Cisza wypełnia sale koncertowe, kurtyny zasłoniły teatralne sceny… To czas trudny, ale czas, w którym jest miejsce na wspomnienia, na przywołanie tego, co było piękne i ważne, przywołanie ludzi, którzy owo piękne i ważne w naszych wspólnych przestrzeniach tworzyli. Takim człowiekiem był dla świata polskiej kultury i bliżej – dla dolnośląskiej stolicy – IGOR PRZEGRODZKI. Wielki aktor i niezwykle twórcza osobowość.
– To był nasz guru! – wspomina dawny student Igora Przegrodzkiego, Wojciech Dąbrowski, współdyrektor Wrocławskiego Teatru Komedia. – Był dziekanem Wydziału Aktorskiego PWST we Wrocławiu, naszym wykładowcą, a wielu z jego uczniów do dziś jest chlubą polskich scen. Pamiętam, jak wiele razy nam powtarzał na zajęciach: prawdziwymi aktorami to wy, dzieci, będziecie po dziesięciu latach w teatrze… – uśmiecha się Wojciech Dąbrowski. – Warto też podkreślić, że większą część swego bogatego artystycznego życia spędził na scenach Teatru Polskiego we Wrocławiu.
To właśnie sprawa kluczowa: we Wrocławiu. Obaj dyrektorzy Wrocławskiego Teatru Komedia – Wojciech Dąbrowski i Paweł Okoński – chcąc, aby owa wrocławskość Igora Przegrodzkiego stała się jeszcze bardziej wyrazista, w kwietniu roku 2016 wystosowali do ówczesnego przewodniczącego Komisji Kultury i Nauki Rady Miejskiej Wrocławia, Jerzego Skoczylasa, wniosek o nadanie jednej z ulic dolnośląskiej stolicy nazwy: ulica Igora Przegrodzkiego.
– Ta inicjatywa znalazła bardzo szybko poparcie nie tylko w świecie teatralnym, docierały do nas listy od wielu wrocławian, którzy tak jak i my, uważali, że Igorowi Przegrodzkiemu – jakbyśmy to dziś powiedzieli – ta ulica po prostu się należy. Tylko jak o nią zawalczyć? – rozkłada ręce Wojciech Dąbrowski. – Pomysł wykiełkował cztery lata temu, dzięki anonimowemu listowi tajemniczej teatromanki, który znaleźliśmy w teatrze. Dokładnie 4 kwietnia 2016 roku wysłaliśmy nasz wniosek do ówczesnego przewodniczącego Komisji Kultury i Nauki, Jerzego Skoczylasa, ale na odpowiedź pozytywną na naszą inicjatywę czekamy do dziś. Pozytywną, bo odpowiedź jako taką owszem, otrzymaliśmy w kwietniu 2016, i dowiedzieliśmy się z niej, że Komisja zwróciła się do Biura Rozwoju Wrocławia ds. Spraw Systemu Informacji Przestrzennej UM Wrocławia o „uzupełnienie rejestru nazw ulic, placów i parków o wskazaną propozycję nazewniczą celem stworzenia możliwości wykorzystania przedmiotowej nazwy podczas nadawania nazw mającym powstać we Wrocławiu ulicom”.
I to by było na tyle, jeśli idzie o zainteresowanie Komisji Kultury ulicą Igora Przegrodzkiego.
– A ta ulica Igorowi Przegrodzkiemu naprawdę się należy, należy się też Wrocławiowi – zauważa Wojciech Dąbrowski. – Tak wiele powstaje nowych ulic, może warto pomyśleć o nazywaniu ich nazwiskami zasłużonych dla kultury wrocławian?
Zacznijmy więc od ulicy Igora Przegrodzkiego, który od 1949 roku do roku 1999 stworzył na wrocławskiej scenie dziesiątki wybitnych kreacji… Robespierre w Dantonie Stanisławy Przybyszewskiej, Prospero w szekspirowskiej Burzy, Król-Ojciec w Ślubie Gombrowicza… A do tego filmy, spektakle Teatru Telewizji. Ulubiony aktor wielkich reżyserów – m.in. Jerzego Jarockiego, Jakuba Rotbauma, Krystyny Skuszanki i Jerzego Krasowskiego. I wspomnienia – o białym fartuchu, w którym Przegrodzki chodził w teatrze, o jego elegancji, kulturze, o tym, jakim wzorem był dla tych, którzy go otaczali. Także dla Wojciecha Dąbrowskiego…
– Zagrałem z Igorem w sztuce Ostatnie kwadry Furio Bordona – wspomina. I dziś ze wzruszeniem mówi: – Kochałem ten spektakl… Sztukę Bordone napisał w roku 1993, dla Marcelo Mastroianniego – czyli główną rolę zagrać musi w niej wielki naprawdę aktor. I tak się na wrocławskiej scenie Na Świebodzkim stało, bowiem w wyreżyserowanym przez Jana Englerta spektaklu Ostatnie kwadry – to była polska prapremiera tej sztuki, która odbyła się 17 grudnia 1997 roku – Ojca grał Igor Przegrodzki.
Anita Tyszkowska