Rozmowa z wojewodą dolnośląskim MACIEJEM AWIŻENIEM
– Nikt chyba – także wojewoda – nie jest w stanie przygotować się na takie nieszczęście, na ogromny powodziowy kataklizm, który najbardziej dotknął Dolny Śląsk i Opolszczyznę.
– Szczęście w nieszczęściu, że pochodzę z Ziemi Kłodzkiej, czyli terenu najbardziej zniszczonego przez powódź. Corocznie – w mniejszym lub większym zakresie – dotykały nas powodzie, zatem wiem, jak wygląda zarządzanie kryzysowe podczas takich zdarzeń i jak należy współdziałać ze służbami. Natomiast skala wrześniowej powodzi była ogromna, choć w roku 1997 woda zalała Wrocław. Na szczęście teraz udało się temu zapobiec poprzez spłaszczenie fali powodziowej oraz wcześniejszym inwestycjom – w tym budowie polderu Racibórz…
– …który w zasadzie uratował dużą część województw – dolnośląskiego i opolskiego…
– …właśnie ten polder oraz parę innych inwestycji. Żywioł pokazał jednak, że jest jeszcze sporo do zrobienia, choćby wały w powiecie głogowskim, które były poważnie zagrożone i musieliśmy je łatać wszystkimi siłami, i to w trakcie powodzi. Dlatego sądzę, że przygotowanie do następnych powodzi powinno być znacznie lepsze.
– Wygląda na to, że kataklizmy będą występować częściej, ponieważ zmienił się i prawdopodobnie zmieniał się będzie nadal klimat. Nie ma w zasadzie już czterech pór roku – a niedługo będzie tylko pora sucha i deszczowa, tak jak w tropikach. Niesie to ze sobą poważne wyzwania.
– To prawda, a niektórych zwiodła nazwa powódź stulecia z roku 1997, bowiem jeśli stulecia, to na sto lat mamy problemy z wodą z głowy i możemy się czuć bezpiecznie. Nic bardziej mylnego, a woda ówczesna według hydrologów była wodą pięćsetletnią. Za następne 30 lat przychodzi druga pięćsetletnia woda, i nie może być tak, by co 30 lat następowały dwie pięćsetletnie powodzie – to nielogiczne. Te procesy przyspieszają i musimy się przygotować, nie tylko już do ratowania przyrody i klimatu, lecz przede wszystkim ludzi przed tym zmienionym klimatem. Stąd np. inwestycje, które będą realizowane przez Wody Polskie – związane z suchymi zbiornikami, regulacją rzek oraz drobną retencją, powiększeniem terenów zielonych itd. Ponadto trzeba odsunąć od rzek siedziby mieszkalne.
– Powinno to być również związane ze zmianami architektonicznymi i budową domów.
– Absolutnie tak! A ponadto odbudowywanie domów w miejscach, w których zostały zniszczone przez wodę kolejny już raz, jest ryzykowne i – delikatnie rzecz biorąc – nieodpowiednie. Do końca miesiąca Wody Polskie wskażą nam symulacje zalań, jakie się zdarzały wcześniej. Osobnym zaś problemem było przerwanie tamy w Stroniu Śląskim, co spowodowało zwielokrotnienie zniszczeń.
– Przecież sama tama wytrzymała napór wody…
– …rzeczywiście, nie wytrzymały wały obok niej, ale nie zmienia to faktu, że właśnie to przerwanie umocnień przeciwpowodziowych spowodowało prawdziwą klęskę i dodatkową falę. Dzisiaj trzeba przeprowadzić różne obliczenia i symulacje, lecz tak czy inaczej ludzie dotychczas mieszkający w pobliżu rzek, w niektórych miejscach nie będą mogli się tam ostać. Także odbudowywanie takich zatopionych domostw nie ma zbytniego sensu.
– We Wrocławiu – przykładem osiedle Kazanów – budowano niegdyś domy na terenach zalewowych i tę nieodpowiedzialność zweryfikowała powódź z roku 1997.
– Także w Kłodzku – jeszcze w czasach niemieckich – wybudowano osiedle będące kiedyś polderem zalewowym. Teraz za każdym razem, gdy woda wzbiera nadmiernie, osiedle to jest zalewane. Zatem warto się zastanowić nad nowymi urbanistycznymi rozwiązaniami miast.
– Czy nie sądzi pan, że natura odpłaca się nam za to, co my, ludzie, robimy jej przez lata. Za różne działania w stratosferze i troposferze, za wycinanie lasów, betonowanie i zmienianie koryt rzek, zanieczyszczanie mórz i oceanów, anihilowanie wielu gatunków flory i fauny – za całą krzywdę związaną z bezmyślnym i bezprzykładnym niszczeniem przyrody.
