niedziela, 3 listopadaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Wąsosz: Ludzi lekceważyć nie można

Rozmowa z burmistrzem Wąsosza Zbigniewem Stuczykiem

Zarządza pan od lat firmą specyficzną, spektakularną, w której zatrudnionych jest kilkadziesiąt osób, gdzie obraca się niemałymi środkami finansowymi. A ponadto działalność tej instytucji przenosi się na obszar całej gminy, bowiem od pracy samorządu zależy w dużej mierze jakość życia wielu ludzi. Można by śmiało powiedzieć, że to swoiste przedsiębiorstwo wielobranżowe podzielone na odpowiednie referaty.

Rzeczywiście tak to wygląda, bowiem urząd gminy, gmina to tak naprawdę przedsiębiorstwo. A w naszym urzędzie mamy referat księgowości, referat rolnictwa i gospodarki nieruchomościami, referat budownictwa i inwestycji, referat zajmujący się ochroną środowiska, a poza tym urząd stanu cywilnego i wydział komunikacji. Zazwyczaj wydziały komunikacji znajdują się w starostwach powiatowych, ale Wąsosz jest jedną ze 116 gmin w kraju, w której znajduje się wydział komunikacji. Ponadto mamy także referat obrony cywilnej i bezpieczeństwa przeciwpożarowego oraz ośrodek pomocy społecznej. No i oczywiście są także zastępca burmistrza, sekretarz i sekretariat.

Dlaczego w Wąsoszu jest wydział komunikacji?

Wiedzieliśmy dobrze, że mieszkańcy wszystkich gmin mają ogromne problemy z dotarciem do wydziałów komunikacji w starostwach powiatowych. Dotyczy to nie tylko dojazdów do miejscowości, ale również stania w długich kolejkach. Gdy powstały wydziały komunikacji w starostwach powiatowych, mieszkaniec otrzymywał odpowiedni numerek na któryś dzień i przyjeżdżał do tej kolejki. Dzisiaj nasz wydział komunikacji obsługuje gminy Wąsosz i Jemielno, a kolejek w zasadzie nie ma. Owszem, przy zmianie programu CEPiK – Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców – dotknęły nas pewne perturbacje, ponieważ ten program działał nie najlepiej i wtedy kolejki się pojawiły, ale od półtora miesiąca sytuacja jest już opanowana i znowu wszystko działa świetnie. Przecież funkcjonowanie gminy oparte jest na założeniu, aby urząd był bliżej mieszkańców i dlatego też mieszkańcy naszej gminy mają wydział komunikacji na miejscu.

Czy jest taki referat w waszym urzędzie, który zasługuje na szczególne wyróżnienie?

To niewątpliwie referat budownictwa i inwestycji oraz referat rolnictwa, gospodarki gruntami i nieruchomościami. Właśnie referat budownictwa i inwestycji w największym stopniu tworzy zewnętrzny wizerunek gminy, ponieważ po realizacji zadań infrastrukturalnych mieszkańcy najlepiej widzą i odczuwają, co się dla nich robi.

To przecież m.in. drogi, kanalizacja, wodociągi, szkoły i przedszkola…

– …a ten referat mocno związany jest z zamówieniami publicznymi, które prowadzi zastępca burmistrza Grzegorz Kordiak. A w tym roku realizujemy naprawdę sporo inwestycji o niemałej wartości.

Staracie się w Wąsoszu m.in. o to, aby wasz urząd był blisko mieszkańców, a ci mieszkańcy, petenci, klienci i obywatele przychodzą do waszych referatów ze wszystkimi swoimi ważnymi sprawami. Ale przychodzą także do pana. Czy przyjmuje pan mieszkańców w jakiś określony dzień?

Takim wyznaczonym dniem przyjęć jest każdy poniedziałek, ale przyjmuję ludzie we wszystkie dni, oczywiście jeśli jestem akurat w urzędzie i gdy nie mam umówionego spotkania. Krótko mówiąc, ja zawsze przyjmę mieszkańca.

A z jakimi sprawami przychodzą do pana ludzie?

Niektóre pewnie wywołałyby uśmiech, a inne łzy, ale są to przeróżne sprawy dotyczące choćby relacji sąsiedzkich, np. zaoranej miedzy lub zaoranej drogi, a także kłopotów ze znalezieniem pracy. Osiem, dziesięć lat temu bezrobocie było zdecydowanie wyższe i pamiętam wtedy, że gdy w poniedziałki przyjeżdżałem do pracy, to przed urzędem oczekiwało już na mnie czasami kilkadziesiąt osób. Drugim newralgicznym tematem są mieszkania, a następnym wycinka drzew. Wszystkich ludzkich spraw trzeba wysłuchać i w razie możliwości pomóc. Stosunki międzysąsiedzkie są czasami skomplikowane i trudne. Ludzie się oskarżają, bywało też, iż dowiadywałem się, że jakaś mieszkanka zaszła w ciążę, a jej mama tego nie zaakceptowała i musi się wyprowadzić z domu. Przyznam otwarcie, że czasami czuję się jak spowiednik.

