wtorek, 11 lutegoKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Wisznia Mała: Zostanie wśród nas

Rozmowa z JAKUBEM BRONOWICKIM, wójtem gminy Wisznia Mała

W rocznicę zawitania do Polski epidemii koronawirusa, 4 marca nad ranem odszedł sekretarz gminy i pana zastępca, Mariusz Fedzin, którego pokonał Covid-19. To bardzo smutne, także dla naszej redakcji. Mariusza poznałem przed ponad dwudziestu laty, gdy był jeszcze sekretarzem gminy Kąty Wrocławskie, później wielokrotnie spotykaliśmy się, gdy był sekretarzem i zastępcą wójta w gminie Długołęka. Jakim był współpracownikiem? Jak pan będzie wspominał Mariusza?

– Wiadomość o śmierci Mariusza przyjąłem z ogromnym żalem. To mną wstrząsnęło i dogłębnie zasmuciło.

Ja wspominam go jako człowieka nietuzinkowego, ciekawego życia, bardzo miłego i pracowitego faceta. Był też świetnym samorządowcem, znającym się na powierzonej mu robocie. Wydawało mi się też, iż ma łagodny charakter, że lubi i szanuje ludzi, ale mniemam, że Mariusz obawiał się tych wszystkich pułapek czyhających na nas we współczesnym świecie. Z drugiej jednak strony była w nim niemała siła, bowiem potrafił w pewnym momencie wziąć życie za rogi i nastawić je na odpowiednie tory. Czy dobrze się dogadywaliście? Jak ocenia pan jego pracę w gminie Wisznia Mała?

– Pracował bardzo dobrze. Był człowiekiem uczciwymi i oddanym swojej pracy, a do tego niesłychanie wrażliwym na ludzką krzywdę i na jak najlepsze rozwiązywanie problemów mieszkańców. Miał wysoki poziom empatii, dlatego rozumiał problemy innych i potrafił świetnie wczuć się w ludzkie kłopoty. Umiał dostrzec to, czego druga osoba od niego oczekuje i robił wszystko co mógł, aby jej pomóc. Gdyby tak jak Mariusz Fedzin postępowali inni ludzie mający wpływ na życie obywateli, to żyłoby się w Polsce na pewno dużo lepiej.

Pewnie wszystko dlatego, że miał właśnie taki dobry charakter, ale także – mimo jedynie pięćdziesiątki na karku – bardzo duże życiowe doświadczenie, które pomagało mu zrozumieć dobrze problemy innych ludzi.

– Jego życie też bywało niełatwe i czasami los stawiał go na drodze pod górkę. Dlatego bardzo się cieszę, że bez mała dziesięć lat udało nam się dobrze współpracować i w moich wspomnieniach jest to jeden z najlepszych okresów mojej samorządowej drogi. Jestem też głęboko przekonany, że inni ludzie, którzy mieli przyjemność współpracować z Mariuszem Fedzinem, sądzą podobnie jak ja.

Chcę wyraźnie podkreślić, że absolutnie nie chodzi mi o jakieś zasługi, ale dobrze pamiętam, jak przed dziesięcioma laty przyjechałem do pana i poprosiłem, aby przyjrzał się pan samorządowcowi, który akurat jest bez pracy. Pan nie znał wtedy Mariusza, lecz pan zaryzykował i zatrudnił go w waszym urzędzie. Czy był kiedyś taki dzień, że pożałował pan tej decyzji?

– Nie żałowałem tego nigdy i ani przez chwilę! Uważałem, że ten człowiek zasługuje na tę szansę i bardzo się cieszę, iż znalazł ją tutaj, w Wiszni Małej, w naszym urzędzie gminy, i że ją stuprocentowo wykorzystał, dając z siebie wszystko to, co było w nim najlepsze.

Na pewno Mariusz doceniał to, że mógł pracować w gminie, w której panuje dobra atmosfera, gdzie szanuje się ludzi i dobrą robotę, i sam mógł setnie przyczynić się do rozwoju gminy. Będziemy go pamiętać w redakcji jako świetnego samorządowca, ambitnego i dobrego człowieka. Tacy ludzie jak Mariusz Fedzin zawsze odciskają pozytywne piętno na życiu innych…

– …bo to nie są ludzie z dalekiego planu, egoiści zapatrzeni tylko w siebie, którzy nie widzą innych i torując sobie łokciami drogę przez życie zapominają o tym lub nie chcą wiedzieć tego, że nie są na świecie sami. To ludzie zakochani w sobie z wzajemnością, ale Mariusz był zupełnie innym człowiekiem. Człowiekiem dobrym, który patrzył w drugiego człowieka i starał się dostrzec jego strapienia i pomóc mu w ich pokonaniu. Mówi się, że jak robimy coś tylko dla siebie samego, to umiera to razem z nami, lecz jeśli działamy dla innych, to jest to nieśmiertelne. Tak będziemy Mariusza Fedzina odbierać.

Rozmawiał Sławomir Grymin