O wrocławskim ogrodzie zoologicznym piszemy co miesiąc. I nie należy się temu dziwić, bo jest to jedna z największych atrakcji Wrocławia. Oczywiście nie jedyna, ale bez wątpienia warta odwiedzenia.
Najnowszą atrakcją wrocławskiego ogrodu jest nowa Lwiarnia, o której pisaliśmy już wielokrotnie. Zresztą przygotowania do jej budowy i samą budowę śledziliśmy od początku. Dzisiaj, o czym informowaliśmy już przed miesiącem w poprzednim wydaniu naszego miesięcznika, nowy dom dla wielkich kotów jest już otwarty.
Jak informują opiekunowie zwierząt i kierownictwo ogrodu, po nowych włościach dumnie przechadzają się jej mieszkańcy – trójka lwów południowoafrykańskich. Podgatunek ten reprezentuje samiec, który do wrocławskiego zoo przyjechał z Danii, oraz dwie samice z Francji. Nowy pawilon dla lwów i surykatek to najważniejsza inwestycja wrocławskiego zoo w tym roku. Jej koszt to 9,3 mln zł netto. Powierzchnia Lwiarni (pawilonu wraz z wybiegiem) to 3300 mkw. Tuż przy wejściu głównym do zoo powstała nowa zabudowa wraz z licznymi nasadzeniami roślin. Obiekt jest całoroczny, co oznacza, że lwy będzie można podziwiać również zimą. Pracownicy zoo liczą, że cała lwia gromadka stworzy nad Odrą udane stado i będzie możliwe zapoczątkowanie nowej hodowli.
Nieustannie – i wcale się temu nie dziwimy – ogromne zainteresowanie wzbudza także wrocławskie Afrykarium. To największe oceanarium w naszym kraju można odwiedzać od jesieni 2014 roku (jest podzielone na część zewnętrzną m.in. z basenami dla kotików afrykańskich i pingwinów przylądkowych oraz część wewnętrzną w potężnym budynku przypominającym ogromny statek). I bez wątpienia to ta inwestycja na terenie zoo we Wrocławiu sprawiła, że ogród odwiedza rocznie nawet 1,7 mln osób. Afrykarium to niezwykła przygoda dla zwiedzających. Poznamy tam tajemnice Morza Czerwonego, odwiedzimy Afrykę Wschodnią (a tam np. hipopotamy nilowe i endemity jezior Malawi i Tanganiki), spotkamy dik diki (jedne z najmniejszych antylop na świecie), miniemy wodospad, „zanurkujemy” do Kanału Mozambickiego, żeby z bliska przyjrzeć się rekinom i płaszczkom… Na odwiedzających czeka też namibijskie Wybrzeże Szkieletów, roślinność i ryby bagien Okavango oraz dżungla kongijska (ciepło, wilgotno, tajemniczo). Całość to prawdziwa przygoda, ale też ciekawa lekcja przyrody. Warto o tym pamiętać.
Jeśli do ogrodu będziemy się wybierać w najbliższych dniach, to zachęcamy też do spaceru w okolice tzw. baszty niedźwiedzi, w starszej części zoo. Tam bowiem można oglądać młode sowy śnieżne. Mają już ponad dwa miesiące i coraz bardziej przypominają dorosłe osobniki. Są naprawdę niezwykłe. Zresztą chyba takiego samego zdania są ich rodzice (Minerwa i Szalonooki), którzy bacznie przyglądają się poczynaniom swoich pierwszych wspólnych pociech.
Pracownicy wrocławskiego ogrodu gorąco zachęcają też do odwiedzenia kanczyli filipińskich, popularnie nazywanych myszojeleniami. Nie zawsze udaje się je zobaczyć, bo są niezwykle płochliwe. Warto jednak spróbować, bo to zwierzęta w naturze zagrożone wyginięciem. Być może jedynym ratunkiem jest właśnie hodowla zachowawcza. W jej ramach na całym świecie żyje zaledwie 10 osobników, z czego połowa we Wrocławiu.
(mnm)