Każdy z nas wybiera jakąś drogę w życiu. Czasami świadomie, bywa że przez przypadek. Te drogi prowadzą w różne miejsca i różnie są oznaczone. Zostawiamy na nich ślady snobizmu, zła, zazdrości, zdrady… Ale również tropy dobra, miłości, szacunku, wsparcia, empatii…
Kiedy byłem małym chłopcem czy nawet nastolatkiem, Madagaskar kojarzył mi się z lemurami, czerwoną ziemią, baobabami, wielką wyspą na końcu świata, kameleonami oraz Arkadym Fiedlerem (autorem m.in. takich książek jak „Gorąca wieś Ambinanitelo”, „Wyspa kochających lemurów” i „Jutro na Madagaskar”). Nieco później dowiedziałem się o zamorskich planach międzywojennej Polski, a tam jednym z miejsc do zagospodarowania był właśnie Madagaskar (Francja chciała sprzedać należącą do niej zamorską kolonię). W tym samym czasie (albo ciut później) poznałem historie Beniowskiego i Dzierżanowskiego związane z daleką wyspą na południowo-wschodnich krańcach Afryki. W czasie studiów, na spotkaniach w duszpasterstwie akademickim, zetknąłem się z postacią jezuity, ojca Jana Beyzyma, który na przełomie XIX i XX wieku pracował wśród trędowatych na Madagaskarze. Najpierw w leprozorium w Ambahiwuraka koło Antananarivo, a od 1902 roku w Ambatuwuri koło Marany, w krainie Betsileo. Ojciec Beyzym stworzył pionierskie dzieło, które uczyniło go prekursorem współczesnej opieki nad trędowatymi. Natomiast mniej więcej przed dekadą dotknąłem Czerwonej Wyspy osobiście.
Na Madagaskar wybraliśmy się w trójkę. Trzech facetów chciało poznać odległą, trochę tajemniczą krainę, jej endemiczną przyrodę, żyjących tam ludzi. Miał nam w tym pomóc Marek Maszkowski, misjonarz ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy założonego w XVII wieku przez Wincentego a Paulo. Z Markiem znaliśmy się od lat, jeszcze ze szkoły średniej. I rzeczywiście Marek pokazał nam swoją drugą ojczyznę od podszewki. Razem z nim pieszo, samochodem i łodzią odwiedziliśmy kilkanaście osad na południu wyspy. Zobaczyliśmy piękny, ale jednocześnie pogrążony w ogromnej biedzie świat. Poznaliśmy uroczych Malgaszy i ich ogromnie trudne życie, które jest dla nas nie do wyobrażenia. I właśnie misjonarze prowadzą tam szkoły, sierocińce, ośrodki zdrowia. Budują studnie. Organizują pomoc żywnościową. Rzecz jasna ich praca potrzebuje naszego wsparcia.
Ksiądz Marek Maszkowski na południe Madagaskaru wyjechał w 1988 roku, ale latem 2016 roku jego ziemska droga nagle się zakończyła. Zmarł 9 sierpnia. Miał 57 lat. Został pochowany na swojej ukochanej wyspie, na cmentarzu nieopodal katedry w Farafanganie. On i jego przyjaciele, misjonarze z Polski i Francji, pokazali nam, że można robić dobro. Takie bardzo konkretne.
Tomasz Miarecki
Darowiznę finansową na rzecz misji można przekazać na konto bankowe:
Bank Pekao S.A.
nr rachunku: 31 1240 4533 1111 0000 5433 2487
Sekretariat Misyjny Zgromadzenia Księży Misjonarzy
ul. Stradomska 4, 31-058 Kraków
W tytule przelewu proszę wpisać:
„Na wsparcie misji na Madagaskarze”.