Przed miesiącem pisaliśmy o planach wrocławskiego Muzeum Narodowego. Okazuje się, że jest ich coraz więcej. Poza planami są jednak i bieżące wystawy, które na pewno warto obejrzeć.
Cały czas niesłabnącym zainteresowaniem cieszy się przygotowana przez Piotra Oszczanowskiego, dyrektora Muzeum Narodowego we Wrocławiu, wystawa „Obłęd. Przypadek Mariana Henela – lubieżnika z Branic”. To bez wątpienia niecodzienna prezentacja prac, które powstały w ramach arteterapii prowadzonej w Szpitalu dla Psychicznie i Nerwowo Chorych w Branicach. Autor ogromnych gobelinów, fotografii i rysunków był wieloletnim pacjentem tego szpitala. Brutalizm, erotyzm, jakieś psychopatologiczne przesłania dominują w tych pracach, które po raz pierwszy na taką skalę są prezentowane publicznie. Na pewno jest to wystawa ciut kontrowersyjna (dlatego przeznaczona dla osób dorosłych), pokazuje jednak pewną niezwykłość wizji i kompozycji Mariana Henela. Na wystawie, która będzie czynna jeszcze tylko do 16 lutego, prezentowanych jest 11 niezwykłych gobelinów (niektórzy nazywają je dywanami). Piotr Oszczanowski mówi, że „wystawa prac Henela nie należy ani do łatwych, ani do oczywistych (…), jest jednak jednocześnie przejawem doskonałości i piękna,
jak i bolesnego cierpienia i upadku”.

W Muzeum Etnograficznym czeka też wystawa „Strojni Kresowiacy”, którą można obejrzeć do 2 marca. Jej kuratorka Hanna Golla postanowiła pokazać stroje ludowe przywiezione na Dolny Śląsk przez ludność przesiedloną z dawnych kresów wschodnich Rzeczypospolitej, Bukowiny rumuńskiej i Bośni. Jest kolorowo, efektownie. Możemy poznać zdobnictwo wielu regionów, ornamentyką różniącą się miejscem jej powstania. Jednocześnie ten zbiór pięknych strojów jest świadectwem szalonej historii, pełnej ludzkich nieszczęść. No bo czym jak nie nieszczęściem jest utrata swojego rodzinnego domu i wygnanie w nieznane zgotowane milionom ludzi przez politykę…
Na ciekawe wystawy warto też pójść do gmachu głównego Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Tam między innymi ostatnie dni (do 23 lutego) przeuroczej wystawy „Wielka czwórka i inni. Ceramiczna rzeźba kameralna w PRL-u”. Kuratorka Barbara Banaś zebrała prawie 340 porcelanowych obiektów, które w znakomitej większości pochodzą ze zbiorów Tomasza Dziewickiego. Te figurki to bez wątpienia fenomen lat 50. i 60. ubiegłego wieku w szarej polskiej beznadziei. To wzornictwo przetrwało próbę czasu. Nieustannie wzbudza zachwyt. Cacka jak marzenia.

który zobaczymy na wystawie Plagiat wszech czasów” Fot. Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Również w gmachu głównym czeka wystawa „Plagiat wszech czasów. Historyzm w meblarstwie”. Niestety, żegnamy się z nią już 23 lutego, a szkoda. Przygotowana przez Małgorzatę Korżel-Kraśną prezentacja zabytkowych sprzętów z czasów historyzmu przybliża tę mało znaną epokę i tak jak piszą organizatorzy w programie, na pewno intryguje. To również pokazanie tego, jak nowe technologie wpływają na to, co nas otacza. A w zasadzie pokazuje, jak ludzie mogą z sensem (lub bez) wykorzystać je dla budowania swojego otoczenia.
(tom)