Wspieranie lokalnych biznesów w krajach zachodnich to bardzo mocny trend. W Polsce wciąż jednak nie udało się do końca zaszczepić tej praktyki. A szkoda, ponieważ korzystanie z usług przedsiębiorców żyjących i działających obok nas może przynieść nam realne korzyści.
Idea budowania lokalnej wspólnoty interesów legła u podstaw akcji „Kupuję lokalnie”. Przez akcję organizatorzy starają się promować rozwój małych i średnich firm. Jak piszą na swojej stronie internetowej, pod koniec września do tej inicjatywy zgłosiło się już około 200 tys. lokalnych przedsiębiorstw.
Po latach zachwytu nad wielkimi centrami handlowymi i sieciówkami powoli wracamy do korzeni. Na popularności zyskują zarówno biznesy z tradycją, jak i nowe inicjatywy – slowfoodowe knajpki, sklepy z organiczną żywnością czy punkty naprawy rowerów. Mimo mody na wszystko, co lokalne, mali przedsiębiorcy wciąż muszą jednak walczyć o uwagę klientów. W jaki sposób, nie wydając dziesiątek tysięcy złotych na marketing, przebić się do świadomości konsumentów i zbudować z nimi trwałą relację?
Na pewno trzeba zadbać o jakość usług, bo sama lokalność nie wystarczy. Klient może wspierać lokalnego przedsiębiorcę – sąsiada, ale tylko wówczas, gdy będzie on nie gorszy od innych. Warto, aby choć w części sprawić, by nasz biznes był wyjątkowy. Oczywiście już samym plusem jest to, że jesteśmy lokalni, ale warto pomyśleć nad czymś jeszcze. I wcale nie chodzi o jak najniższe ceny. Znacznie lepiej postawić na specjalnie sprowadzane towary, kompleksową obsługę lub po prostu… bardzo przyjazną atmosferę. No i w miarę możliwości współpracę z innymi lokalnymi inicjatywami (współpraca biznesowa, promocja poprzez media działające w regionie itp.). Jedną z bardzo istotnych zasad budowania lokalnego biznesu (i nie tylko) jest budowanie lojalności w klientach. To powracający klienci są kluczem do sukcesu każdego biznesu. Nie tylko korzystają z naszych usług, ale też po pewnym czasie rekomendują je znajomym. W przypadku małych i średnich przedsiębiorstw, które nie mają wielkich budżetów na reklamę, są zaś po prostu niezbędni.
Rozwiązaniem spotykanym w innych krajach jest wspieranie lokalnej przedsiębiorczości m.in. przez samorządy. U nas niestety często dużo wyższe profity trafiają do wielkich firm, a nie do tych z lokalnymi korzeniami. Dlaczego? Może złe prawo? Być może korupcja? Wielce prawdopodobne jest, że w niektórych przypadkach także głupota, którą delikatniej można nazwać brakiem profesjonalizmu.
Budowanie lokalnego biznesu to jedno. Druga strona medalu to czynne wspieranie go przez każdego z nas. Jak zauważają organizatorzy akcji „Kupuję lokalnie”, statystyczny Polak żywność kupuje najczęściej w super- i hipermarketach, a po ubrania lub do fryzjera wybiera się do centrum handlowego. Wielu z nas odzwyczaiło się już od zakupów w pobliskim warzywniaku czy pasmanterii. Warto jednak pamiętać, że takie biznesy mają nam bardzo dużo do zaoferowania, a korzystanie z nich przynosi realne korzyści dla całej lokalnej społeczności.
Wspierając lokalne inicjatywy, w tym biznesowe, wpływamy m.in. na atrakcyjność swojej dzielnicy czy osiedla. Zostawiając złotówki u lokalnego przedsiębiorcy, pośrednio zwiększamy również zasoby podatkowe, z których (przynajmniej w części) mogą być finansowane inwestycje „na naszej ulicy”. Udowodniono, że wspieranie lokalnego biznesu ma też wpływ na ekologię. Lokalni przedsiębiorcy – szczególnie sklepy spożywcze – sprowadzają towar z pobliskich hurtowni lub kupują go bezpośrednio od rolników. Oznacza to, że do przewiezienia swojego asortymentu nie potrzebują wielkich ciężarówek, które pokonują setki kilometrów, spalając przy tym zawrotne ilości benzyny. Sprawą nie bez znaczenia jest też budowanie więzi społecznych, a tutaj do nadrobienia mamy bardzo dużo. Lokalne partnerstwo to droga do lepszego, fajniejszego, spokojniejszego życia.
Nasz miesięcznik jest otwarty, by pokazywać takie działania. Ich inicjatorem może być każdy. Wierzymy, że swojego wsparcia nie zabraknie też po stronie samorządów.
(mit)
U nas często dużo wyższe profity trafiają do wielkich firm, a nie do tych z lokalnymi korzeniami. Dlaczego? Może złe prawo? Być może korupcja? Wielce prawdopodobne jest, że w niektórych przypadkach także głupota.