Pełna wzruszeń, a może nawet łez, będzie nasza opera, gdy grudzień i styczeń zasnują niebo śnieżnymi chmurami. Oczywiście, te chmury to lekko grafomańska przesada, ale wzruszać się będziemy na pewno.
Najpierw – smutek nas ogarnie. Oto bowiem 19 i 20 grudnia premiera Madame Butterfly Giacomo Pucciniego. Zakochana, uwiedziona i porzucona Cio-Cio-San, brutalnie okłamana przez najdroższego jej sercu Pinkertona, dla którego japońsko-amerykańskie małżeństwo było tylko nieważnym żartem, to postać cudownie tragiczna, jedna z najbardziej wyrazistych operowych bohaterek i to od niej zależy, czy Madame Butterfly odniesie sceniczny sukces. Wrocławski spektakl muzycznie przygotowuje dyrektor Ewa Michnik, a reżyseruje Giancarlo del Monaco, syn słynnego tenora Mario del Monaco, należący do najciekawszych i najbardziej rozchwytywanych twórców swego pokolenia. Czekamy na Madame Butterfly, gotowi – choć oczywiście zależy to od artystycznej jakości spektaklu – oblać gorącymi łzami ból i śmierć biednej Madame…
Ale potem będziemy mieli w oczach łzy radości! Sylwestrowy koniec roku 2015, czyli 30 i 31 grudnia, to spotkanie z genialną muzyka Mozarta w zrealizowanym – w bardzo udanej konwencji baśni – przez Marka Weissa Weselu Figara. W weselnym rytmie wkroczymy radośnie w rok 2016 – cały operowy styczeń (poza 2 stycznia, gdy na scenie pojawi się Madame Butterfly i jej rozdzierająco smutna historia) to Johanna Straussa Zemsta nietoperza i trojga autorów – Josepha Steina, Jerry’ego Bocka i Sheldona Harnicka – Skrzypek na dachu. Oba spektakle należą do klasyki repertuaru karnawałowego, oba bardzo warto zobaczyć…
Przygotowana przez Helenę Kaut-Howson (kapelusze z głów!) Zemsta nietoperza godna jest Króla Walca. Dobrze śpiewana, dobrze tańczona, pełna uroku i barw (tu kapelusze z głów przed Małgorzatą Słoniowską – kostiumy i Pawłem Dobrzyckim – dekoracje) jest baśnią dla dorosłych. Miłości i miłostki, pikanteria, wdzięk, śmiech i urok życia. Czyli prawdziwa wiedeńska operetka w najlepszym wydaniu. Nieco inaczej jest z (przygotowanym przez Marka Weissa) Skrzypkiem… Dzieje Tewjego Mleczarza są jak warkocz, spleciony z radości i smutków, z wiary i nadziei, z historii wielkiej i małej, takiej na skalę Anatewki, i z miłości wreszcie i wielu jej odmian: Tewje kocha córki, one kochają Tewjego, ale i mężczyzn, innych niż marzenie Tewjego o towarzyszach życia ukochanych córek… I miłość wielka i najpiękniejsza – miłość Tewjego i Goldy, jego żony. Gdy ze sceny popłynie pytanie Tewjego, do Goldy skierowane: „Czy mnie kochasz?” i gdy usłyszy odpowiedź, wszyscy prawie na widowni mają łzy w oczach…
Anita Tyszkowska