Rozmowa z prezesem zarządu ZOO Wrocław sp. z o.o. Radosławem Ratajszczakiem
– Na początku myślałem, że to wakacyjna ściema podobna do wirtualnej pumy wędrującej po całym kraju, ale wygląda na to, że rzeczywiście w okolicach Konstancina-Jeziornej przebywa około pięciometrowy pyton tygrysi.
– Nie da się wykluczyć, że jakiemuś hodowcy znudził się jego pyton lub stał się za duży – i go wypuścił. Natomiast pewności żadnej nie ma, bowiem wylinkę można podrzucić, a pięciometrowa wylinka może należeć do trzymetrowego węża, ponieważ ona mocno się rozciąga i najczęściej jest o 30 procent dłuższa niźli jej właściciel. Myślę zatem, że jeśli wąż tam bytuje, to na pewno nie jest to taki potwór, jakim przedstawiają go media.
Poza tym przypuszczam, że wąż, który przez wiele lat żywił się szczurami, będzie miał niewielkie możliwości łowieckie, a nocne temperatury poniżej dwudziestu stopni spowodują, że przez długi czas będzie nieaktywny. To zwierzę skazane jest na śmierć – wcześniej czy później – jak się tylko ochłodzi i przyjdą deszcze. Niestety, brak odpowiedzialności w hodowaniu dzikich zwierząt jest ogromny i rosnący. Coraz więcej ludzi chce mieć zwierzęta egzotyczne – nie tylko w Polsce – i handel dzikimi zwierzętami błyskawicznie rośnie. Wśród tych okazów są zwierzęta skrajnie niebezpieczne, jest moda na zwierzęta jadowite i duże koty – i to jest fatalne.
– W USA pytony birmańskie zabiły kilku swoich opiekunów…
– …ale tam jest jeszcze inny problem, bowiem pytony siatkowe, tygrysie, birmańskie i ciemnoskóre dostały się na bagna Florydy i powodują hekatombę rodzimej fauny.
– Widziałem dokument, w którym w Tajlandii dziecko jeździło na wielkim pytonie i zastanawiałem się, kiedy skończy się to tragedią.
– Media pokazują takie historie jako ciekawostki, nie zastanawiając się nad konsekwencjami tych przekazów. Nie tak dawno w jednym z programów telewizyjnych ukazał się program o właścicielu lemura, który wozi go sobie w samochodzie. A przecież lemury mają potężne uzębienie i mogą stać się agresywne. Ponadto wielu ludzi ma małe małpki, które dorastają i po jakimś czasie zaczynają walczyć o przywództwo w stadzie, a dysponują niezłym orężem do tej walki.
– Dlaczego ludzie hodują niebezpieczne zwierzęta?
– Sądzę, że wpływa na to kilka czynników, przede wszystkim człowieka zawsze ciekawiły dzikie zwierzęta i nikt, przygarniając pierwszego wilczka, nie zakładał, że za kilka tysięcy lat będą jamniki, sznaucery czy pekińczyki. Zatem zwierzęta udomowiono przez ciekawość, dzięki której powstały także ogrody zoologiczne. A ponadto niebezpieczne dzikie zwierzęta zwożono na monarsze dwory i choć społeczeństwa się zmieniły i rozwinęły, to pod tym atawistycznym względem mało się zmieniliśmy. Ponadto media w głupi sposób promują niektóre zachowania i pokazują np. hodowcę lwa, miło bawiącego się ze swoim pupilem, ale to wszystko jest do czasu. Zwierzęta są nieprzewidywalne, mówią innym językiem niż ludzie i my się z nimi często nie dogadujemy. Można się dogadać z psem, który owszem, ma silny instynkt społeczny, ale przecież mimo tego instynktu jest niemało przypadków zagryzień ludzi przez psy.
– Czy sądzi pan, że w polskich domach mogą być hodowane śmiertelnie niebezpieczne żmije sykliwe, tajpany czy mamby czarne?
– Tajpany pewnie z trudem, bardziej prawdopodobne są mamby czarne, a na pewno żmije sykliwe i kobry, które są dostępne w handlu. W Polsce są dwie duże kolekcje gadów jadowitych.
– Ale nie idźmy tą drogą…
– Nie idźmy, bo to nikomu do niczego nie jest potrzebne!
Rozmawiał Sławomir Grymin