środa, 6 listopadaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Pora odpłacić się zwierzętom

Rozmowa z RADOSŁAWEM RATAJSZCZAKIEM, prezesem zarządu ZOO Wrocław sp. z o.o.

Jaki był rok 2021 dla wrocławskiego ogrodu zoologicznego?

– Nie był to łatwy rok, bowiem zaczął się obciążeniami pandemicznymi, w zasadzie padła turystyka krajowa i przez pierwsze miesiące osiągaliśmy bardzo słabe wyniki finansowe. Przychody zoo polegają przede wszystkim na odwiedzinach przyjezdnych, a mieszkańcy stanowią niespełna 30 procent odwiedzających zoo. Dopiero w czerwcu ludzie zawitali do nas gremialnie, co spowodowało nieprawdopodobnie dobre wyniki finansowe, najlepsze w historii zoo.

Jak jest dzisiaj, na progu roku 2022?

– Zoo jest bardzo dobrze zabezpieczone pod wieloma względami i nie jest nam straszny nawet kolejny lockdown.

Jest pan zbyt skromny, bowiem w tych nienormalnych czasach zarządzane przez pana zoo dawało sobie świetnie radę, a Gmina Wrocław nie musiała dopłacać do funkcjonowania ogrodu. Krótko mówiąc, byliście finansowo samowystarczalni, co jest niezaprzeczalną wartością dodaną.

– Rzeczywiście jesteśmy w pełni samowystarczalni. Teraz ruszyliśmy już z remontami, które były trochę zawieszone. Budujemy też woliery zewnętrzne, a w starej części ogrodu zaczynamy budowę obiektu dla dużych dzioborożców. Będziemy również robić nową weterynarię, a za chwilę ruszy przebudowa byłego pawilonu krokodyli. Zatem dalej się rozwijamy i zoo się zmieni, bowiem zmieniać się musi.

Radosław Ratajszczak

W roku 2021 zmarł pana poprzednik, były wieloletni dyrektor wrocławskiego zoo Antoni Gucwiński, który wraz z żoną Hanną szefował tutaj…

– …przez 44 lata. Państwo Gucwińscy przeżyli część ogromnej ewolucji ogrodów zoologicznych. Na początku pokazywano zwierzęta ku uciesze gawiedzi, później nastały czasy wojenne, w których wiele ogrodów zniszczono, a po wojnie odbudowano je raczej prowizorycznie. Natomiast w latach 80. nastąpiła totalna rewolucja w ogrodach! Pragnę podkreślić, iż praca pana Antoniego Gucwińskiego i jego żony Hanny była niezmiernie istotna dla wrocławskiego ogrodu zoologicznego i dla miasta, i niesamowicie je rozpropagowała. Także dzięki cyklicznemu programowi telewizyjnemu „Z kamerą wśród zwierząt”, który cieszył się ogromną popularnością. Ten efekt trwa do dzisiaj, aczkolwiek młode pokolenie nie zna już tych zasłużonych postaci.

Czasy się jednak zmieniły.

– W latach 70. i 80. wrocławskie zoo było w czołówce krajowej, miało kontakty zagraniczne, a dyrektor Gucwiński był reprezentantem polskich ogrodów na forum międzynarodowym. Ale w końcówce lat 80. narodziło się nowe spojrzenie na ogrody zoologiczne, związane m.in. z ochroną gatunków chronionych i środowiska naturalnego. Ogrody zupełnie się zmieniły, lecz niestety, nie zoo we Wrocławiu.

Później szefem zoo we Wrocławiu został Radosław Ratajszczak, który wcześniej pracowałw poznańskim zoo. Człowiek młodszy, który inaczej postrzegał rozwój ogrodu.

