Rozmowa z wicemarszałkiem województwa opolskiego Romanem Kolkiem
– W samorządzie województwa opolskiego zajmuje się pan polityką zdrowotną i służbą zdrowia, działką niełatwą także dlatego, że kolejne ekipy rządzące w naszym kraju zawsze zmieniają zasady funkcjonowania służby zdrowia i zazwyczaj wygląda to jak operacje na żywym pacjencie bez znieczulenia.
– I choć jestem anestezjologiem, to muszę uczestniczyć w tych swoistych operacjach, bowiem naszą rolą jest bezpieczne wprowadzanie tych zmian do systemu, aby nawet radykalne zmiany go nie zawaliły. Jak na razie do takich dramatów nie doszło, i to nie tylko dzięki zaangażowaniu samorządu województwa, ale również dzięki działalności właścicieli odpowiedzialnych ze strony samorządów powiatowych i właścicieli prywatnych placówek służby zdrowia, którzy potrafią znaleźć się w ciągle zmieniającym się otoczeniu. Dlatego system ochrony zdrowia u nas jeszcze nie upadł. Warto jednak podkreślić, że w wielu krajach, w których podejmuje się reorganizację służby zdrowia, przeprowadza się to z większą rozwagą…
– …a w Polsce to raczej działania spontanicznie na zasadzie skoku na główkę bez znajomości ukształtowania dna i przewidywania konsekwencji.
– Wprowadzane są zmiany natychmiastowe, bez odpowiedniego przygotowania i z podziwem patrzę na to, że mimo wielu radykalnych posunięć nasz system ochrony zdrowia się nie zawalił. Świadczy to – moim zdaniem – o wielkiej elastyczności zarządzających tym systemem. Chcę też podkreślić, że w poprzedniej kadencji sejmiku przyjęliśmy regionalną strategię ochrony zdrowia, którą poparła także opozycja, uznając ją za dobrą i perspektywiczną. Dlatego uważam, że właśnie regionalne inicjatywy, będące najbliżej ludzi, powinny mieć szanse wdrażania i powodzenia. Jestem przeciwnikiem centralistycznego zarządzania ochroną zdrowia, bowiem doprowadza to do wielu nieprawidłowości i oddala miejsce podejmowania decyzji od pacjenta.
– W jaki sposób Zarząd Województwa Opolskiego wpływa na poziom ochrony zdrowia na Opolszczyźnie i jakie są priorytety tej ochrony?
– Wspieramy rozwój szpitalnictwa, lecznictwa ambulatoryjnego i opiekę środowiskową i nie możemy silosowo traktować, że zdrowie to jedno, a polityka społeczna – to zupełnie inna bajka! Niestety, w Polsce za jedno odpowiada Ministerstwo Zdrowia, za drugie Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, a na dole są pacjenci i ich rodziny, którzy wymagają wsparcia jednych i drugich. Osobiście uważam, iż właśnie na dole komplementarne działanie jest najistotniejsze, tym bardziej że czasami inicjatywy tych resortów, nierzadko rywalizujących ze sobą, całkowicie się rozmijają.
– Jakie są podstawowe cele waszej opolskiej strategii?
– To przede wszystkim wsparcie uczelni, rozwój kierunku lekarskiego i współpraca szpitali województwa opolskiego z uczelniami kształcącymi na kierunkach lekarskich. Wszystko po to, aby lepiej kształcić lekarską kadrę i w większej liczbie dla potrzeb naszego regionu, uzupełniać niedobory w poszczególnych specjalnościach i rozwijać dyscypliny związane z przeciwdziałaniem wysokiej umieralności w województwie opolskim – na przykład postępowanie przy udarach mózgu – i doprowadzić do takich efektów, jakie mamy choćby w szpitalu przy ul. Wodociągowej w Opolu. Jest to dla mnie regionalne centrum leczenia udarów mózgu, pomimo tego, iż jeszcze w dwóch szpitalach, w Kędzierzynie-Koźlu i Nysie, stosuje się także nowoczesne techniki trombolityczne rozpuszczania skrzepów. Bardzo ważna jest także kompleksowość postępowania z pacjentem, zatem wspieram pomysł Ministerstwa Zdrowia związany z tą kompleksowością, ale nie możemy zapominać o tych, którzy dzisiaj realizują usługi medyczne, bowiem nie możemy sobie pozwolić na to, aby eliminować z rynku usług medycznych nawet pojedynczych usługodawców. Nie możemy, ponieważ dysponujemy małym medycznym ludzkim potencjałem. Nie możemy pozbawiać się szansy zorganizowanej opieki.
