czwartek, 18 kwietniaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

NFM: Przepis na orkiestrę

Z okazji jubileuszu 75-lecia NFM Filharmonii Wrocławskiej o tym, jak wybiera się szefa artystycznego orkiestry, o planach nagraniowych oraz o inauguracji organów mówi ANDRZEJ KOSENDIAK – dyrektor Narodowego Forum Muzyki.

Andrzej Kosendiak

Narodowe Forum Muzyki zainaugurowało działalność dokładnie pięć lat temu. Jak ocenia pan rozwój orkiestry w tym czasie?

– Należę do osób, które nie lubią publicznie oceniać czyjejś pracy, szczególnie swojej własnej, bo kieruję tą instytucją i ten zespół jest mi niezwykle bliski. Odwołam się do tego, jak oceniają ją inni. Mam bardzo wiele przykładów, które powodują u mnie uczucie dumy i radości. W tej chwili zespół Filharmonii Wrocławskiej postrzegany jest jako czołowa polska orkiestra. Jednym tchem wymienia się ją obok Orkiestry Filharmonii Narodowej czy Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Jest zespołem niezwykle cenionym w Europie i na świecie. Chcą z nim współpracować wszyscy, jest zapraszany na najbardziej prestiżowe koncerty. Jeszcze niedawno mogliśmy tylko marzyć o tym, aby występować w miejscach, w których gramy dzisiaj. Jestem dumny z tego dorobku, jest to dorobek szefów artystycznych, jest to dorobek artystów muzyków, jest to dorobek tych, którzy działają jako managerowie i administracja, jako cały zespół Narodowego Forum Muzyki. Pamiętam rozmowę z niegdysiejszym prezydentem Wrocławia, Rafałem Dutkiewiczem, który znany jest z niekonwencjonalnego sposobu komunikowania się. Byłem wtedy jego doradcą. Zapytał mnie: „Słuchaj, jak to zrobić, żeby mieć najlepszą orkiestrę w Polsce?”. Trochę się speszyłem, a potem odpowiedziałem: „Właściwie to przepis jest prosty: trzeba mieć najlepszych muzyków, najlepszego dyrygenta, najlepsze instrumenty i najlepszą salę, co razem da nam najlepszą orkiestrę”. Oczywiście to był żart, ale jednak coś w tym jest. Samo zgromadzenie muzyków jeszcze nie zagwarantuje, że będzie to najlepszy zespół, ale są to przesłanki niezwykle istotne w całym planie, w procesie budowy zespołu, który nakreśliliśmy już na początku.

Na jakiej zasadzie dobierani są dyrektorzy artystyczni orkiestry? Co decyduje o tym, że zostaje nim akurat ten, a nie inny dyrygent?

– Wybór szefa artystycznego to długi i żmudny proces. Nie ma gwarancji, że decyzja będzie optymalna. Jest kilka takich elementów, które trzeba wziąć pod uwagę. Przede wszystkim powinien być to znakomity dyrygent, ale to nie wystarcza, bo powinien być to dyrygent, który jest w stanie z tym konkretnym zespołem wejść w takie relacje, które spowodują że będzie się on rozwijał i że będzie fantastycznie grał. Nie zawsze tak jest… Czasami świetni dyrygenci niekoniecznie muszą mieć świetną relację z daną orkiestrą. Zdarza się też sytuacja odwrotna. Zespołowi czasami świetnie pracuje się z danym dyrygentem, ale rezultaty artystyczne w postaci koncertów nie są zachwycające. Są dobre, czasem bardzo dobre, ale chcielibyśmy, aby każdy koncert był naprawdę niepowtarzalnym wydarzeniem. Bywa czasami tak, że współpraca z dyrygentem jest trudna, a koncert jest fantastyczny. Świetne dogadywanie się dyrygenta z orkiestrą jest więc ważne, ale nie najważniejsze. Także dla dyrygenta zespół powinien być czymś istotnym. Jeśli dyrygent jest świetny, ma dobre relacje, ale on ma tak samo dobre relacje z piętnastoma innymi zespołami na całym świecie, to muzycy to czują. Są w stanie wyczuć, że ich szef nie oddaje się im całkowicie, że w jakimś innym miejscu jest bardziej zaangażowany. Jest to kwestia psychologii, ale też i priorytetów. Co jest ważne dla orkiestry, co jest ważne dla tej osoby? Liczy się też umiejętność budowania strategii, wizja. Można być znakomitym dyrygentem, bardzo dobrze dyrygować konkretnymi koncertami, można mieć świetne relacje, ale szef artystyczny powinien też mieć program, plan.

Dlaczego?

