Na jednym z blogów opisujących kilka lat temu wystawę na poddaszu Muzeum Narodowego we Wrocławiu można przeczytać: „Bardzo podobają mi się te podniebne sale wystawiennicze, dopiero niedawno uwolniono je spod władzy pająków”.
Dzisiaj o pająkach na poddaszu gmachu głównego wrocławskiego Muzeum Narodowego nikt już nie pamięta. Więcej, miejsce to – chociaż ze stosunkowo krótką historią – rozpoczęło w ubiegłym miesiącu swoje nowe życie. Cofnijmy się jednak kilka lat wstecz…
Wyśniony strych
Remont poddasza Muzeum Narodowego rozpoczął się wiosną 2009 roku. Trwał prawie dwa lata i kosztował ponad 13,5 mln złotych. Powierzchnia wystawiennicza strychu to dwa tysiące sześćset metrów kwadratowych. Marzenia o jego adaptacji zrodziły się wiele lat wcześniej. Ówczesny dyrektor placówki Mariusz Hermansdorfer śnił o miejscu, gdzie można by pokazać prace współczesnych artystów. No i w końcu sen się ziścił. Jesienią 2011 roku, podczas Europejskiego Kongresu Kultury, na poddaszu zagościła kolekcja sztuki współczesnej (w posiadaniu wrocławskiego muzeum jest jeden z największych i najbardziej reprezentatywnych zbiorów sztuki XX i początków XXI wieku). Z mroków magazynów wyłoniły się dzieła Józefa Hałasa, Magdaleny Abakanowicz, Władysława Hasiora, Jerzego Nowosielskiego, Jana Lebensteina, Eugeniusza Gepperta, Zdzisława Jurkiewicza, Katarzyny Kozyry, Marty Deskur…
– Przestrzeń nowej galerii jest bardzo interesująca przez podział więźby dachowej, ale niezwykle trudna do aranżacji. To będzie trochę tak jak tworzenie scenografii w teatrze, musimy w sposób bezkolizyjny połączyć sztukę współczesną z architekturą – mówił wówczas Mariusz Hermansdorfer.
Kolejna przeprowadzka
I udało się. Prezentowana na poddaszu kolekcja sztuki współczesnej cieszyła się dużym zainteresowaniem. Była też wysoko oceniana. Wszystko to przyczyniło się pośrednio do tego, że zapadła decyzja o przekazaniu Muzeum Narodowemu we Wrocławiu kolejnego obiektu, który stworzyłby nową, jeszcze większą przestrzeń dla kolekcji sztuki współczesnej. I tak we władanie muzeum trafił Pawilon Czterech Kopuł. Remont, rewitalizacja i adaptacja tego niezwykłego obiektu (zaprojektowany przez Hansa Poelziga budynek powstał w latach 1912-1913, w 1913 roku zaprezentowano tam wystawę historyczną upamiętniającą setną rocznicę zwycięstwa nad Napoleonem, przez wiele lat należał do Wytwórni Filmów Fabularnych, w 2006 roku pawilon razem z Halą Stulecia został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO) trwała do połowy 2016 roku. I wówczas też Witkacy, Szajna, Beksiński, Kantor, Kozyra, Bałka, Althamer, Abakanowicz i cała reszta przeprowadzili się z poddasza do nowego miejsca. Równie niezwykłego. A poddasze?
Cudo-Twórcy
Po tym jak „współcześni” wyprowadzili się, najwyższa kondygnacja gmachu głównego Muzeum Narodowego gościła kilka wystaw czasowych, ale cały czas przygotowywano zwiedzających do czegoś szczególnego. Tajemnica „wyciekła”, kiedy już oficjalnie obecny dyrektor muzeum Piotr Oszczanowski przedstawił program obchodów 70-lecia Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Jednym z jego głównych punktów było otwarcie nowej wystawy stałej na poddaszu. Jej pierwsza publiczna prezentacja odbyła się 13 lipca. I tak „Cudo-Twórcy” (bo taki tytuł nosi ta naprawdę wyjątkowa prezentacja) wprowadzili się na stałe do „podniebnych sal wystawowych”.
„Cudo-Twórcy. Rzemiosło i sztuka zdobnicza – Sztuka Wschodu – Współczesna ceramika i szkło” to, jak ktoś zauważył, pomysł przewrotnie prosty, ale jednocześnie trudny do zrealizowania. Wrocławskim muzealnikom, przynajmniej moim zdaniem, udało się to więcej niż dobrze. Z jednej strony przemyślana aranżacja Agnieszki Sowy-Szenk, z drugiej praca trzech kuratorek – Barbary Banaś, Małgorzaty Korżel-Kraśnej i Doroty Róż-Mieleckiej. Jak mówił tuż przed otwarciem dyrektor Muzeum Narodowego Piotr Oszczanowski: – Ta wystawa ma pokazywać bogactwo tego wszystkiego, co przez stulecia nas otaczało, co ułatwiało nam funkcjonowanie, co kształtowało naszą wrażliwość. Chcemy pokazać, że my, ludzie, nie zmieniamy się jako gatunek. Potrzeby przodków towarzyszą nam, współczesnym. Pokazujemy to, czego człowiek potrzebował i potrzebuje. Ta wystawa to opowieść o człowieku i przedmiotach, które zaspokajały i zaspokajają jego potrzeby.
Całość nowej prezentacji na poddaszu składa się z trzech części. Pierwsza to wyroby pochodzące ze świata Orientu (a tutaj wśród zbiorów z laki niezwykle cenna szkatułka na przybory do kaligrafii). Druga jest opowieścią, jak człowiek zmieniał, doskonalił i upiększał świat, w którym żył, jak zaspokajał swoje potrzeby (komunikacja, ubiór, higiena, jedzenie, mieszkanie…). I w końcu trzecia część to świat szkła użytkowego, ozdobnego. Wizje i potrzeby. Kruchość i piękno.
Nowe otwarcie na muzealnym poddaszu jest – jak mówią jego organizatorzy – dedykowane tym, którzy tworzyli „cuda”. Autorom piękna zamkniętego w formach przedmiotów, które służyły naszym przodkom i które służą nam.
Tomasz Miarecki