czwartek, 5 grudniaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Tajemnicze królestwo

To, że sztuka buduje osobowość, że stwarza duchowe bogactwo, że czyni nas lepszymi – to rzecz oczywista. Tak oczywista jak i to, że ze sztuką obcować warto od najmłodszych lat, także ze sztuką operową. Warto więc zaprowadzić malucha do pięknego gmachu przy Świdnickiej 35, aby uczył się opery, bo tam na otwarcie sezonu 2016/2017 czeka na najmłodszych widzów dla nich przygotowany program – „Tajemnicze królestwo – opera dla dzieci”.

Nowy operowy sezon zaczyna się w tym roku w październiku propozycją dla najmłodszych widzów – 11 października (godz. 10 i 12) święto baśniowej klasyki – Czerwony Kapturek Jiřego Pauera, czyli wariacje na temat bajki braci Grimm. Pojawiają się w Kapturku… i tradycyjne baśniowe postaci bliskie dzieciom, i te już nie grimmowskie, ale znane ze współczesnych bajek telewizyjnych i gier komputerowych. Spektakl to także spotkanie z postaciami znanymi i kochanymi – bo przecież nawet Wilk ma swoje dobre strony!

Za to 28 października (godz. 10 i 12) czekać na operowej scenie będzie na najmłodszych widzów ktoś nieco dziwaczny, nieco tajemniczy, ale cudownie zabawny – niejaki Sid. Sid to wąż. Wąż, który chce śpiewać. A co? Nie wolno? Na to pytanie odpowiada Malcolma Foxa Sid – wąż który chciał śpiewać – propozycja nie do odrzucenia: tytułowy Sid tańczy w cyrku, ale jego największym marzeniem jest śpiew. A że cyrk – jak to cyrk – wędruje, Sid swoje wokalne próby dostosowuje do miejsca, gdzie cyrk rozbił swój namiot. I tak w słonecznej Italii trenuje operowe bel canto, w Nowym Jorku – daje czadu jak gwiazda rocka… A mali widzowie świetnie się bawią, ucząc się przy okazji o teatrze muzycznym tyle, ile nie nauczyliby się na żadnej szkolnej lekcji. Sid… i Czerwony Kapturek to część projektu „Tajemnicze królestwo – opera dla dzieci”, który ma zarazić najmłodszą widownię operowym bakcylem. Wiadomo – czym skorupka za młodu nasiąknie, tym w dojrzałości pachnieć będzie…

A że takie zarażanie jest skuteczne, widać na widowni „dorosłych” oper – wielu widzów, dziś odwiedzających operę, też po raz pierwszy trafiło na Świdnicką 35, będąc prowadzonym przez rodziców za rękę. Jestem tego przykładem. Trzeba więc także i dobrze zabakcylonym operowo coś na początek nowego operowego sezonu zaproponować. Ja wybieram Piotra Czajkowskiego i Eugeniusza Oniegina (29, 30 października). Niespełniona miłość młodych i miłość spełniona dojrzałego mężczyzny, przyjaźń, która kończy się strzałem w serce… Wrocławski Oniegin (przygotowany przez Yurija Aleksandrova) jest może teatralnie niedoskonały, ale inscenizacyjne potknięcia w jakiś paradoksalny sposób dodały spektaklowi kiczowato-campowego wdzięku. I świetnie, bo czyż świat miłości nie jest z samej swej natury nieco kiczowaty? Premiera Eugeniusza Oniegina w lutym 2015 roku była ważnym wydarzeniem nie na tylko na wrocławskiej operowej scenie – to znakomici soliści i orkiestra, która zabrzmiała pod batutą Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego bardzo dobrze, pokazując, jak cudowny jest Czajkowskiemu właściwy język operowy. Napisałam wtedy, że „Oniegin, dobryj moj prijatiel” (to oczywiście cytat z Puszkina), wart jest wyprawy do wrocławskiej opery, nawet gdy wymaga to dalekiej podróży. A że spektakl nie jest doskonały? Cóż, „nobody isn’t perfect…” Teraz – gdy Oniegina widziałam już razy kilka, dodam, że ta właśnie niedoskonałość tworzy wartość sztuki. Każdej. Także operowej.

Czyli początek nowego sezonu – 2016/2017 – to coś dla najmłodszych, młodych i dojrzałych, czyli każdy znajdzie coś dla siebie. Coś, co wzbogaci duszę i ucieszy ucho i oko.

Anita Tyszkowska

www.opera.wroclaw.pl