Posłowie podnieśli ręce „za”. Podobnie senatorowie. Na kilka dni przed końcem roku rządowy projekt podpisał prezydent.
No i stało się. Reforma emerytalna, która jeszcze kilkanaście lat temu gremialnie ogłaszana była jako wielki sukces i miała polskim emerytom zapewnić błogostan na starość, została odrzucona. Więcej – dzisiaj ci sami politycy, którzy przed laty wymusili na nas przystąpienie do Otwartych Funduszy Emerytalnych, twierdzą i przekonują, że OFE to wielkie zło…
Komentowanie zachowań pań i panów posłów reformujących naszą emerytalną rzeczywistość i przyszłość nie ma większego sensu. W rzeczywistości bowiem cała obecna hucpa ze zmianami w OFE to jedynie ratowanie pustej kasy III RP. O przyszłych emerytach raczej niewielu myśli.
Co nas zatem czeka? Jeżeli chodzi o OFE, to przyszli emeryci będą mogli wybierać, czy chcą, by część składki emerytalnej – 2,92 proc. pensji – nadal trafiało do OFE, czy też do ZUS na specjalne subkonto. Jeśli nie podejmą decyzji o pozostaniu w OFE, automatycznie trafią z wszystkimi swoimi składkami do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Co więc robić? Decyzję każdy będzie musiał podjąć samodzielnie. Trzeba jednak pamiętać, że rządowy „klepnięty” projekt uniemożliwia inwestowanie otwartym funduszom we w miarę bezpieczne obligacje Skarbu Państwa. Tym samym cała działalność funduszy zwiększa swoje ryzyko, bo oparta będzie w zasadzie przede wszystkim na akcjach i bardziej ryzykownych papierach dłużnych.
Jednocześnie warto pamiętać, że pieniądze zgromadzone w OFE (w przeciwieństwie do tych w ZUS) podlegają dziedziczeniu. Czy jednak to wystarczający argument, by tę okrojoną składkę zostawić w OFE?
Same pytania? Jest jeszcze jedno. Wielu prawników jest przekonanych, że działania posłów, senatorów i prezydenta RP sprawiły, że w życie wejść ma prawo niezgodne z Konstytucją. Co się stanie, jeśli tak jest rzeczywiście? Decyzję w tej sprawie podejmie Trybunał Konstytucyjny. Niemniej jednak machina przejmowania prywatnych oszczędności z kont OFE ruszy najprawdopodobniej przed wyrokiem TK.
(mt)