czwartek, 25 kwietniaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Szympansy znudzone koronawirusem

Rozmowa z RADOSŁAWEM RATAJSZCZAKIEM, prezesem zarządu ZOO Wrocław sp. z o.o.

Epidemia koronawirusa dotknęła wszystkich, także wrocławski ogród zoologiczny.

– Funkcjonowanie naszego ogrodu zoologicznego w dużym stopniu polega na odwiedzaniu go przez przyjezdnych. Ogród zmienił w pewien sposób turystyczną mapę Polski, ściągając do Wrocławia wielkie rzesze turystów. W sezonie głównym 80 procent zwiedzających stanowią przede wszystkim właśnie przyjezdni, a w ubiegłym roku odwiedzili nas goście z 77 krajów świata, w tym m.in. z Azerbejdżanu, Bośni i Hercegowiny, Lichtensteinu, Watykanu, San Marino, Monako, Korei Północnej, Republiki Południowej Afryki i Argentyny. Dzisiaj – w związku z pandemią – korzystamy jedynie z ograniczonego rynku lokalnego, bowiem turystyka przyjazdowa jeszcze się nie zaczęła i w związku z tym nie ukrywamy wcale, że rok 2020 będzie dla nas bardzo ciężki.

Pewnie dlatego, że dochody zoo spadły…

– …i to zdecydowanie, lecz na szczęście korzystamy z zapasów, które gromadziliśmy na ewentualność jakiejś katastrofy, ale myśleliśmy czasami raczej o klęsce powodzi, a nie o koronawirusie, bowiem tego nikt nie mógł przewidzieć. Te zapasy dzisiaj pozwalają nam żyć i istnieć w miarę spokojnie, oczywiście bardzo oszczędzając na wszystkim, co tylko jest możliwe. Korzystamy również z pewnych elementów rządowej tarczy, ale to nie jest wcale proste i wymaga niemało czasu.

Czyli w ogrodzie wrocławskim nastał czas zaciskania pasa.

– Tak zresztą jak wszędzie, i to czeka nas wszystkich, choć niektórzy pewnie nie zdają sobie z tego sprawy, ale przez jakieś dwa lata trzeba będzie mocno zaciskać pasa.

A jak epidemia wpłynęła na mieszkańców zoo? Przecież zwierzęta są bystrymi obserwatorami, a przestali je odwiedzać ludzie będący stałymi elementami krajobrazu ogrodu. Jak na to zareagowały?

– Bardzo różnie, w zależności od gatunku i od poszczególnych osobników. Wiele z nich nie jest świadomych tego, co dzieje się na zewnątrz i ograniczają się jedynie do swoich terytoriów, terrariów i wybiegów. Jeżeli tych granic się nie narusza, to te zwierzęta zupełnie nie reagują. To przede wszystkim gady, płazy, owady i ryby. Natomiast zwierzęta znacznie bardziej rozwinięte, które trochę myślą i dużo muszą się uczyć, reagowały różnie. Szympansy na przykład nudziły się wyraźnie, bowiem dla nich człowiek stanowi rozrywkę, taką inną małpę. A niektórzy nasi podopieczni zaczęli dziczeć. Co ciekawe, gdy jest dużo ludzi, to tygrysy leżą sobie albo śpią, a teraz, gdy było pusto i je odwiedzałem, towarzyszyły mi wzdłuż całego wybiegu.

Jak pandemia wpłynie na wzbogacenie oferty wrocławskiego zoo?

– Oczywiście działalność w ramach programów hodowlanych nadal istnieje, lecz niestety wiele ogrodów zachodnich ma podobne co my, a nawet większe problemy i część koordynatorów pracuje tylko w domu lub w ogóle jest w pracy zawieszonych. Także transporty zwierząt są bardzo utrudnione i sporadyczne. My musimy niektóre zwierzęta wysłać, bowiem jesteśmy ofiarą sukcesu i zwierzaki mnożą się u nas na potęgę. Zatem z początkiem lipca mają od nas wyjechać do Francji dwa manaty, których mamy już siedem, a ile można mieć manatów? Krótko mówiąc, wiele zwierząt czeka na transport zarówno od nas, jak i do nas. A niedawno przyjechały do Wrocławia pawie kongijskie, które są u nas po raz pierwszy i powoli uzupełniamy obsadę nowej ptaszarni powstającej w szybkim tempie – m.in. są to ptaki rajskie z Papui Nowej Gwinei.

Zatem zapraszamy wszystkich do wrocławskiego ogrodu zoologicznego…

– …który przeżył już dwie wojny światowe i pewnie przetrzyma także epidemię koronawirusa.

Rozmawiał Sławomir Grymin