Oczywiście – „Sierpień z Komedią”, który powoli zbliża się do końca. Warto więc się sprężyć i w bardzo bezpiecznych – co dzisiaj niezwykle ważne – warunkach obejrzeć, jak radośnie ten „Sierpień…” się kończy.
– Cóż, jak mawiał klasyk, mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy… – śmieje się Wojciech Dąbrowski, współdyrektor Wrocławskiego Teatru Komedia.
Czy tak samo jest z teatrem? Trudno orzec… Jedno w każdym razie już wiemy: „Sierpień z Komedią” zaczynał się świetnie, teatralnymi hitami, które na scenie WTK zyskały wspaniałe teatralne życie.
– Dzięki temu spotkaniu z naszymi widzami i my, i – sądząc po niezwykle emocjonalnych reakcjach – nasi widzowie odczuliśmy prawdziwą normalność, oswoiliśmy strach, obserwując teatralne światy szalone i radosne… – mówi Wojciech Dąbrowski.
Tak „Sierpień z Komedią” zaczynaliśmy. A jak będziemy kończyć? Także wybuchowo – czyli wybuchami śmiechu, i miłośnie – bo oba zaplanowane na koniec sierpniowego cyklu spektakle właśnie o miłości są. Bardzo różnej, w bardzo różnych warunkach i światach, ale – o miłości, czyli uczuciu, które wiele przysparzać może szczęścia, ale i wiele zamieszania czynić.
Pierwszy spektakl to Boeing, Boeing Marca Camolettiego, drugi – Damski biznes Marcii Kash i Douga Hughesa …
Boeing Boeing (21, 22 sierpnia) opowiada historię Maksa i jego (licznych i ślicznych…) narzeczonych, przy czym wszystkie damy serca Maksa są stewardesami. Każda z nich sądzi oczywiście, że to ona jest tą jedną, jedyną i że to na lądowanie jej samolotu Maks czeka… Rzecz wydaje się bardzo trudna do bezkolizyjnego ustawienia, ale od czegóż precyzyjna organizacja? To dzięki niej i dzięki pomocy niezawodnej – choć nie stroniącej od sarkastycznych uwag – służącej Nadii wszystko jakoś gra, bo Nadia – w rewelacyjnej interpretacji Doroty Wierzbickiej-Matarrelli – czuwa nad wszystkim, klei to, co się rozpada… I dzięki niej Maksowi zawsze udaje się skoordynować wizyty kolejnych narzeczonych. Co stanie się jednak, gdy z powodu niewielkich zmian w ruchu lotniczym wszystkie one zjawią się u Maksa niemal w tej samej chwili?
Tak jak Boeing…jest historią miłosną przedmałżeńską, tak Damski biznes (28, 29 sierpnia) to dzieje miłości małżeńskiej. Oto dwie bizneswomenki, które postanowiły spełnić największe marzenie życia i z rozmachem próbują znaleźć swoje miejsce w ekscytującym i lukratywnym świecie mody, projektując superbieliznę. Jednak świat pełen bielizny, apaszek, modnych butów – a przede wszystkim przystojnych i seksownych modeli – staje się zbyt podejrzany dla ich mężów, panów statecznych (i zazdrosnych…). Panie swoje projekty biznesowe przed mężami ukrywają, ale rzecz na jaw wychodzi i panowie – wcielając się w rolę domorosłych Poirotów – biorą się za śledztwo w sprawie owych podejrzanych damskich działań. A skutek jest taki, że stać się muszą kobietami, i to w bieliźniano-frywolnej wersji, co naturalnie powoduje szalone zawirowania, zabawne bardzo qui pro quo i mocno zaskakujące zwroty akcji. I daje aktorom szanse na zaprezentowanie teatralnej sztuki na bardzo wysokim poziomie, co pokazuje – jako wzięty adwokat Paul Prichard – Wojciech Dąbrowski, któremu udaje się rzecz teatralnie wielka: mężczyzna, w damską bieliznę przejrzysto-ozdobną przebrany, nie parodiuje kobiety; potrafi kobietą być – uroczą, kokieteryjną, a jednocześnie jakoś inną, jakoś dziwną…
Oba spektakle pokazują to, że jak się chce (i potrafi!), to można bardzo trudny gatunek – komedię – przyrządzić scenicznie tak, że nie tylko bawi i cieszy, ale i uczy. Czego? Przede wszystkim tolerancji wobec inności, wobec ludzkich słabości, i radości z bycia razem.
Ata