środa, 26 marcaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Zjednoczeni wrażliwością

Wrażenia, doznania, misteria, odkrycia i poszukiwania, pamięć i przyszłość, utrwalanie chwili i przekaz nieoczywisty. To tylko pobieżna charakterystyka dwóch bardzo różnych, ale połączonych pewną wyjątkowością wystaw we wrocławskim Muzeum Narodowym i jego oddziałach.

Pierwsza z nich jest obecna w Gmachu Głównym wrocławskiego muzeum od połowy marca i niestety 19 maja jest już jej zakończenie. Mowa o „Impresjach. Młodzi o sztuce dawnej” przygotowanej przez Sławomira Ortyla i Grzegorza Wojturskiego. To bez wątpienia wyjątkowa prezentacja. Młodzi wrocławianie wybrali około 70 dzieł sztuki i inspirowani nimi stworzyli teksty literackie. Wśród dzieł wybranych przez młodzież znalazły się niepokazywane na co dzień w muzealnych salach prace Olgi Boznańskiej, Aleksandra Gierymskiego, Vlastimila Hofmanna, Marii Niedzielskiej, Jacka Malczewskiego, Jana Matejki, Fryderyka Pautscha, Jana Styki, Józefa Szermentowskiego czy Witolda Wojtkiewicza. To coś, z czym wcześniej nie mieliśmy do czynienia.

Młodzi twórcy (czy też współtwórcy) wystawy to: Julia Elimes, Katarzyna Emerych, Weronika Fater, Karol Knapiński, Anna Kornafel, Agnieszka Listwan, Maja Majewska, Karolina Mamys, Julia Mazur, Kordian Pokrzewiński, Aleksandra Raczyńska, Jan Samuel, Blanka Starzycka, Dorota Sokołowska, Szymon Szerszeń, Marta Śledzińska, Marcelina Śmigiel, Maciej Wajda. Wszyscy oni sprawili, że „Impresje” są pewnym znakiem czasu zainspirowanym sztuką sprzed lat. To pewne mikro- i makrokosmosy, bardzo indywidualne i różne. To wystawa, którą się tak samo ogląda jak i czyta. Odnajduję w niej dużo szczerości i ogromne zróżnicowanie, które jest tym dodatkowym plusem, bo pokazuje, że jesteśmy różni, ale zjednoczeni wrażliwością.

Jednym z młodych współtwórców wystawy „Inspiracje” jest Maciej Wajda, który oznajmił publicznie
(zainspirowany obrazami), że w szkole nie cierpiał zadań domowych… Fot. Tomasz Miarecki

Pomysł zorganizowania „Impresji” był być może zuchwałym wyzwaniem. Moim zdaniem to ryzyko się opłaciło. Szacunek dla szefostwa muzeum, kuratorów, no i młodych wrocławian, którzy w muzealnych magazynach odnaleźli „kawałek” siebie.

Kolejna muzealna szczerość i swoista niezwykłość przekazu jest dostępna dla wszystkich od 27 kwietnia w Muzeum Etnograficznym, oddziale Muzeum Narodowego we Wrocławiu. To „Aśka Borof. Powszednie misterium” przygotowana przez kurator Olgę Budzan (wystawa będzie do obejrzenia do 18 sierpnia). Jest to pierwsza wystawa przygotowana w Muzeum Etnograficznym po objęciu kierownictwa placówki przez Martę Derejczyk. Przypomnę tylko, że Elżbieta Berendt, poprzednia znakomita wieloletnia kierowniczka Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu, przeszła na emeryturę.

W Muzeum Etnograficznym od końca kwietnia jest całkiem spore misterium, którego autorką jest
Aśka Borof (z prawej). Obok artystki Olga Budzan, kuratorka wystawy Fot. Tomasz Miarecki

Aśka Borof to pochodząca z gdańskich Górek Zachodnich artystka, którą trudno zaszufladkować. Bez wątpienia jej bardzo różne prace (haftowane makatki, olejne malunki na płótnie, wycinanki, obiekty wotywne, wydarzenia śpiewacze, amulety) łączy jedno: świat, w którym żyje. A mówiąc dokładniej – próba dostrzeżenia (i zapisania dla tych, co przed nami) sacrum i tajemnicy, która kryje się prawie we wszystkim. I w tym wszystkim dostrzega to, co bliskie, niektórym potrzebne, piękne lub brzydkie. Zawsze jednak jakoś ważne, bo nasze. Nasze, czyli jakiejś społeczności, która buduje swój mały (lub duży) mistyczny świat.

To jednak, że spotykamy się ze światem gdańskich Górek Zachodnich, wcale nie ogranicza odbioru twórczości Aśki Borof. Tam cały czas wybrzmiewa uniwersalne przesłanie. Nie bójmy się go usłyszeć.

Tomasz Miarecki