piątek, 29 marcaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Wielki niechciany braciszek

Korzystając z internetu, udostępniamy o sobie różne informacje. Często okazuje się to przydatne – umożliwia np. otrzymywanie spersonalizowanych reklam. Niektórzy z nas nie życzą sobie jednak inwigilacji i woleliby zachować w sieci anonimowość. Tylko czy jest to możliwe?

Wielu osobom wydaje się, że w internecie są całkowicie anonimowe. Inni sądzą, że jesteśmy śledzeni wyłącznie w celach reklamowo-marketingowych. Niestety, informacje o nas trafiają czasami także do przestępców, którzy mogą np. ukraść naszą tożsamość lub nękać nas przez sieć (cyberstalking). Zwykle zresztą sami jesteśmy sobie winni.

– Przede wszystkim należy pamiętać, że użytkownicy sami udostępniają bardzo dużo informacji w internecie, zwłaszcza na portalach społecznościowych. Zamieszczamy tam filmy, zdjęcia, ale również adresy korespondencyjne i mejlowe czy numery telefonów. Od tych danych może zależeć nasze bezpieczeństwo – mówi serwisowi infoWire.pl Maciej Ziarek, analityk zagrożeń w Kaspersky Lab Polska. Dlatego też powinniśmy uważać, co zamieszczamy na portalach społecznościowych oraz ograniczyć do tego dostęp.

Bardzo dużo danych udostępniamy jednak przez samo wchodzenie na strony internetowe. Informacje o naszej aktywności są zapisane między innymi w tzw. ciasteczkach czy innych przesyłanych plikach. Czy to oznacza, że jesteśmy skazani na inwigilację? Właściwie tak, ale możemy ją ograniczyć.

– Aby uniknąć śledzenia w internecie, należy np. korzystać z trybu incognito w przeglądarce. Zredukuje to ilość wysyłanych przez nią informacji. Warto też używać różnych narzędzi anonimizujących. Szczególnie dużą anonimowość zapewnią nam przeglądarka TOR czy wirtualna sieć prywatna (VPN), dzięki której nawet dostawca internetowy będzie miał problemy z zobaczeniem, na jakie strony wchodzimy – stwierdza ekspert.

Pamiętajmy jednak, że nawet szyfrowane połączenia (chociażby przez wspomniane wcześniej Tor czy VPN) nie stwarzają nam luksusu swobodnego działania w sieci. Oczywiście szyfrowane połączenia są zdecydowanie trudniejsze w rozpracowaniu niż „zwykły” internet ze swoimi standardowymi adresami IP, ale i tak istnieją metody, które są w stanie nas zlokalizować. Na przykład agencje wywiadowcze od dawna korzystają z tzw. głębokiej inspekcji pakietów.

(iW, tom)

 

Oni mogą wiedzieć wszystko

O tajnym amerykańskim programie szpiegowskim Prism, administrowanym przez National Security Agency (NSA), stało się głośno trzy lata temu, po publikacjach w amerykańskich gazetach. Okazało się, że program umożliwia wywiadowi USA dostęp do danych zgromadzonych na serwerach największych przedsiębiorstw internetowych, jak również gromadzenie tych danych na własny użytek. Z ujawnionych wówczas informacji wynikało, że współpracę z NSA prowadziły m.in. Microsoft, Yahoo! Inc., Google, Facebook, YouTube, Skype, AOL, Apple Inc.

Trudno uwierzyć, by podobnych narzędzi służących potencjalnej inwigilacji w sieci nie miały Niemcy, Rosja, Chiny, Izrael…