Kiedy kilkanaście lat temu wybraliśmy się na trochę dłuższy urlop na daleki Madagaskar, nie przypuszczaliśmy, że podróż ta tak silnie odciśnie się w naszej pamięci.
Madagaskar, ogromna wyspa leżąca u południowo-wschodnich wybrzeży Afryki, jest zapewne marzeniem bardzo wielu osób chcących poznawać świat. W jakiś wyjątkowy sposób być może dotyczy to Polaków, a szczególnie mojego pokolenia. Pokolenia wychowanego między innymi na książkach Arkadego Fiedlera, który ludziom i przyrodzie Madagaskaru poświęcił sporo miejsca. Opowieści o krainie lemurów, drogach wysadzanych baobabami, wielkich motylach, lasach nie do ogarnięcia towarzyszyły mojemu dzieciństwu i młodości. Znaliśmy też niezwykłą historię o. Jana Beyzyma, który już pod koniec XIX wieku pojechał na Madagaskar, by pomagać chorym na trąd. Kiedy więc pojawiła się szansa, by dotknąć Czerwonej Wyspy…

A szansę tę dał mi i moim przyjaciołom Marek Maszkowski, mój bliski kumpel z ogólniaka, który swoje dorosłe życie postanowił podarować innym. W połowie lat 80. ubiegłego wieku przyjął święcenia kapłańskie w Zgromadzeniu Księży Misjonarzy Wincentego a Paulo. Trochę czasu spędził w polskich parafiach, dłuższą chwilę w Ukrainie, był też Paryż… Jednak jego życie to właśnie Madagaskar.
Kontakt z Markiem Maszkowskim zaowocował wyjazdem na południe Madagaskaru, na tereny misyjnej posługi polskich kapłanów. Praca polskich misjonarzy świętego Wincentego a Paulo na Madagaskarze rozpoczęła się w 1970 roku. Polscy kapłani podjęli posługę misyjną głównie w diecezji Tolagnaro (Fort Dauphin). Podjęli pracę w Ranomafanie (gorąca woda) a następnie w Mananteninie (tenina to jest rodzaj kłującej trawy, miejsce, gdzie rośnie ten rodzaj trawy). Te dwie misje położone są w dorzeczu rzeki Manampanihy (siedlisko dużych nietoperzy). Ranomafana w górnym biegu, a Manantenina w dolnym. Samo miasteczko Manantenina położone jest w pobliżu Oceanu Indyjskiego. Tam też swoje miejsce na ziemi odnalazł Marek Maszkowski.

Południe Madagaskaru to miejsca sporadycznie odwiedzane przez przyjezdnych. Dalekie, biedne, doświadczane na przemian suszą i trudnymi do opisania cyklonami. Zresztą cała wyspa to świat wielkiej potrzeby. I właśnie między innymi polscy misjonarze starają się choć w niewielkim stopniu temu zaradzić.
Z Markiem Maszkowskim (zmarł na Czerwonej Wyspie w sierpniu 2016 roku, mając zaledwie 57 lat) przemierzyliśmy dziesiątki kilometrów pieszo, samochodem terenowym, łodzią. Zobaczyliśmy, jak wiele dla mieszkających tam Malgaszy (głównie z plemion Antanosy i Antandroy) robią tam misjonarze i współpracujący z nimi wolontariusze. Szkoły, internaty, ośrodki zdrowia, żywność, pomoc w codziennym życiu… Oczywiście bez pomocy z zewnątrz nie byłoby misyjnego sukcesu. I chociaż jest to kropla w morzu potrzeb, to właśnie z takiego „deszczu miłości” mogą powstać ogrody dobra.

Tomasz Miarecki
Zdjęcia Sławomir Grymin
Darowiznę finansową na rzecz misji można przekazać na konto bankowe:
Bank Pekao S.A.
Nr rachunku: 31 1240 4533 1111 0000 5433 2487
Sekretariat Misyjny Zgromadzenia Księży Misjonarzy
ul. Stradomska 4, 31-058 Kraków