Dwadzieścia lat temu, gdy gmach opery był remontowany, dyrektor Ewa Michnik postawiła na nową dla Wrocławia – i nie tylko! – operową jakość. Superspektakl, megawidowisko… Pierwsza była Aida. A potem kolejne operowe superprzeboje, z wagnerowską tetralogią łącznie, zamykały kolejne operowe sezony. Nowy dyrektor wrocławskiej opery Marcin Nałęcz-Niesiołowski te tradycje postanowił kontynuować.
Pierwszy sezon nowej wrocławskiej dyrekcji operowej zamknął megaprzebój, operowy hit wszech czasów – Faust Gounoda, z którym popularnością może równać się chyba tylko Carmen. Mefista Złotego cielca i Serenadę znamy wszyscy – jak arię torreadora.
Reżyserka spektaklu Beata Redo-Dobber stanęła przed zadaniem trudnym niezwykle – Hala Stulecia ma bowiem swoje wymagania – i poradziła sobie z nimi znakomicie! Obrotowa scena, dzięki której wędrowaliśmy z sypialni do szatańskich czeluści, kościoła i baru, orkiestra jakby wmontowana w scenę. Do tego oddział wojska. Do tego – pudle, czyli przez Goethego wprowadzony obraz Szatana… Wszystko zaś dzieje się teraz, współcześnie, co rewelacyjnie podkreślają projekcje, wizualizacje i gra świateł. I tylko szkoda, że kostiumy jakieś takie nijakie…
Pamiętać przy tym należy, że megaspektakle to nie opery, ale sztuka popularna z jej barwnością, z ekscytacją, jaka towarzyszy uczestniczeniu w wielkiej grupie, połączonej wspólnymi emocjami. To przecież odmiana uczestnictwa w supermeczu! Do tego najpierw oczy, potem uszy, choćby dlatego, że megaspektakle z natury swojej muszą być nagłaśniane. Megaopera to po prostu odmienny gatunek sztuki niż opera bez „mega”. Ani lepszy, ani gorszy. Inny, ale także dostarczający muzycznych radości – orkiestra pod batutą Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego brzmiała świetnie, soliści także nie zawiedli. Mefisto – Peter Martinčič – był prawdziwie operowym Szatanem: bez metafizycznych ambicji, bawiącym publiczność dandysem, który flirtuje z Martą – rewelacyjną Jadwigą Postrożną. Para kochanków – Małgorzata (Iwona Socha) i Faust (Sebastien Gueze) – także stanęła na wysokości Faustowskiego zadania.
A ja na długo zapamiętam Noc Walpurgii – stworzony przez Jacka Tyskiego i coraz lepiej dysponowany balet, niezwykle sugestywny i barwny baletowy obraz…
Zamknięcie sezonu 2016/2017 bardzo było udane, cały sezon zresztą także – można nawet powiedzieć, że nasza opera znowu buduje nową jakość.
Teraz czekamy na równie udany sezon 2017/2018.
Anita Tyszkowska