Odwiedzających wrocławski ogród zoologiczny nie brakuje. Zoo nad Odrą od trzech lat jest na pierwszym miejscu wśród biletowanych atrakcji turystycznych w Polsce.
W tym roku kierownictwo ogrodu szacuje liczbę odwiedzających na 1,6 mln osób. Milionowy tegoroczny gość przekroczył bramę zoo w czwartek, 16 sierpnia. Cały czas magnesem ściągającym miłośników zwierząt jest Afrykarium, ale nie tylko to miejsce wzbudza zainteresowanie. Kilkuletni wnuk mojego brata za najważniejsze miejsce w ogrodzie przez długi czas uważał wybieg dla niedźwiedzi brunatnych i był wielki problem, kiedy wrocławskie misie zaszyły się w gęstwinie drzew i krzewów i nie bardzo miały ochotę na „występy”. Od niedawna mały Adaś dużą część czasu podczas odwiedzania ogrodu spędza także wśród dużych i małych kotów. Jest to wynik lektury pewnej książeczki, która przybliżyła mu tajemnice kociego życia. I dzisiaj prawie bezbłędnie odróżni lamparta od geparda, a jaguara od tygrysa. Wie, który z kotów ryczy najgłośniej i dlaczego ten najgłośniejszy z dzikich kotów ma na końcu ogona futrzastą kitkę.
W tym miejscu przypomnę, że dzika kocia rodzina we wrocławskim ogrodzie zoologicznym ma się coraz lepiej. W poprzednim numerze naszego miesięcznika pisaliśmy szerzej o Terytorium Panter na terenie zoo. To unikatowy na skalę europejską kompleks, w którym obejrzeć możemy pantery mgliste i śnieżne. Jest to miejsce, które we Wrocławiu powstało specjalnie dla tych dwóch zagrożonych wyginięciem gatunków. Starano się, by oddawało ono najbardziej jak można naturalne warunki, w których te zwierzęta żyją na wolności.
W ostatnim czasie specjalnym zainteresowaniem cieszą się także nasze rodzime dzikie koty, czyli rysie. A wszystko to za sprawą narodzin samiczki. Przyszła ona na świat jeszcze przed wakacjami, w ostatnich dniach maja. Jak mówią pracownicy ogrodu, była małym i słabym kotem. Na szczęście Pandora, jej doświadczona matka, troskliwie się nią zajęła. Młode po trzech miesiącach osiągnęło zadowalające rozmiary i masę ciała. Teraz rozwija się prawidłowo i staje się coraz bardziej samodzielne. Dlatego trudno wypatrzeć je w gąszczu zieleni, na wybiegu, który idealnie odwzorowuje środowisko życia rysi.
Narodziny rysia we Wrocławiu nie są wydarzeniem wyjątkowym. Wspomniana już Pandora, która do wrocławskiego zoo przyjechała w 2005 roku z Łodzi, niemal każdej wiosny ma młode (tatusiem jest Orkan, który nad Odrą zadomowił się w 2002 roku, porzucając dla stolicy Dolnego Śląska równie uroczy Kraków). To bardzo dobra wiadomość, bo między innymi dzięki hodowlom prowadzonym w ogrodach zoologicznych zwiększa się liczba rysi żyjących na wolności. Niektóre z młodych urodzonych w niewoli trafiają bowiem do specjalnego programu adaptacyjnego „born to be free”. W jednym z takich programów bierze udział urodzony we Wrocławiu ryś o imieniu Orpan, starszy brat urodzonej w tym roku rysicy.
Dziko żyjących rysi jest w Polsce coraz więcej. Niestety, populacja tych kotów poważnie ucierpiała między innymi z powodu myśliwskiego lobby, które w czasach PRL-u uznało, że odstrzał tych kotów jest jak najbardziej w porządku. Trudno w to uwierzyć, ale dopiero w 1995 roku przywrócono i zaostrzono ochronę rysi w Polsce.
Z raportów specjalistycznych instytucji wynika, że prawie jedna trzecia wyśledzonych w Polsce rysi żyje na Mazurach (tam prowadzona jest reintrodukcja gatunku), pozostała część na Podlasiu. Cały czas mniej niż lata temu jest tych drapieżników w Puszczy Białowieskiej, Augustowskiej i Piskiej. Natomiast w miarę dobrze – jak twierdzą specjaliści – rysie radzą sobie w Puszczy Knyszyńskiej, Rominckiej i Boreckiej. Z obserwacji prowadzonych przez Stowarzyszenie dla Natury „Wilk” wynika również, że trzy lata temu rysie po długiej przerwie pojawiły się także w Beskidzie Małym i Śląskim.
(ttt)