– Co zatem jest najbardziej potrzebne systemowi ochrony zdrowia?
– Moim zdaniem ciągle jest za mało pieniędzy, a mówienie o tym, że ten system najpierw trzeba uszczelnić, a potem dofinansować, jest po prostu absurdem, gdyż udział wydatków na świadczenia zdrowotne w Produkcie Krajowym Brutto jest dzisiaj w Polsce najniższy w Europie. Chcemy być dobrze leczeni, a na Opolszczyźnie ludzie mają wielkie ambicje i aspiracje i chcielibyśmy im to zapewnić, ale nie zdołamy tego zrobić niskimi nakładami finansowymi i o tym wszyscy naokoło wiedzą.
– Czy poza zbyt małymi środkami finansowymi jest jeszcze jakiś kamyk w bucie służby zdrowia?
– Przede wszystkim trzeba usprawnić współpracę między szpitalami różnych właścicieli. Dzisiaj niejednokrotnie spotykamy się z sytuacjami niepotrzebnego wydzierania sobie nawzajem pieniędzy. Stawiamy na szpitale powiatowe, które w tej edycji rozdania finansowych środków europejskich otrzymały pulę ponad 60 proc. pieniędzy
z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Opolskiego przeznaczonych na infrastrukturę w ochronie zdrowia. Chcę też podkreślić, że w tym konkursie jednostki samorządu województwa nie były potraktowane preferencyjnie, ale zadbaliśmy o to, aby równomiernie rozłożyć dostępność do ważnych leczniczych usług – m.in. intensywnej terapii, neonatologii, położnictwa, poprawy warunków leczenia i onkologii. Uznaliśmy, że trzeba rozproszyć te usługi, a wszystko po to, aby były one bliżej pacjenta. Wtedy dopiero usługi te będą miały szanse, aby być dobrej jakości i będzie z nich mogła korzystać duża liczba pacjentów. Tak na ochronę zdrowia patrzymy z perspektywy samorządu województwa opolskiego, być może inaczej niż w innych regionach kraju. Ale dla nas ważny jest każdy mieszkaniec Opolszczyzny, a nie tylko pacjent naszych jednostek specjalistycznych.
– Czy zrobi pan doktorat i wróci do lekarskiej braci?
– Z doktoratem będzie trudno, ale o powrocie do zawodu myślę co najmniej dwa razy dziennie.
Rozmawiał Sławomir Grymin
Roman Kolek urodził się w Tarnowskich Górach w roku 1962, a od 30 lat mieszka w Jemielnicy. Żona Stefania jest lekarzem i zarazem współwłaścicielem rodzinnej przychodni zdrowia w Jemielnicy. Jest ojcem córki – Aleksandry i dziadkiem dwójki wnuków. Ma wykształcenie wyższe medyczne, jest lekarzem, absolwentem Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Zabrzu, specjalność anestezjologia i intensywna terapia. Ponadto ukończył kursy doskonalenia zawodowego dotyczące zarządzania ochroną zdrowia i polityki zdrowotnej. Jest członkiem Mniejszości Niemieckiej, z ramienia której od dwóch kadencji piastuje stanowisko wicemarszałka województwa opolskiego. Po studiach odbywał staż w szpitalu w Zawadzkiem, a następnie pracował w szpitalu w Strzelcach Opolskich, gdzie był zastępcą dyrektora ds. medycznych i równocześnie zastępcą ordynatora oddziału anestezjologii i intensywnej terapii. Od roku 1999 działa w samorządzie powiatowym oraz wojewódzkim, będąc m.in. wicedyrektorem Opolskiej Kasy Chorych i Oddziału NFZ. Od roku 2010 jest wicemarszałkiem województwa opolskiego, a w tej kadencji także radnym sejmiku. Prywatnie przepada za siatkówką, tenisem stołowym i ziemnym, a ostatnio amatorsko uprawia biegi. Nie jest zbyt wybredny w sprawach kulinarnych – aby tylko było smacznie – lubi czasem popitrasić w kuchni i najczęściej upiec jakieś fajne ciasto. Życiowe motto: „Primum non nocere” (Horatius: Po pierwsze, nie szkodzić – przyp. autora). Za największy własny sukces uważa swoje zaangażowanie w racjonalizację polityki antybiotykoterapii w województwie opolskim, choć ocenia, że jest to sukces połowiczny, ponieważ zaangażowanie w inne problemy bieżące uniemożliwiły mu przeprowadzenie do końca badań naukowych i ukończenie doktoratu.