wtorek, 23 kwietniaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Nie tylko Krzyżak Proszalny

Całkiem niedawno, z przyczyn od nas nie do końca zależnych, nie napisaliśmy o tym, że wrocławskie Muzeum Narodowe obchodziło 75. rocznicę powołania do życia. Dzisiaj nadrabiamy zaległości, ale też pokazujemy, że 75-latek trzyma się doskonale.

Obchody 75. rocznicy powołania do życia Muzeum Narodowego we Wrocławiu uświetniła premiera dwóch pierwszych tomów cyklu wydawniczego „Przypadki wrocławskich muzealników”. Bohaterkami i autorkami dwóch pierwszych tomów są Bożena Steinborn i Daniela Stankiewicz. Redaktor cyklu dr Robert Heś mówił, że książki w tej serii mają pokazać, że muzeum to nie tylko gmach, wystawy i eksponaty, ale przede wszystkim ludzie. Dzięki ich wspomnieniom mamy okazję zajrzeć za kulisy wystaw i pracowni muzealnych, poznać marzenia, rozterki i zmagania związane z muzealną rzeczywistością…

Muzealne urodziny były też okazją do odsłonięcia w holu głównym Muzeum Narodowego we Wrocławiu popiersia dr Marii Starzewskiej i Mariusza Hermansdorfera. To dwójka wieloletnich dyrektorów dolnośląskiej placówki. Postaci nieprzeciętnych, wybitnych specjalistów, kolekcjonerów i badaczy. Bez nich wszystko wyglądałoby dzisiaj inaczej…

Muzealne urodziny były też okazją do odsłonięcia w holu głównym Muzeum Narodowego we Wrocławiu popiersia dr Marii Starzewskiej i Mariusza Hermansdorfera Fot. Tomasz Miarecki

Między innymi zapewne nie byłoby w Pawilonie Czterech Kopuł, oddziale Muzeum Narodowego, wystawy „Abakanowicz. Totalna”. Bo to właśnie współpraca Abakanowicz i Hermansdorfera sprawiała, że Wrocław stał się swoistym „kustoszem” dorobku artystki. To, co do 28 sierpnia możemy oglądać w Pawilonie Czterech Kopuł, jest pierwszą całościową prezentacją znajdującego się w zbiorach wrocławskiego muzeum dorobku artystycznego Magdaleny Abakanowicz. Nie wszyscy, których znam, są zwolennikami twórczości autorki „Konglomeratów”. Niemniej jednak „Mutanty”, „Plecy”, „Tłum”, „Abakany” robią wrażenie. Jest w tym jakaś siła. Zmuszają do kontemplacji. Nie muszą się podobać. Najważniejsze, że nie pozostawiają obojętnym.

Prace Abakanowicz pokazywane są w Pawilonie Czterech Kopuł Fot. Tomasz Miarecki

Tych, którzy jeszcze nie byli, zachęcam do szybkiego spaceru do Gmachu Głównego Muzeum Narodowego. Spacer musi być szybki, bo wystawa „Madonna i książę. Sobiescy na Śląsku” czynna jest tylko do 22 maja. Ta kameralna czasowa ekspozycja jest jednak bardzo interesującą opowieścią o związkach królewskiego rodu ze Śląskiem, w tym chyba przede wszystkim z Oławą. To również szansa, by z bliska obejrzeć słynną „Madonnę Sobieskich” – kultowy obraz, wokół którego narosło wiele legend. Dzieło, które na co dzień znajduje się w jednym z ołtarzy bocznych wrocławskiej katedry, po raz pierwszy zaprezentowane zostało na wystawie muzealnej. To kolejny przykład świetnej współpracy muzeum z Kurią Metropolitalną we Wrocławiu.

– Wystawa jest próbą przypomnienia, a wręcz odkrycia dla naszych gości tematu, który nigdy nie doczekał się jeszcze muzealnej prezentacji. Legenda Sobieskich na Dolnym Śląsku istnieje od stuleci, jednak nie została poddana do dziś ostatecznej weryfikacji, czy też próbie jej muzealnej wizualizacji. Po raz pierwszy zatem prezentujemy artefakty związane z tą rodziną, zwłaszcza te, którymi wybitni reprezentanci Sobieskich obdarowali śląskie kościoły, w tym w szczególności katedrę pw. św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu – powiedział dyrektor MNWr Piotr Oszczanowski.

Muzealna opowieść o Sobieskich Fot. Tomasz Miarecki

W ostatnich dniach kwietnia w Muzeum Narodowym otwarta została też wystawa „Eryka i Jan Drostowie. Polskie projekty. Polscy projektanci”. To niejako druga odsłona jednego z najciekawszych tandemów projektanckich w powojennej historii wzornictwa szkła. Pierwsza odbyła się w Muzeum Miasta Gdyni i spotkała się tam ze znakomitym przyjęciem. Ta wrocławska na pewno też będzie nie lada gratką dla miłośników szkła. Tym bardziej, że przebogate zbiory na tej wystawie pokazują, jak coś użytkowego staje się sztuką, przechodzi do historii, trafia do muzealnych kolekcji. Gdzie jest ten ulotny moment? To pytanie, na które możemy poszukać odpowiedzi właśnie na tej wystawie. „Tani kryształ”, w którym „robili” Drostowie, stał się sztuką. To cieszy.

Wystawa „Eryka i Jan Drostowie. Polskie projekty. Polscy projektanci”, to druga odsłona jednego z najciekawszych tandemów projektanckich w powojennej historii wzornictwa szkła Fot. Tomasz Miarecki

I jeszcze jedno zaproszenie. Wiąże się z tytułowym „Krzyżakiem Proszalnym”. A zobaczyć go możemy od 7 maja w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu, oddziale Muzeum Narodowego. Pokazywany będzie do 14 sierpnia w otoczeniu „Kołatek, terkotek i grzechotek”, „Wojny”, „Przestrzeni powietrznej”, „Ucieczki”, liczydeł tworzących „The City”, „Konduktu”, „Maciorzyństwa” (uwaga dla korekty: nie ma tutaj błędu), „Alei drzew”… A wszystko to na wystawie niezwykłych wielopostaciowych i pojedynczych, ruchomych i stabilnych, ale w zasadzie zawsze drewnianych prac i instalacji Piotra Rogalińskiego. „Nie-zabawki” – bo tak nazywa się ta wystawa przygotowana przez kuratorkę Martę Derejczyk – to moim zdaniem wyjątkowe wydarzenie wystawiennicze. Kierująca Muzeum Etnograficznym Elżbieta Berendt mówi, że gdyby miała jednym słowem określić to, co pokazuje Piotr Rogaliński, to użyłaby słowa „przejmująca”. I tak właśnie jest.

Piotr Rogaliński pokazuje swoje prace w Muzeum Etnograficznym
Fot. Tomasz Miarecki

Piotr Rogaliński to nie tylko rzeźbiarz, ale również aktor, muzyk, autor scenografii. Sięga do źródeł, by pokazać coś bardzo ważnego. Ale to na pewno nie jest stylizacja, to autorskie dzieła. Prace opowiadające o przemijaniu. O człowieku, którego spotyka miłość, praca, choroba, radość, śmierć, wojna… W takim całościowym wymiarze nie jest to radosna opowieść, bo wszystko jest „ubrane w zadumę”. Przyjrzyjcie się, w co bawią się dzieci… W wycinkę drzew? W powódź? W strzelanego? Nie przegapcie tej wystawy.

Tomasz Miarecki