sobota, 20 kwietniaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Pan Jan, który dech zapiera

Profesjonalna wystawa nieprofesjonalnego twórcy – tak właśnie rozpoczął się ten rok we wrocławskim Muzeum Narodowym i jego oddziałach. Prezentacja „Jan Koloczek – malowane marzenia” w Muzeum Etnograficznym rozpoczęła cykl wystawienniczy 2019.

Wystawę rzeźb i obrazów Jana Koloczka we wrocławskim Muzeum Etnograficznym możemy oglądać do 19 maja. I znakomicie, że tak długo. Bo jest to jedna z tych prezentacji, których nie powinno się przegapić. Dlaczego? Moja małoletnia bratanica powiedziałaby pewnie: bo daje „pałeru na fest”. Jeśli chodzi o mnie, to na pewno sięgnąłbym do innego zasobu słownictwa, ale znaczeniowo byłoby to pewnie to samo.

Sala, w której zgromadzono rzeźby i obrazy Jana Koloczka przenosi nas w inny świat. Gdzieś za plecami zostawiamy szemranych „pieczeniarzy” naszej codzienności, gubimy propagandowe hucpy, opuszczamy rzeczywistość nienawistników i kłamców, porzucamy zło i wchodzimy w świat marzeń Jana Koloczka.

– Samoistny byt wielu prac na tej wystawie stanowią włosy. Są znakiem rozpoznawczym prac artysty. Są symboliczne, wieloznaczne, nieokreślone… Tak jak nieokreślona i niejednoznaczna jest sztuka nieprofesjonalna – mówi Elżbieta Berendt, kierowniczka Muzeum Etnograficznego.

Kiedy o te włosy pytam Jana Koloczka, ten uśmiecha się. – Włosy są z nas. W nich jest wszystko. Całe nasze DNA tam się podobno kryje. A poza tym włosy stwarzają pewien nastrój. Zaplatają i rozplatają naszą rzeczywistość. Może przenikają granicę pomiędzy marzeniami a jawą? Sam zresztą nie wiem. Po prostu pojawiły się w moich rzeźbach, na moich obrazach – mówi Jan Koloczek.

Pokazywane we Wrocławiu rzeźby i obrazy pochodzą ze zbiorów Bogdana Jasińskiego i Muzeum Wsi Opolskiej w Bierkowicach. Najstarsze są z 1997 roku. Joanna Kurbiel, kuratorka wystawy, pytana o jej zainteresowanie twórczością nieprofesjonalnego artysty-marzyciela, mówi: – Skąd moje zainteresowanie Koloczkiem? Pewnie dlatego, że współpracuję z Opolem, a tamtejsze muzea mają jego prace w swoich zbiorach. Tam zresztą został mi „objawiony” przez Bogdana Jasińskiego, który jest jego przyjacielem, dobrym duchem, kimś na kształt jego mecenasa, no i przede wszystkim kolekcjonerem jego prac. W Opolu też poznałam osobiście Jana Koloczka i od dawna na bieżąco jestem również z jego nowymi pracami. Od samego początku byłam zachwycona każdą pracą tego artysty. Kiedyś rzeźbami. Teraz obrazami, bo wypadek artysty uniemożliwia mu – przynajmniej obecnie – prace rzeźbiarskie. W ciągu 26 lat swojej pracy Koloczek stworzył własny, niepowtarzalny styl. Tematyka prac artysty oscyluje wokół sacrum, sprowadzającego się nie tylko do sfery religijnej, ale wkraczającego w ogólnie pojęty porządek życia i śmierci. Oprócz rzeźb przedstawiających Chrystusa, Matkę Boską, anioły czy świętych tworzy przedstawienia Drzewa Życia, żywiołów, miesięcy, pór roku, znaków zodiaku oraz liczne alegorie – mówi Joanna Kurbiel.

Jan Koloczek jest bez wątpienia jednym z najciekawszych nieprofesjonalnych artystów średniego pokolenia w naszym kraju. Bardziej szczegółowe umiejscowienie go na mapie polskich artystów nieprofesjonalnych na pewno byłoby jednak trudne, a w zasadzie niemożliwe, bo nikt dotychczas takiej mapy nie stworzył. Jedno wszak jest pewne – nie brakuje miłośników jego twórczości. Zresztą nie tylko nad Odrą i Wisłą. Bo po radość, optymizm i marzenia chcą sięgać ludzie wszędzie…

A jak to się zaczęło? – Chyba już jako dziecko lubiłem malować, lepić w glinie – mówi Jan Koloczek. – Kiedyś ojciec wziął mnie na wycieczkę do Krakowa i zobaczyłem ołtarz Wita Stwosza. To zrobiło na mnie wrażenie. Potem sporo malowałem, ale po jakimś czasie zabrakło mi takiej namacalnej przestrzeni, pewnej trójwymiarowości. Postanowiłem spróbować w innym materiale. Na początku było dużo problemów technicznych. Dużo przeglądałem książek o obróbce drewna. Nie przejmowałem cudzych tematów. Nigdy nie powtarzałem takich samych rzeźb. A kolor? Pojawia się rzeczywiście często, bardzo często. Bo chyba to jest we mnie.

Zanurzmy się w fascynacje i marzenia Jana Koloczka.

Tomasz Miarecki