Czy jakaś sprawa szczególnie utkwiła w pańskim sercu?

Przyszedł do mnie kiedyś zawsze pogodny i wesoły starszy pan, który poskarżył się na pracowniczkę naszego urzędu. Powiedział m.in., że urzędniczka go ubezwłasnowolniła, kazała mu złożyć trzy podpisy i nadmienił, iż powinienem ją ukarać. A ja mu na to: „Właśnie przed trzema dniami tę panią zwolniłem”.

Co on na to?

Zakrzyknął: „Jest pan piorun, a nie burmistrz! Dziękuję! La, la la, la…” – i pobiegł w podskokach (śmiech).

Czy często ludzie skarżą się na urzędników?

Czasami tak, ale ostatnio najwięcej skarg wpływa na budżetowy Zakład Gospodarki Komunalnej i muszę przeanalizować, co jest tego powodem. Zdaję sobie sprawę z tego, że ich praca jest wyjątkowo trudna, bo to komin zatkany, a tu kapie z kranu, a do tego w piecu się nie pali i coś zaciekło na ściany – i takich spraw jest chyba najwięcej. Bywały także skargi na pracownika, które skutkowały tym, że urzędnik musiał odejść z urzędu.

A czy zdarza się, że mieszkańcy przychodzą, aby pochwalić urzędnika za jego pracę?

To zupełnie sporadyczne przypadki, choć czasami słyszałem od ludzi, że pracownik jest miły i sympatyczny i na przykład, że dotrzymał słowa.

Pewnie dzieje się tak dlatego, że ludzie wychodzą z założenia, że tak po prostu powinno być i że urzędnicy powinni pracować dobrze.

Obiegowa opinia głosi, że urzędnicy rozpoczynają dzień od zaparzenia kawy i jakiegoś ciastka. Ale na przykład ja kawy nie piję.

Stoi przed panem herbatka…

No właśnie, ale mówiąc poważnie to z tą kawą nie jest prawda. Rozpoczęliśmy naszą rozmowę o siódmej rano i widziałem, jak wszyscy pracownicy naszego urzędu przyszli do pracy punktualnie. My naprawdę jesteśmy dla mieszkańców, bowiem za ich pieniądze tutaj pracujemy i tę robotę powinniśmy szanować, także nie spóźniając się do pracy. Ludzi lekceważyć nie można. Choć czasami bywają sytuacje wyjątkowo trudne, wręcz dramatyczne. Jeden z mieszkańców potrafił przyjść do mnie do gabinetu i położyć się na podłodze. Wymyślił jakąś sprawę i oznajmił, że nie wyjdzie z pokoju, dopóki ten problem nie zostanie załatwiony. A ja cóż, podpisuję jakiś papier, aby tylko sobie poszedł. Zdarzyło się też, że mężczyzna – który miał pretensje do pracowników – wszedł na drzewo przed urzędem i się do niego przykuł. Tego pana z łańcuchem później odwoziłem do domu, chciał usiąść na tylnym siedzeniu, ale się na to nie zgodziłem. Ten pan jest wyjątkowo trudny, ma osiemdziesiąt parę lat, a pierwsze jego niełatwe wizyty w urzędzie rozpoczęły się gdzieś przed dwunastu laty. Czasami przychodzą ludzie i bardzo dziękują za załatwienie sprawy, są i tacy, którzy chcieliby coś ofiarować. Tych proszę, aby tego nie robili. Najlepszą nagrodą dla mnie jest słowo „dziękuję” i uśmiech. To zupełnie wystarczy i buduje.

Już nieomal połowa roku, a terminu wyborów samorządowych jeszcze nie ma.

Najprawdopodobniej będzie to 21 października, a druga tura to 4 listopada. Zastanawiałem się nad sposobem prowadzenia kampanii wyborczej, ale chyba najlepszym jest dobra praca całego naszego zespołu. Jednostka znaczy mało, ale razem możemy zrobić naprawdę niemało. Nasza załoga w Wąsoszu pracuje na dobrym poziomie, choć pewnie ideałami nie jesteśmy…

Rozmawiał Sławomir Grymin