– Dlatego, że jeśli nie idzie się w górę, to automatycznie idzie się w dół. Nie ma sytuacji, w której coś trwa na tym samym poziomie, szczególnie w sztuce. Trzeba cały czas myśleć o tym, aby iść ku szczytowi. Jeśli nam się wydaje, że osiągnęliśmy pewien stabilny poziom, to znaczy, że tak naprawdę schodzimy w dół, dlatego, że inni idą w górę. Jeśli dzisiaj zatrudniamy młodego muzyka, to gra on na znacznie wyższym poziomie niż artyści, którzy byli przyjmowani do pracy 10, 20 czy 30 lat temu. Progres, jeśli chodzi o przygotowanie muzyków do zawodu, jest bardzo duży. Starsi muzycy mają z kolei doświadczenie i wiedzę, czego nie mają ludzie, którzy dopiero ukończyli studia, i z tego powodu mają bardzo poważną pozycję w zespole. W przypadku Giancarlo Guerrero orkiestra miała z nim kilka koncertów, później zaczęliśmy negocjacje, także z dwoma czy trzema innymi dyrygentami. Zaprosiliśmy go jeszcze raz na koncert, a ponieważ relacje z muzykami były bardzo dobre, to zdecydowaliśmy o podpisaniu kontraktu. Oczywiście zawsze można się pomylić. W ten wybór wpisana jest pewna niewiadoma, bo nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkie elementy.

Jakie są plany nagraniowe orkiestry?

– Często powtarzam, że odkąd tutaj pracuję, czyli od piętnastu lat, najpierw w Filharmonii i przy Wratislavia Cantans, a od pięciu lat w Narodowym Forum Muzyki, zajmuję się wyłącznie jednym, czyli budowaniem marki zespołów NFM. To jest bardzo istotne, bo prestiż rodzi zaufanie. Nasza publiczność ma duże zaufanie, że to, co dla niej przygotujemy, rzeczywiście będzie na wysokim poziomie. To jest bardzo istotna wartość, a ona przekłada się też na pieniądze. Nagrania są jednym z elementów budowania prestiżu i marki zespołu. Mamy pod tym względem ważny dorobek – nagrania dzieł Witolda Lutosławskiego, rejestracje utworów Pawła Mykietyna, czy wreszcie symfonie Arvo Pärta. Są one nie tylko nagradzane – mamy przecież Fryderyki i International Classical Music Award – ale zbierają też fantastyczne recenzje, co jest bardzo istotne. To powoduje, że zespół jest postrzegany jako wybitna orkiestra i chcielibyśmy tym tropem podążać. W sierpniu nagraliśmy II Koncert wiolonczelowy Pawła Mykietyna z Marcinem Zdunikiem jako wykonawcą partii solowej. Moim zdaniem jest to najlepsze dzieło tego kompozytora. Jestem przekonany, że ta płyta odbije się szerokim echem. Już wkrótce będziemy nagrywać kolejną, tym razem z wybitną skrzypaczką Bomsori Kim. Mieliśmy okazję poznać się z nią bliżej podczas tournée po Stanach Zjednoczonych. Zaprzyjaźniliśmy się, była też chemia pomiędzy dyrygentem i orkiestrą a nią. Będzie to płyta dla Deutsche Grammophon, jednej z najbardziej prestiżowych wytwórni płytowych na świecie. Cieszę się, bo to pokazuje, jaką drogę przebyliśmy. Mam nadzieję, że ta płyta będzie kolejnym etapem budowania prestiżu zespołu.

Jakie kompozycje znajdą się na płycie?

– Będą to drobne utwory na skrzypce i orkiestrę różnych kompozytorów, w tym dzieła twórców polskich, z czego bardzo się cieszę. Etapem przygotowawczym będzie październikowy koncert Bomsori Kim w Narodowym Forum Muzyki, później zaś odbędą się nagrania. Myślę, że to będzie bardzo ciekawa płyta.

W październiku będzie także miała miejsce długo oczekiwana inauguracja organów. Czy są jakieś plany na koncerty z udziałem orkiestry symfonicznej, podczas których zabrzmi także ten instrument?

– Te organy budowano przede wszystkim z myślą o wykonywaniu tego typu repertuaru. Przykład mieliśmy już w sierpniu, kiedy zabrzmiały Obrazki z wystawy Modesta Musorgskiego w opracowaniu Waltera Goehra. Na pierwszej próbie, w momencie kiedy zabrzmiały organy, muzycy przestali grać, bo nie spodziewali się takiej siły brzmienia. Słuchali z zachwytem. Pamiętam też ten koncert i wzruszenie wśród publiczności. Cieszę się, że ten instrument powstał, że to jest instrument francuski typu symfonicznego, że będziemy korzystać z niego nie tylko w czasie recitali organowych, ale także w repertuarze orkiestrowym. To fantastyczny instrument, którego bardzo brakowało w Narodowym Forum Muzyki. Wybudowała go firma Philippa Klaisa z Bonn. Już teraz cieszę się na koncerty z udziałem tego instrumentu.

Rozmawiał Oskar Łapeta