piątek, 26 kwietniaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Dwa teatry

Gdy myślimy o teatrze, przed oczami stają nam postaci, które teatr tworzą, budują napięcie, zostawiają w nas, widzach, wzruszenie i każą zastanawiać się, jaki właściwie jest ten świat – nie tylko ten na scenie, ale i ten wokół nas. Jacy są ludzie – i ci, którzy są tuż, tuż, i ci, którzy lśnią jak gwiazdy na firmamencie… Przed nami maj i czerwiec we Wrocławskim Teatrze Komedia. I dwa spektakle, które właśnie owych zwyczajnych i niezwyczajnych ludzi pokazują.

Oto spektakl pierwszy: Rubinowe gody Krzysztofa Kędziory (10, 11 czerwca) to opowieść o małżeństwie, o polityce, o zmieniającym się świecie… Ale przede wszystkim Rubinowe gody to opowieść o miłości. Grażyna i Marian obchodzą czterdziestą rocznicę małżeństwa i córka w prezencie funduje im weekend w luksusowym hotelu. A oni w tych luksusach nie są w stanie się zorientować – nie wiedzą, jak włączyć światło, otworzyć drzwi, spuścić wodę. Problemy z technologią para ma, ale poza tym są życzliwymi, pogodnymi, dobrymi ludźmi, choć nieco różnymi. Małgorzata Szeptycka jako Grażyna jest pełna werwy, pełna chęci zbadania owego niezwykłego dla rubinowej pary świata. Paweł Okoński to Marian, wyciszony, nieco zamknięty w sobie, jakby tym wszystkim zakłopotany, w sumie – człowiek nieskomplikowany, ale nie prosty, zwyczajny, ale gdzieś w środku pełen uczuć, oddania, miłości. Rubinowy wyjazd pozwala parze – kochającej się parze – na omówienie problemów, niedopowiedzeń małżeńskich, miłości właśnie. I na ważne postanowienia – wszak już emerytura, więc warto coś w życiu zmienić, warto mieć plany, marzenia. Ale nie tylko o miłość w sztuce chodzi: Rubinowe gody to także kpiąca opowieść o polityce i politykach, którzy jacy są, każdy widzi, co fantastycznie pokazują Rafał Kwietniewski – jako poseł, i Radosław Kasiukiewicz jako… Kto? To tajemnica. Dwa te wątki – miłość i politykę – znakomicie połączył reżyser spektaklu, Wojciech Dąbrowski.

Spektakl drugi to opowieść o prawdziwej gwieździe – Petera Quiltera Judy. Na końcu tęczy (5 czerwca), historia ostatnich miesięcy życia Judy Garland. Londyn, hotel Ritz, kariera wspaniałej aktorki powoli gaśnie… Od dziecka faszerowana lekami, nie gardzi alkoholem. Każdy koncert to znak zapytania – Judy da radę czy nie? Bywa różnie…

Judy… ma trójkę bohaterów: Judy (Justyna Szafran), Mickey Deans (Mariusz Ochociński) – jej przyszły i ostatni mąż, i Anthony (Paweł Okoński) – gej, angielski pianista i manager. Judy… to nie komedia, to wielobarwna opowieść o losie aktora – trudnym, pełnym wyrzeczeń – bólu, zadawanym przez sztukę i ludzi, ale i radości, wolności, satysfakcji. Reżyserujący Judy… Wojciech Dąbrowski uznał spektakl za otwarcie nowej drogi WTK. I miał rację – Judy… to tragikomedia, uśmiech i wzruszenie… A do tego – wielkie przeboje Judy Garland, muzycznie opracowane przez Bartka Pernala, a przetłumaczone przez Michała Rusinka. I moda – Wojciech Dąbrowski i tworząca kostiumy Maria Tomczyk zadbali, aby urok lat 60. wybrzmiał w pełni.

Rubinowe gody oraz Judy. Na końcu tęczy to dwie różne historie, to różni bohaterowie, ale jest coś wspólnego – oba spektakle to aktorskie majstersztyki.

I to kolejny argument za tym, aby oba spektakle zobaczyć – to dwa zupełnie różne spojrzenia na ludzkie sprawy, dwa teatry, połączone jednak tym, co tak w teatrze ważne – znakomitym aktorstwem i bogatą inscenizacyjną wyobraźnią.

Ata