Rozmowa z Mieczysławem Słoniną, wójtem gminy Zagrodno
– Gdy rozmawialiśmy w lutym tego roku, mówił pan między innymi, że bardzo ważną dla waszej społeczności sprawą będzie skanalizowanie gminy…
– …i jest to prawda, ale dzisiaj nic w tej materii nie robimy, ponieważ musimy rozwiązać problemy z wodą. Teraz jesteśmy na etapie przygotowywania się do uzyskania pozwolenia na budowę wymiany i rozbudowy wodociągu we wsi Grodziec. To jest sprawa priorytetowa, a druga ważna sprawa, związana także z wodą, to rozbudowa i modernizacja stacji uzdatniania wody w Brochocinie. Jeśli te dwie sprawy załatwimy, to problem z wodą będzie rozwiązany i wtedy weźmiemy się za kanalizację.
– A teraz?
– Cały czas boksujemy się z ustawą śmieciową.
– Wielu włodarzy gmin jest z niej niezadowolonych, ale ustawa jest ustawą…
– …i my ją – chcąc nie chcąc – musimy wdrażać. Wprowadzamy ją w życie, ogłosiliśmy już przetarg na wykonawstwo, na odbiór nieczystości i niebawem powinno dojść do jego rozstrzygnięcia.
– Euforii po panu nie widać.
– A z jakiego powodu mam być szczęśliwy? Uważam, że samorządowcom narzucono z góry prawny bubel i teraz musimy przełknąć tego gorącego kartofla. Nie mam żadnych złudzeń, że to przede wszystkim na nas się odbije. Reperkusje wdrożenia tej ustawy w życie dotkną włodarzy zarządzających gminami podczas przyszłorocznych wyborów samorządowych. Dla przeciętnego mieszkańca gminy władza jest w urzędzie miasta lub gminy, sprawuje ją wójt i burmistrz, a nie Warszawa, Sejm, rząd czy posłowie. Można chyba powiedzieć, że samorządowcy działają w ciemno i życie będzie najlepszym weryfikatorem ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Sądzę, że powinno się tak robić, jak to zrobił prezydent Lubina, który najpierw ogłosił przetarg, a później dzielił kwotę przez liczbę odbiorców i stawkę – i wtedy wyszedł mu rzeczywisty koszt całej operacji.
– W co teraz inwestujecie?
– Gros środków idzie na budowę dróg asfaltowych, których w tym roku zrobimy może z pięć kilometrów. Już podpisaliśmy umowę z Funduszem Ochrony Gruntów Rolnych na dwie drogi o łącznej długości 3,5 km, a z własnych środków chcemy zrobić odcinek półtorakilometrowy. Najdłuższy odcinek drogi do realizacji to Zagrodno – Łukaszów, który jest jedyną wsią niemającą bezpośredniego połączenia ze stolicą gminy.
– Drogi są niezmiernie ważne dla bezpieczeństwa mieszkańców gminy i dla jej rozwoju…
– …a poza tym żyjemy w takim czasie, w którym prawie nikt rowerem czy furmanką nie jeździ, tylko samochodami. Teraz na wsiach jest więcej aut niż rowerów.
– Zimą rozmawialiśmy także o konieczności rozwiązania problemów oświatowych w gminie Zagrodno.
– Jeden etap zakończyliśmy, przekształcając podstawówki w Olszanicy, Brochocinie i Radziechowie w szkoły filialne Szkoły Podstawowej w Zagrodnie i całkowicie zlikwidowaliśmy szkołę w Uniejowicach, ponieważ w tej placówce uczyło się tylko jedenaścioro dzieci. Nie było już naborów ani do zerówki, ani do klasy pierwszej. Taka szkoła obciążała tylko budżet gminy, a poza tym szkoda było dzieci.
– Pogoda trochę słotna. Nie boi się pan podtopień?
– My się do powodzi już przyzwyczailiśmy. Ponadto koryto Skory zostało trochę poszerzone i patrzę na wszystko raczej optymistycznie. Poza tym wprowadziliśmy na terenie gminy system ostrzegania przez telefony komórkowe.
– A jakie pańskim zdaniem będą tegoroczne plony?
– O plonach można mówić wtedy, gdy są już pod dachem. Dzisiaj wszystko zapowiada się nieźle. Obyśmy tylko dożyli do porządnych żniw i zebrali wszystko szczęśliwie i oby nie nawiedziły nas jakieś kataklizmy.
Rozmawiał Sławomir Grymin (TS)
Tekst ukazał się w „Gminie Polskiej” nr 1/2013