– To wszystko prawda, lecz musimy patrzeć także na sprawy i działania, które jesteśmy w stanie zrobić lokalnie. Oczywiście w zamierzeniach ogólnoświatowych powinniśmy ratować naszą planetę i nie doprowadzać do dalszego jej niszczenia. Ale lokalnie, gdy już widzimy, że te zmiany nastąpiły – musimy zdać sobie sprawę z tego, że mogą się one pogłębiać. Dlatego powinniśmy reagować na te procesy w sposób podobny trochę jak przy leczeniu człowieka, gdzie aplikowane są tabletki, które mogą przecież na coś szkodzić, ale ratują życie. Pewne inwestycje będą musiały być przeprowadzone, choćby relokowanie ludzi w inne miejsca, budowanie domów w miejscach niezagrożonych przez wodę oraz budowanie kolejnych suchych zbiorników.
– Czy poza naturą – pana zdaniem – ktoś personalnie lub instytucjonalnie ponosi winę za ostatnią powódź?
– Przede wszystkim zajmuję się teraz pomocą ludziom i odbudową infrastruktury. Wszelkie wątpliwości i uwagi pojawiające się po powodzi, które dotyczą też zarządzania kryzysowego – także tamy w Stroniu Śląskim, która miała przecież wytrzymać napór wody i mieliśmy informacje, że jest ona po remoncie i wszystko będzie z nią w porządku – będziemy przekazywać do organów ścigania. Niech one decydują o ewentualnych winnych i powołują biegłych. Natomiast mnie dzisiaj całkowicie pochłaniają sprawy związane z wypłatą zasiłków mieszkańcom, sprawami związanymi z odbudową domów i regulacją rzek. To Odra, Nysa Kłodzka i Biała Lądecka, która była sprawczynią największych zniszczeń. Tam są powyrywane brzegi i wraz z Wodami Polskimi – ale przede wszystkim z samorządami – za pieniądze z budżetu państwa musimy uregulować te rzeki, by nie zagrażały budynkom mieszkalnym, przedszkolom i szkołom.
– Czy wypłata zasiłków przebiega sprawnie? Podobno wolniej przebiega wypłata największych, stu- i dwustutysięcznych zasiłków.
– Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby pieniądze docierały do poszkodowanych jak najszybciej. Ludzie wszędzie uważają, że te środki finansowe powinny być wypłacone natychmiast – i to jest słuszne myślenie. Pierwsze wypłaty – dwa i osiem tysięcy – w zdecydowanej większości już poszły. Także wypłata tysiąca złotych na osuszanie. Aparat państwa składa się z administracji rządowej i samorządowej. Nikt nie był przygotowany na taką skalę zniszczeń, a co za tym idzie wielkości pomocy, dlatego do poszkodowanych samorządów idzie wsparcie – w postaci urzędników, nawet z innych województw, także Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa. Tymi siłami wspierane są gminne komisje popowodziowe. Jest zatem komisja, potem sprawdzenie i wreszcie wypłata. Oczywiście, że powinno to być robione szybciej, dlatego będziemy zwiększać liczbę urzędników i przyspieszać procedury związane z wypłatami – troszcząc się również o publiczne fundusze.
– Niektórzy uważają, że Wody Polskie zaspały, i że to w jakieś mierze przez nie skala powodziowych zniszczeń jest tak duża. Przeciwko WP szykowane są już pozwy zbiorowe.
– Po powodzi wszyscy wiemy, co wcześniej powinno być zrobione lepiej. Tak jak już wspomniałem, wszelkie wątpliwości będą przekazywane do organów ścigania. Natomiast nauka na przyszłość jest osobną historią. Samo ratowanie ludzkiego życia – moim zdaniem – przebiegało sprawnie. Sprawdzili się państwowi strażacy i ochotnicy, wojsko i policja, szkoda tylko, że część ludzi nie słuchała służb w sprawach dotyczących ewakuacji. To dobra nauczka dla aparatu państwowego i samorządowego, ale również dla nas, wszystkich mieszkańców. Po prostu słuchajmy służb.
– Co z odbudową zniszczeń?
– Państwo musi zadziałać i powtarzam po panu premierze – nikt nie zostanie bez pomocy. Dzisiaj – to stan na koniec października – 947 osób przebywa poza swoimi domami, a niedługo zima. Ale żadnej osoby ze zniszczonych powodzią domów nie pozostawimy bez pomocy – wszystkich umieścimy w hotelach, pensjonatach i agroturystykach oraz w kontenerach mieszkalnych. Są na to pieniądze i warto z tego skorzystać.
– Powódź pokazała też, że ludzie potrafią się jednoczyć, walczyć i pomagać sobie nawzajem.
– Działania w sytuacjach kryzysowych uwypuklają w ludziach to, co w nich naprawdę siedzi i jakimi są naprawdę. Jak na wojnie czy w górach, czyli w sytuacjach ekstremalnych. Po tej powodzi jestem przekonany, że w zdecydowanej większości z nas gości dużo dobra.
Rozmawiał Sławomir Grymin