– Ogrodami zoologicznymi interesowałem się od dziecka, a w poznańskim zoo – od kiedy skończyłem siedem lat – byłem codziennie. Później zacząłem trochę jeździć i zwiedziłem kilkadziesiąt zachodnich ogrodów, aż wreszcie dostałem się na kurs dotyczący hodowli gatunków zagrożonych, prowadzony na wyspie Jersey. To mnie ukształtowało, było swoistym otwarciem na inny pogląd, czym są i czym powinny być ogrody zoologiczne. Była to także kuźnia talentów, bowiem z wieloma osobami, z którymi tam byłem, później spotykaliśmy się jako dyrektorzy różnych ogrodów zoologicznych. W roku 1987 dotarłem do wymarzonego Wietnamu, gdzie spotkałem się ze zniszczeniem świata i potrzebą ochrony przyrody od zupełnie innej strony. Także to spowodowało moje inne spojrzenie na ogród. W katach 70. słynny dyrektor zoo w Zurychu Heini Hediger powiedział: „Wstyd mi, że ogrody zoologiczne jeszcze muszą istnieć, ale muszą i coraz bardziej muszą” – i jest to jeden z wielu problemów świata.

We Wrocławiu przejdzie pan do historii jako twórca Afrykarium, co wyróżniło w Europie zarówno zoo, jak i nasze miasto.

– Ten ogród, jak i każdy inny, potrzebował silnika. Ogrody zoologiczne można rozwijać bardzo różnie – także małymi kroczkami i drobnymi inwestycjami. Daje to jakiś efekt, ale mniejszy i rozciągnięty w czasie – trwa to latami. Natomiast wrocławskie zoo potrzebowało silnika, który je napędzi i uniezależni ogród od miejskiego budżetu. A przecież zoo nie będzie nigdy konkurowało z komunikacją, szkołami, szpitalami, bowiem nie ma na to żadnych szans, ale także nie ma potrzeby. Wielu ludzi uważa, iż Afrykarium było celem, ale ono było jedynie środkiem do osiągnięcia celu, czyli odpowiedniego rozwoju ogrodu. To się sprawdziło. Nasz biznesplan zakładał 1 200 000 zwiedzających, a osiągnęliśmy 1 800 000.

Wrocławskie zoo – po wybudowaniu Afrykarium – stało się największą biletowaną imprezą w Polsce…

– …i na tej pierwszej pozycji utrzymujemy się już od wielu lat, a teraz czas na następny duży krok, ale to już nie ze mną.

Dlaczego pan odchodzi z Wrocławia i dokąd?

– Wyjeżdżam wkrótce do Wietnamu, gdzie będę dyrektorem stacji, w której będziemy hodować i chronić najbardziej zagrożone gatunki liściożernych małp. Będę też realizować dwa projekty w naturze – w rezerwacie Van Long i na wyspie Cat Ba, gdzie po raz pierwszy w światowej historii udało mi się sfotografować trzy gatunki małp. Nikt przede mną spoza Wietnamu ich nie fotografował, ponieważ nie widział ich żywych. Jednym z powodów mojego odejścia z wrocławskiego zoo jest to, że chciałbym jeszcze – póki mam siły – zrobić więcej na rzecz bardzo zagrożonych wyginięciem zwierząt. Miałem fajne, ciekawe życie dzięki zwierzętom i przyszła pora im za to zapłacić. Ponadto dzisiaj wszystko jest polityką, za którą nie przepadam, i we wrocławskim zoo potrzebna jest zmiana.

W Wietnamie nie ma polityki?

– Oczywiście jest, ale nie dotyczy żyjących tam małp! Ośrodek jest prowadzony i finansowany przez zoo w Lipsku we współpracy z niemieckim ministerstwem środowiska, które się w nic nie wtrąca – i wietnamskim parkiem narodowym cieszącym się z tego, że ma coś naprawdę dobrego.

Czego pan życzy pracownikom wrocławskiego zoo w 2022 roku?

– Przede wszystkim dalszego rozwoju ogrodu, ponieważ to zapewni jego istnienie na dobrym poziomie. Aby dla zoo zdobyto nowy teren i wybudowano gorylarnię. Tego właśnie serdecznie życzę!

Nasza redakcja – która była z panem od początku – życzy panu wszelkiej pomyślności w Nowym Roku i realizacji wietnamskiej misji. Dziękujemy panu za wiele wywiadów, których wymiar edukacyjny jest nie do przecenienia.

– Współpraca z „Gminą Polską” była również dla mnie wielką przyjemnością, a mnie proszę życzyć tylko zdrowia, bo reszta przyjdzie sama.

Rozmawiał Sławomir Grymin (TS)