Ubiegły rok był dla wrocławskiego Muzeum Narodowego wyjątkowy nie tylko z okazji 75. rocznicy powstania. To dla tej arcyważnej placówki Dolnego Śląska (i nie tylko) także rok rekordowej frekwencji. Czegoś takiego jeszcze nie było.
W ciągu dwunastu miesięcy ubiegłego roku Muzeum Narodowe we Wrocławiu odwiedziło prawie 800 tys. osób. W czterech oddziałach placówki – Gmach Główny, Panorama Racławicka, Muzeum Etnograficzne, Pawilon Czterech Kopuł – pokazanych zostało kilkanaście bardzo ciekawych wystaw. Pracownicy i współpracownicy muzeum przygotowali także ponad 1500 lekcji muzealnych oraz 463 inne imprezy o charakterze edukacyjnym. Naprawdę działo się, a ci, którzy tego nie doświadczyli osobiście, mogą jedynie żałować.

Ów żal i gapiostwo można jednak nadrobić. Co prawda wystaw czasowych (chociażby takich jak „Szaleństwo rokoka!”) już nie mamy szansy obejrzeć, ale wrocławscy muzealnicy nie próżnują. Przygotowują kolejną dawkę wrażeń na 2024 rok. Oczywiście cały czas są też wystawy stałe, ale nie zbraknie również pokazów czasowych.
Rok rozpoczęła w Gmachu Głównym, chociaż wernisaż był jeszcze w grudniu (o czym już pisaliśmy), wystawa „50 na 50. Jubileusz 50-lecia Działu Sztuki Wydawniczej Muzeum Narodowego we Wrocławiu”. Przygotowana przez Jakuba Macieja Łubockiego jest kolejną odsłoną muzealnej kolekcji gromadzącej artefakty związane z procesem publikowania. Znajdziemy tam bogactwo książek, ilustracji, krojów pisma, makiet wydawniczych i innych unikatowych obiektów przynależących do świata książki, druku i pisma.
W połowie stycznia udostępniony został natomiast jeden z ostatnich rysunkowych cyklów Artura Grottgera pn. „Wojna”. To zaledwie jedenaście rysunków, wykonanych na kartonach ciemną i jasną kredką, ale naprawdę zatrzymajcie się na tej wystawie chociaż chwilę dłużej. Wizja okrucieństwa wojny, jej konsekwencji, dramatyzm chwili, konieczności podjęcia decyzji są tutaj uniwersalne. Bez wątpienia wpisują się one w tematykę romantyzmu, którą dzisiaj tak wielu przyjmuje z grymasem „youtubowego wyjałowienia”. Pomyślmy, zastanówmy się, co tak naprawdę się liczy. I czy ślady przeszłości (choćby zatrzymane przez Grottgera) nie są czasami ważne, by ze spokojem, rozsądkiem i przezornością budować przyszłość…

Rysunki Artura Grottgera możemy oglądać w Gmachu Głównym do połowy czerwca. A co jeszcze w tym roku? Wrocławscy muzealnicy przygotowali 17 wystaw. To bardzo różne projekty, ale – jak sądzę – każdy znajdzie coś dla siebie. Między innymi w lutym w Muzeum Etnograficznym „Rzeczy przysposobione”. To może być interesujące spotkanie z tematyką poniemieckości, którą zastali repatrianci we Wrocławiu i Szczecinie. To także tematyka pokresowości… Jak to wszystko budowało i buduje naszą przestrzeń? W marcu w Pawilonie Czterech Kopuł retrospektywna wystawa twórczości Bożeny Biskupskiej. W maju w Gmachu Głównym „Poszukiwania artystyczne Marka Oberländera”. Latem w Pawilonie Czterech Kopuł monograficzna wystawa Marii Pinińskiej-Bereś. Natomiast jesienią w Muzeum Etnograficznym sztuka trudna i wyjątkowa, czyli „Obłęd. Przypadek Mariana Henela – Lubieżnika z Branic”.
To oczywiście tylko kilka przykładów z bogatego kalendarza wystaw, które niedługo omówimy szerzej.
(tm)