Rozmowa z Andrzejem Kutrowskim, burmistrzem Węglińca
– Jest pan w szacownej grupie znanych i szanowanych za swą pracę na rzecz lokalnych społeczności burmistrzów i wójtów, którzy – z różnych względów – postanowili nie ubiegać się w listopadowych wyborach samorządowych o ponowne włodarzenie gminami. A są to m.in. burmistrz Oławy Franciszek Październik, wójt gminy Dobroszyce Jan Głowa, wójt gminy Zgorzelec Kazimierz Janik, wójt gminy Czernica Stefan Dębski, burmistrz Paczkowa Bogdan Wyczałkowski, wójt gminy Komprachcice Paweł Smolarek, burmistrz Korfantowa Zdzisław Martyna, burmistrz Pieńska Jerzy Strojny, wójt gminy Chrząstowice Helena Rogacka i burmistrz Węglińca Andrzej Kutrowski…
– Człowiek ma najczęściej wolny wybór, a moja zawodowa droga samorządowa już się kończy. Znalazłem się w samorządzie przypadkowo. Ukończyłem Akademię Ekonomiczną we Wrocławiu – Wydział Zamiejscowy w Jeleniej Górze, gdzie przez jakiś czas pracowałem, a gdy rozpoczęły się przemiany ustrojowe – chcąc zarobić na utrzymanie rodziny – wyjechałem za granicę. Do Polski wróciłem na początku lat 90.
– Pamiętam, że poznaliśmy się na jednym z pierwszych Forów Samorządowych w Kudowie-Zdroju. Jak pan rozpoczął pracę w samorządzie?
– Nie od razu zostałem burmistrzem. W roku 1990 kandydowałem do rady miejskiej, zostałem wybrany i byłem przewodniczącym rady. Później, po perturbacjach w Radzie Miejskiej Węglińca, radni postanowili zmienić burmistrza. Nie miałem wtedy zamiaru ubiegać się o to stanowisko, ale radni nie zaakceptowali żadnego z kandydatów i namówili mnie, abym został burmistrzem, a był to rok 1992.
– Z czego jest pan najbardziej dumny w swojej ponad 20-letniej samorządowej pracy?
– Z tego, że potrafiliśmy od początku zarządzać deficytem w sposób przemyślany i przyjmując odpowiednią strategię. Pracowaliśmy w ciągłym stresie, ale paradoksalnie rzecz biorąc, sprawiało mi to przyjemność, bowiem pokonywaliśmy trudności, które na pierwszy rzut oka wydawały się nie do przezwyciężenia. Zwłaszcza w pierwszej połowie lat 90., kiedy wiele spraw było jeszcze nieuregulowanych, gdy można było zaciągać zobowiązania, nie mając pełnego pokrycia ich finansowania. Ryzyko związane z takim sposobem realizacji inwestycji było ogromne, ale nigdy – mówiąc kolokwialnie – się nie umoczyliśmy. Trudno mi dzisiaj mówić o jakimś spektakularnym osiągnięciu, ale najważniejsze w samorządzie jest – moim zdaniem – to, aby zarazić ideą samorządową współpracowników, urzędników i radnych, ale także tych działających na zewnątrz i my mieliśmy taką grupę ludzi – zresztą jest ona dalej – która z nami współpracowała i wspierała nas.
– W tym roku w ogólnopolskim rankingu „Rzeczpospolitej” wyróżniającym najgospodarniejsze samorządy, w kategorii gmin miejskich i miejsko-wiejskich, znaleźliście się – na 903 gminy – na 13. pozycji w kraju i trzeciej na Dolnym Śląsku.
– Bardzo cieszę się z tej wysokiej pozycji, tym bardziej że ocena ta miała charakter kompleksowy, a dane brane pod uwagę przez kapitułę rankingu pod przewodnictwem prof. Jerzego Buzka pochodziły z Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju. To duże osiągnięcie, ale nie było ono naszym celem. Moi współpracownicy i ja robiliśmy po prostu swoją robotę. Zawsze starałem się zarządzać gminą zgodnie z zasadą zrównoważonego rozwoju, i to nie tylko chodzi o równe i sprawiedliwe traktowanie wszystkich miejscowości w naszej gminie, ale także o różne sfery aktywności życia.
– Co, pańskim zdaniem, będzie w najbliższych latach najważniejsze dla gminy Węgliniec?
– Największym zagrożeniem i wyzwaniem będą duże inwestycje związane z kanalizacją, które są już w znacznym stopniu przygotowane. Po zakończeniu ta inwestycja zmieni strukturę wydatków, nastąpi deglomeracja [przesuwanie – przyp. autora] środków między różnymi działami i trzeba będzie nad tym zapanować. A szansa dla Węglińca – co jest wpisane w naszej strategii rozwoju – to wykorzystanie walorów przyrodniczo-krajobrazowych, chodzi oczywiście o turystykę, ale również ściągnięcie do nas ludzi chcących mieszkać w pięknym, przyjaznym i czystym otoczeniu.
– A co pan poradzi swemu następcy?
– Nie może dzielić, musi łączyć. A najważniejsza w tym zawodzie jest wiarygodność i działanie zawsze podporządkowane dobru mieszkańców gminy.
Rozmawiał Sławomir Grymin