Rozmowa z Kazimierzem Janikiem, wójtem gminy Zgorzelec
– Znamy się już kilkanaście lat i nigdy – a przeprowadziłem z panem wiele wywiadów – na nic pan nie narzekał. Zazwyczaj w gminie Zgorzelec wszystko jest dobrze. To takie bardzo amerykańskie…
– Urodziłem się optymistą i takim pewnie zostanę do końca, a przecież przepracowałem już 45 lat. To niemało, a doświadczenie pomaga w życiu, także w zarządzaniu naszą gminą. Najdłużej, bo od roku 1980, jestem samorządowcem i twierdzę, że optymizm daje dużo, a ponadto mam zasadę, że nie wolno stać w miejscu, bowiem wtedy człowiek się cofa. Trzeba zawsze iść do przodu – to jest bardzo proste i skuteczne.
– A jak w tym roku szliście do przodu?
– Jak zwykle bardzo dobrze, szybko, planowo i bez wywrotek. Jak najmniej zajmowaliśmy się polityką, która szkodzi nie tylko na rozum, ale także na relacje międzyludzkie i generalnie działa destrukcyjne. My zajmowaliśmy się ludźmi, ich problemami i gminą. Najważniejsze są dochody własne gminy, które co roku powinny być wyższe. Wtedy – nawet gdybyśmy nie realizowali inwestycji – jakoś przeżyjemy.
– Szacuje się, że aby skonsumować środki z nowego unijnego programowania, polskie gminy muszą mieć 60 mld zł własnych pieniędzy.
– A to jest jakaś paranoja! Właśnie dzisiaj rozmawiałem z niemieckimi kolegami i wspominaliśmy środki przedakcesyjne, które były dla nas kapitalne do wykorzystania. Jak jeszcze nie byliśmy w UE, mieliśmy multum zadań, szło to szybciej i były pieniądze, a teraz wszystko idzie jak po grudzie. Gminy biedniejsze nawet nie mogą skorzystać ze środków zewnętrznych, bo nie mają na wkład własny. U nas jest inaczej – jak potrzebujemy pieniędzy, to dzwonię do banku i jeszcze mnie pytają, dlaczego bierzemy dwa miliony pożyczki, a nie pięć. Oczywiście, patrząc na rozwój gmin, widać, że dużo zależy od ich położenia. Jeśli gmina leży daleko od aglomeracji i od kluczowych tras komunikacyjnych, na pewno jest jej trudniej. Nie chciałbym być włodarzem takiej gminy – to tylko męczarnia.
– W gminie Zgorzelec stawiacie między innymi na rozwój sportu i turystyki.
– Kiedyś, gdy opracowywaliśmy pierwszą strategię rozwoju gminy, w ogóle turystyki nie braliśmy pod uwagę, a ze sportem bywało różnie. Wtedy były inne priorytety – przede wszystkim drogi. Później zaczęło się to zmieniać, a w tym roku wspólnie ze starostwami w Goerlitz i w Żarach oddaliśmy do użytku pierwszy etap połączenia rowerowo-wodnego. Zatem mamy już ścieżki rowerowe wzdłuż Nysy, lodowisko, zimą możemy organizować biegi narciarskie, mamy amfiteatr, przystanie, kajaki i pontony, rozpoczęliśmy też budowę Centrum Informacji Turystycznej.
– A jak będzie z przyszłorocznym budżetem?
– Poszło gładko i z budżetu gminy Zgorzelec jestem zadowolony.
– W nowym rozdaniu unijnym nie będzie dużo środków na gminy wiejskie.
– Przeżyłem i nadmiar pieniędzy, i ich całkowity niedobór – i na wszystko jestem przygotowany. W tym roku oddaliśmy dwie farmy wiatrowe. Więcej pieniędzy będzie w roku przyszłym i weźmiemy się za gminne drogi. Tak czy siak, z problemami damy sobie radę – tak jak z budową wspaniałego przedszkola ze żłobkiem, które jest chyba najpiękniejsze w regionie, świetnie wyposażone i bardzo funkcjonalne. W tym obiekcie jest wszystko, od A do Z, jak w mądrych książkach piszą.
– Jak będzie w gminie Zgorzelec w przyszłym roku?
– Może być tylko lepiej!
Rozmawiał Sławomir Grymin