Makbetem Verdiego kończyła wrocławska opera sezon 2013/2014. Rigolettem – oczywiście Verdiego! – rozpocznie sezon 2014/2015. Viva Verdi!
To był kolejny dobry sezon w operowym Wrocławiu. Pierwsza jego premiera, arcydzieło Bizeta Poławiacze pereł, megaspektakl w Hali Stulecia przygotowany przez Waldemara Zawodzińskiego pod batutą Ewy Michnik w listopadzie 2013, był znakomity teatralnie i satysfakcjonujący muzycznie. Kolejna premiera, Coppelia Léo Delibesa, przyrządzona choreograficznie przez Giorgio Madię i muzycznie przez Tadeusza Zatheya, też była sukcesem. Łucja z Lammermooru Gaetano Donizettiego zaś, choć teatralnie trzymała się w strefie stanów mocno średnich, muzycznie – dzięki i solistom i Tomaszowi Szrederowi, który poprowadził orkiestrę i spektakl muzycznie przygotował – była zachwycająca. A przecież przede wszystkim o muzykę w operze idzie…
Zamknął sezon Makbet Giuseppe Verdiego, zamknął pięknie i efektownie. To kolejna megaprodukcja wrocławskiej opery i kolejny dowód na to, że opera może przyciągać tysiące nią zainteresowanych, bowiem na wszystkich spektaklach wielka widownia Hali Stulecia pękała w szwach. Makbet to dramat, pełen namiętności, dyszący pasją i wymagający wyobraźni inscenizatorów i znakomitych wykonawców. I to wszystko się na scenie Hali spotkało – pełna grozy (i lekkiego przymrużenia oka – genialne wielkie kukły!) scenografia Pawła Dobrzyckiego, kostiumy Małgorzaty Słoniowskiej, oscylujące od historyczności do onirycznej piekielności, a wszystko poskładane w całość przez reżysera, Bruna Berger-Gorskiego, który nie starał się być mądrzejszy od Verdiego i Szekspira, ale ich mądrość podkreślił. Do tego dobrze brzmiąca orkiestra i wszyscy prawie soliści. Pięknie się sezon skończył…
A jak się zacznie nowy, już 69., operowy sezon we Wrocławiu?
Przede wszystkim – znowu Verdi. Tym razem – 5, 6 i 7 września – Rigoletto w Zamku Topacz. Wrocławski zespół mierzył się już z tą operą nad operami, tym ciekawsze więc będzie zobaczenie, jak tym razem przedstawi ją widzowi. To wielkie wyzwanie – Rigoletto bowiem wymaga i znakomitych śpiewaków, i wielkiej inscenizacyjnej wyobraźni. Dzieło Verdiego (i oczywiście jedna z najsłynniejszych arii operowych wszech czasów – La donna e mobile) – to megaprzebój od ponad stu pięćdziesięciu lat!
Po wizycie w Zamku Topacz znowu trafimy do gmachu przy Świdnickiej – 13 i 14 września premiera baletowa, czyli Ognisty ptak Igora Strawińskiego i Cudowny Mandaryn Béli Bartóka.
Dalsza część sezonu to październikowy IV Festiwal Opery Współczesnej, gdzie usłyszymy Anioły w Ameryce Pétera Eötvösa i premierowe wykonanie utworu Pięć śpiewów z klatki Prasquala (jego Ester świetnie zapisała się w pamięci tych, którzy widzieli ten spektakl na wrocławskiej scenie). A potem jeszcze – w grudniu – Kawaler srebrnej róży Richarda Straussa.
Czyli operomani mają na co czekać…
Anita Tyszkowska