piątek, 24 styczniaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Oberländer i Lebenstein. Znak i przestroga

Otwarcie wystawy „Marek Oberländer i Jan Lebenstein. Totemiczny znak figury ludzkiej” we wrocławskim Muzeum Narodowym odbyło się 1 września. Nieprzypadkowo. Wojenna trauma ukształtowała artystów. Te prace – moim zdaniem – to jednak nie tylko ból, ale również ostrzeżenie.

W gmachu głównym muzeum oglądamy 106 prac Marka Oberländera i Jana Lebensteina. Wszystkie ze zbiorów wrocławskiej placówki. Dominuje Oberländer. To jednak celowe zamierzenie. Bo ten znamienity artysta został gdzieś zagubiony. Pozostaje w cieniu innych. Trochę to przypadek (jak zawsze), ale i złe działania innych, jak chociażby Konstantego Jeleńskiego, który – wszystko na to wskazuje – przed laty sporo zrobił, by przeszkodzić w prezentacjach jego dorobku (delikatnie mówiąc).

Magdalena Szafkowska, kuratorka wystawy Fot. Tomasz Miarecki

Na szczęście wrocławskie muzeum dysponuje sporą kolekcją prac Oberländera, a i Lebensteina nie brakuje. Magdalena Szafkowska, kuratorka obecnej wystawy, od wielu lat nosiła w sobie zamiar zestawienia tych dwóch wyjątkowych artystów. I dzisiaj możemy oglądać efekt tego zamierzenia. Znali się za życia. Wiele ich łączyło. Urodzili się na Kresach. Młodość upłynęła im w czasach tragicznych. Wojenna trauma wdarła się do ich twórczości. Połączyła ich też emigracja, bo ludowa Polska nie stała się dla nich kochającą mamusią… Dzisiaj stanęli obok siebie we wrocławskim Muzeum Narodowym.

Takie małe, maleńkie spotkanie Marka Oberländera i Jana Lebensteina miało już miejsce we Wrocławiu na przełomie lat 2013 i 2014, kiedy to pokazywana była „Kolekcja Hermansdorferów”. Wspominała o tym, oprowadzając po obecnej wystawie, kurator Magdalena Szafkowska. To wówczas na łamach „Tygodnika Powszechnego” Agnieszka Sabor pisała właśnie o pozostającym w cieniu Oberländerze i o zaskakującym zestawieniu jego prac z twórczością Lebensteina („Często słychać zdanie, że artyści ci są sobie pokrewni. Tu zauważamy, jak bardzo są różni”).

Wrocławska wystawa to zestawienie prac obu artystów, które związane są z człowiekiem, a w zasadzie z symboliczną figurą ludzką, którą kuratorka Magdalena Szafkowska nazywa „totemem”. Jednak to – jak sądzę – nie tylko uproszczenie przekazu. Być może nawet w ogóle nie chodziło o uproszczenie, a o to, co z człowieka zostaje po przejściu totalitaryzmu. Wojna to spustoszenie nie tylko w realu, ale i w nas, w artyście, w duszy… Trauma przedstawiona? Na pewno tak. Dlatego też ta znakomita wystawa zmusza do poważnej refleksji. Ale nie tylko nad tym co było.

Zło nie skończyło się jednocześnie z zakończeniem II wojny światowej, która tak naznaczyła dużą część twórczych działań Oberländera i Lebensteina. Zło, jakie istnieje na świecie, nie ma źródła w przyrodzie. To człowiek, kuszony przez szatana, „zaraża” złem świat. Ksiądz Mariusz Krawiec, paulista, napisał kiedyś, że gdy chcemy walczyć ze złem, to powinniśmy w pierwszej kolejności uczynić sobie rachunek sumienia i zapytać samych siebie o naszą moralną kondycję. Spotkanie z totemicznymi znakami figury ludzkiej może w tym pomóc. Powiedzmy „stop” rewolucyjnym zapędom, wojnom… Wystarczy już postaci bez twarzy.

Wystawa „Marek Oberländer i Jan Lebenstein. Totemiczny znak figury ludzkiej” czynna będzie do 3 stycznia 2021 roku.

• • •

Do 4 października w Pawilonie Czterech Kopuł, oddziale Muzeum Narodowego we Wrocławiu, obejrzeć można jeszcze wystawę monograficzną Michaela Willmanna, nazywanego śląskim Rembrandtem. Obecnie trwają prace nad przygotowaniem willmannowskich odsłon w Warszawie.

• • •

W Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu, oddziale Muzeum Narodowego, nadal czynna jest wystawa sztuki nieprofesjonalnej ze zbiorów Anny i Pawła Banasiów. To cudna przygoda ze sztuką prawdziwszą od prawdy. To coś, co daje siłę i wiarę w człowieka…

Tomasz Miarecki