Klasyka teatralnych cytatów – Gogolowskie „Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie!” – brzmi i nieco gorzko, i bardzo prawdziwie, szczególnie wtedy, gdy trafiamy na komedie mądre, ciekawe i świetnie teatralnie przyprawione. Jeśli poszukamy ich w repertuarze Wrocławskiego Teatru Komedia, na pewno się nie rozczarujemy…
Szukamy więc i – 19, 20 i 21 marca – znajdujemy Kolację dla głupca Francisa Vebera. To opowieść o tym, jak grupa panów w średnim wieku z tzw. towarzystwa cyklicznie urządza sobie kolacje, na które zaprasza mniej inteligentnych, ich zdaniem, przedstawicieli społeczeństwa. Kto przyprowadzi najgłupszego – wygrywa. Ale pewnego dnia, w wyniku kilku nieprzewidzianych sytuacji, to moralnie wątpliwe przedsięwzięcie wymyka się spod kontroli i wtedy nagle okazuje się, jak łatwo jest pomylić głupotę z piękną odmiennością.
„Franciszek Pinion (rewelacyjny Mirosław Kropielnicki), pracownik Urzędu Skarbowego i zapalony konstruktor budowli z zapałek, którego porzuciła żona, wydaje się być odpowiednim obiektem do drwin i szyderstw. Przez większą część widowiska faktycznie można odnieść wrażenie, że jest to ‘głupek na skalę światową’. Nagłe zwroty akcji ukazują natomiast, co w życiu jest tak naprawdę ważne. Głupiec, choćby największy, może okazać się przyjacielem o wielkim sercu, a inteligent – smutnym bogaczem z dziurą w piersi” – jak niezwykle trafnie napisał w recenzji ze spektaklu Radosław Sikora. I okazuje się, że podsumowaniem tego, co się stało, winien być właśnie przywołany już cytat z klasyka, czyli wielkiego Mikołaja Gogola: „Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie!”.
Z siebie samych – bo kto z nas nie zna straszliwych splątań erotycznych i uczuciowych szaleństw? – też śmiać się będziemy, oglądając (2, 3, 4 kwietnia) Łatwo nie będzie Claude’a Islerta, znakomity przykład komedii tak przygotowanej, że serdecznie bawi, ale i mocno daje do myślenia, bo dzieło Islerta to z jednej strony straszliwe pogmatwanie, momentami coś w rodzaju komedii omyłek, ale z drugiej – zupełnie poważne pytanie o międzyludzkie związki.
– To praktycznie romans wszystkich ze wszystkimi – mówił nam przed premierą Wojciech Dąbrowski, współdyrektor Komedii, reżyser i jeden z bohaterów wrześniowej premiery. – Jest romans byłej żony, romans byłego męża, romans studentki, romans córki… I to całe skomplikowanie twórcy spektaklu pokazali, aktorsko zaś spektakl jest rewelacyjny!
Jak wiadomo, wszelka trójca jest doskonała – czyli omne trinum perfectum, więc do dwóch obowiązkowych dla wielbicieli teatru spektakli WTK dorzucam trzeci. To Edukacja Rity Willy’ego Russella (29 marca), czyli historia o ludziach, których dzieli niemal wszystko. On – uniwersytecki profesor, alkoholik. Ona – żądna wiedzy, ambitna fryzjerka, która zapisuje się na Wolną Wszechnicę, by tu poprzez studia nad literaturą nadać sens swojemu życiu i wejść w zamkniętą do tej pory dla niej krainę wartości, jakie niesie kultura. Oczywiście, pierwsze skojarzenie to Pigmalion G.B. Shawa, ale Russell wokół tego skojarzenia oplata inną nieco historię – otóż mocno popijający Frank okazuje się znakomitym nauczycielem, Rita czyni stałe postępy, ale też przechodzi swoistą ewolucję, wtapiając się coraz bardziej w nowe środowisko ludzi kulturalnych. Między tak różną dwójką rodzi się przyjaźń, może nawet coś od przyjaźni gorętszego? I tu też sami z siebie możemy się pouśmiechać – któż bowiem nie przeżył chęci wspinania się na kulturalne szczyty i któż nie przekonał się, że to rzecz prosta i nieprosta zarazem, nawet wtedy, gdy ma się mądre wsparcie…
Trzy spektakle, trzy różne drogi do uśmiechu, śmiechu, ale i do lepszego poznania samego siebie… A jeśli potrafisz się śmiać z samego siebie – pisał Molier – to najlepszy dowód, że masz poczucie humoru.
Ata