Wystawą, która kończyła ubiegły rok we wrocławskim Muzeum Narodowym, była monograficzna prezentacja dorobku Michaela Willmanna. Ona też otwiera tegoroczny sezon, bo możemy ją oglądać w Pawilonie Czterech Kopuł jeszcze do 26 kwietnia.
„Willmann. Opus magnum”, czyli ogromna ekspozycja prac tego „śląskiego Rembrandta”, to rzeczywiście wystawiennicze XXL jeżeli chodzi o działalność muzealniczą nie tylko w wymiarze wrocławskim, ale i ogólnopolskim. Po raz pierwszy w jednym miejscu mamy szansę obejrzeć ogromny wybór dzieł śląskiego mistrza baroku. Tego nie wolno przegapić, bo naprawdę nie wiadomo, kiedy coś takiego spotka nas ponownie. Wiemy natomiast, że nieco mniejsze spotkanie czeka nas z Willmannem także w tym roku. „Willmann. Opus minor” to wystawa, która stanie się dopełnieniem wystawy „Willmann. Opus magnum”. Zostanie przygotowana przez Muzeum Narodowe we Wrocławiu w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej w Warszawie. Pokazane zostaną „mniejsze” formy artystyczne Willmanna – przede wszystkim jego rysunki i grafiki. Termin wystawy: czerwiec-wrzesień 2020.
Muzeum Narodowe we Wrocławiu wydaje się być dobrze pracującą „muzealniczą machiną”. Świadczy o tym działalność wystawiennicza, naukowo-badawcza, edukacyjna, wydawnicza. Nie brakuje pomysłów i chęci. I rzecz tylko w tym, by nikt nie przeszkadzał, nie odbierał funduszy koniecznych do prowadzenia mądrych działań. A tych, chociażby w ostatnim roku, naprawdę nie brakowało. Muzeum Narodowe we Wrocławiu i jego trzy oddziały (muzeum Etnograficzne, Pawilon Czterech Kopuł i Muzeum Panorama Racławicka) w ubiegłym roku odwiedziło około 600 tys. osób. To rekordowy wynik. Nie można też zapomnieć o lekcjach muzealnych, oprowadzeniach kuratorskich, wykładach, działaniach w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa… Jak mówi Piotr Oszczanowski, dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu, średnio każdego dnia odbywały się co najmniej dwa przedsięwzięcia.
Ubiegły rok pełen był wydarzeń szczególnych. Nie mamy miejsca, żeby wymienić wszystkie, ale wspomnę chociażby o rzeźbach Henry’ego Moore’a, malarstwie Otto Muellera, pierwszej w historii sztuki i muzealnictwa monograficznej prezentacji wrocławskiej rzeźby pierwszej połowy XX wieku, przecudnej wystawie prac Jana Koloczka (jednego z najciekawszych działających obecnie artystów nieprofesjonalnych)… Pisząc o ubiegłorocznych działaniach wrocławskiej placówki, nie można zapomnieć o srebrnym ołtarzu biskupa Andreasa Jerina z 1591 roku, który tuż przed świętami Bożego Narodzenia wrócił do wrocławskiej katedry w pierwotnym kształcie, jaki miał do roku 1945. Ołtarz odtworzony został przez zespół konserwatorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu, po zakończeniu ekspozycji „Dwa ołtarze. Srebrne arcydzieła z wrocławskiej katedry”.
Obecny rok we wrocławskim Muzeum Narodowym też będzie ciekawy. Już w połowie lutego spotkamy się z secesją. W maju otwarta zostanie wystawa fragmentów „Panoramy Siedmiogrodzkiej” oraz wystawa z prywatnych zbiorów sztuki nieprofesjonalnej Anny i Pawła Banasiów. W tym samym miesiącu niezwykły „kicz”, czyli makatka, ale w nowym wydaniu. Tuż przed wakacjami rozpoczniemy muzealne spotkanie z tajemnicą stołów i stolików (ten mebel w historii odgrywał wielką rolę). Również w czerwcu początek instalacji amerykańskich Ewy Kuryluk. Jesienią czeka nas duża wystawa prac Marka Oberländera i Jana Lebensteina. We wrześniu pojawią się chasydzi, a w listopadzie kolędnicy…
Nie będzie czasu na nudę.
(mnm)