – to również wielkie wyróżnienie i honor reprezentować naszą społeczność i zarządzać właśnie tą gminą.

To jednak przyszłość, choć przyszłość nieodległa. Wróćmy do tego, co dzieje się teraz. Co pana najbardziej martwi w samorządowej robocie?

– Najbardziej martwią mnie bieżące problemy i sprawy, które będą dotykać gminę w okresie jesienno-zimowym. Niestety, na rynku brakuje węgla i innych nośników energii, czyli generalnie wszystkiego tego, czym możemy ogrzewać nasze domy…

– …ale również sporą liczbę obiektów użyteczności publicznej – np. szkoły i przedszkola, którymi gmina zawiaduje.

– Ten problem będzie rozwiązany, ponieważ już minister edukacji zapowiedział, że jeśli będzie problem z ogrzaniem placówek oświatowych, to szkoły zostaną zamknięte i będzie wprowadzona nauka zdalna. Jest to jakieś rozwiązanie, lecz większy problem będzie z ogrzewaniem domów mieszkalnych. Dobrze by było, aby w naszych domach również było ciepło, lecz dzisiaj takiej gwarancji nie ma i to nas wszystkich martwi. Mają być wypłacane ludziom dodatkowe środki finansowe na kupno opału, którego na rynku po prostu nie ma. Nie mówiąc już o tym, że dotacje nie pokryją kosztów kupna węgla lub innych rodzajów opału, bowiem przykładowo do ogrzania domu potrzeba około czterech ton węgla kosztującego dzisiaj ponad 3 tys. zł za tonę. Zatem ogrzanie jednego budynku mieszkalnego w sezonie jesienno-zimowym może dzisiaj pochłonąć nawet ponad 10 tys. zł. Dlatego 3 tys. zł rządowego wsparcia – przy tej skali zwyżek cen – nie rozwiązuje całkowicie problemu.

Samorządy miały otrzymać pieniądze, które mają rekompensować mieszkańcom podwyżki cen opału. Czy te środki finansowe – a rozmawiamy, przypominam, 16 września – są już wypłacane?

– Na razie nie możemy wypłacać tych pieniędzy, bowiem po prostu ich nie mamy.

Czy mieszkańcy zgłaszają się już do gminy po te pieniądze?

– Zaczęli zgłaszać się po nie, gdy tylko ustawa o dodatku węglowym weszła w życie. Teraz doszła ustawa o dodatku energetycznym, która wymaga jeszcze podpisu prezydenta i opublikowania. Nakłada to na samorząd dodatkowe obowiązki, lecz jeśli będą środki finansowe, to na pewno się z nich wywiążemy. Niestety, w składach dzisiaj węgla nie ma, a jeśli nawet jest, to jego cena jest zaporowa dla niezbyt dobrze zarabiającego obywatela lub emeryta.

Są jeszcze jakieś inne kłopoty w zarządzaniu gminą?

– Czekamy teraz na promesy związane z ostatnim naborem Polskiego Ładu i jeśli one się pojawią, to rozpoczniemy kolejne postępowania przetargowe i wtedy przekonamy się, czy zaszły jakieś zmiany w cenach i jak zachowuje się rynek. Niepokoimy się bardzo, bowiem trudno nam bez przerwy dokładać do zadań inwestycyjnych. Trzeba mieć odpowiednie własne dochody budżetowe, a przecież w tym roku zostały one dość drastycznie ograniczone – przede wszystkim jeśli chodzi o wpływy z podatku PIT. Z tego tytułu nasza gmina straciła w tym roku około 5 mln zł. Wprawdzie rząd planuje dodawać gminom jakieś ryczałtowe kwoty z budżetu państwa, lecz one nie zrekompensują naszych strat. Z tego, co wiem, wszyscy mają dostać po równo, ale przecież niektóre samorządy straciły więcej, inne mniej. Zatem na przyszły rok patrzymy z wielkim niepokojem, bowiem jesteśmy już po przetargu i nasze wydatki na energię elektryczną urosną o 250 procent, a boję się, że to jeszcze nie koniec podwyżek. Droższa też będzie obsługa naszych wszystkich inwestycji, na które zaciągaliśmy zobowiązania finansowe – pożyczki, kredyty i emisje obligacji. To wszystko przełoży się na wydatki bieżące, a zwyżki cen energii i obsługa zadłużenia mogą nam zjeść wolne środki finansowe, które moglibyśmy przeznaczyć na inwestycje.

Jak w takiej sytuacji, związanej z ciągłymi zwyżkami cen, opracowywać przyszłoroczny budżet gminy?

– Jest to bardzo trudne przedsięwzięcie. Oczywiście budżet zaplanujemy i innego wyjście nie ma.

Czy pan już wie, jaki on będzie jeśli chodzi na przykład o dochody?

– Nie wiem, bowiem nie mamy jeszcze żadnych informacji od głównego gracza na rynku finansowym – Ministerstwa Finansów. Dopiero niebawem dowiemy się, jakie pieniądze w przyszłym roku będą nas zasilały – chodzi m.in. o udziały w podatkach PIT i CIT oraz wysokość subwencji oświatowej. Sami nie jesteśmy w stanie oszacować, jakie to będą środki finansowe. Ponadto nie podjęliśmy też żadnych uchwał dotyczących wysokości naszych przyszłorocznych lokalnych podatków, które mogą wzrosnąć najwyżej o około 11 proc., a inflacja przekroczyła już 16 proc. Zatem nasze dochody nie dogonią inflacji i nie sfinansują nam bieżących potrzeb. A poza zwyżkami cen nośników energetycznych przed nami wzrost wynagrodzeń, na co państwo nie da nam środków finansowych. Pieniądze będziemy musieli sami wygospodarować z budżetu gminy.

Czyli przed waszym samorządem równanie z wieloma niewiadomymi.

– Na razie na pewno tak.

Co dzisiaj można powiedzieć optymistycznego o pracy w samorządzie i zarządzaniu gminą?

– Na pewno to, że mimo wszystko konsekwentnie realizujemy inwestycje i zadania, na które wcześniej pozyskaliśmy dofinansowania. Nie poddaliśmy się żadnym przeciwnościom, a przecież zmuszeni byliśmy renegocjować umowy z wykonawcami tychże przedsięwzięć. Rok 2022 zmienił gwałtownie zasady funkcjonowania wykonawców na rynku i musieliśmy to uwzględnić, zdając sobie sprawę z kłopotów ludzi prowadzących działalność gospodarczą, którzy mogli splajtować. Dla naszego samorządu ogromnym wyzwaniem było realizowanie tegorocznego budżetu, w obliczu zwyżkującej inflacji i galopady cen.

Znany polski pisarz Leopold Tyrmand pisał m.in., że „życie jest jak g…na kole, raz na górze, raz na dole”. W samorządowej pracy też różnie bywa…

– Ale ja zawsze jestem optymistą.

Rozmawiał Sławomir Grymin