sobota, 20 kwietniaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Muzyka to przestrzeń wolności

Rozmowa z ANDRZEJEM KOSENDIAKIEM, dyrektorem Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu

Pamięta pan, jak wiele, wiele lat temu wiele, wiele razy siedzieliśmy na schodach sali ówczesnej filharmonii…?

– Oczywiście, że pamiętam – wtedy funkcjonowały tzw. wejściówki, więc gdy wszystkie miejsca były wyprzedane, można było siąść na schodkach i słuchać muzyki.

To były piękne czasy naszej młodości…

– Piękne, bo właśnie młodości… Ale niedawno byłem w starym budynku filharmonii i nie wygląda on wcale pięknie. Gdyby ktoś powiedział, że mamy tam wrócić, to – mimo tych muzycznych pięknych wspomnień – powiedziałbym: nigdy! Chociaż może nie „nigdy”, bo mam taki zamysł, żeby doprowadzić ten budynek do stanu używalności, zmieniając troszkę jego funkcję. Przygotowujemy aplikację do środków unijnych i mam nadzieję, że pod koniec tego roku zostanie otwarty konkurs w ramach programu Infrastruktura i Środowisko i zdobędziemy z niego środki na modernizację budynku, aby mógł służyć celom kulturalnym i edukacyjnym. W tej chwili bowiem stoi on i niszczeje. Mam nadzieję, że pieniądze zdobędziemy, plan się powiedzie i kiedyś znów spotkamy się…

– …na schodach? Najlepiej było słychać po lewej stronie na ostatnich stopniach od góry.

– Może niekoniecznie na schodach, bo te unijne środki to będzie szansa na to, że stara filharmonia będzie inaczej wyglądała, będzie przyjazna i będzie służyć kolejnym pokoleniom melomanów.

Andrzej Kosendiak
Andrzej Kosendiak

W tej chwili jesteśmy we wspaniałym budynku o fenomenalnej akustyce wszystkich sal, bardzo przyjaznym dla widzów. Budynku, którego sława ogarnia muzyczny – i nie tylko muzyczny – świat. Został pan niedawno jurorem bardzo prestiżowego konkursu architektonicznego na budowę nowej filharmonii w Belgradzie. Tym, który NFM wskazał jako wzór, był wielki dyrygent, Zubin Mehta.

– Zubin Mehta wraz z Israel Philharmonic Orchestra występował w NFM dwukrotnie: w 2015 i w 2019 roku, podczas Międzynarodowego Festiwalu Wratislavia Cantans, i jest zachwycony naszym budynkiem. Nie on jeden zresztą – niedawno koncertował u nas amerykański organista, Paul Jacobs, wykładowca Juilliard School of Music, jedyny organista, który zdobył nagrodę Grammy, i po koncercie powiedział, że taki instrument jak nasze organy chciałby mieć w Nowym Jorku, a najlepiej – razem z salą. Zubin Mehta, który karierę dyrygencką rozpoczynał na Bałkanach, po niedawnym koncercie w Belgradzie powiedział: „Powinniście nową salę koncertową zbudować, a jeśli chcecie mieć coś znakomitego, zapytajcie Wrocław, jak to zrobić”. I tak to się zaczęło… Potem minister z Serbii zadzwonił do naszego akustyka, zatrudnił jego i jego firmę do projektu, a ja zostałem zaproszony do jury konkursu architektonicznego. Ten konkurs organizuje ONZ, a dokładniej – UNDP, czyli Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju. O tak wysoki patronat też postarał się Zubin Mehta. UNDP to agenda ONZ, która będzie patronować procesowi przygotowań i budowy sali koncertowej. Konkurs już się zakończył, wybraliśmy najlepszą pracę i mam nadzieję, że zostanie ona zrealizowana. Niestety, jest też tragiczna informacja – dyrektor filharmonii w Belgradzie, który był też motorem tego całego przedsięwzięcia, zmarł… Ale w sumie ta historia pokazuje znaczenie miejsca, obiektu. My we Wrocławiu już się zżyliśmy z tym, że jest NFM, przychodzimy na koncerty, NFM jest nasz, ale w świecie ten projekt inspiruje wiele osób do podejmowania podobnych działań. Jestem z tego dumny! Można promować swoją działalność, stosując różne techniki promocyjne, to działania wpisane we współczesny świat, gdzie się promuje produkty, miejsca, marki… Nie da się natomiast wykupić promocji, która polega na tym, że Zubin Mehta mówi, iż Wrocław jest wzorem. To dla nas wartość bezcenna!

Zapytajcie Wrocław?

– Tak radził Belgradowi Mehta… Powinniśmy być dumni z tego, że NFM powstał we Wrocławiu. Mam też jednak nadzieję, że zmodernizujemy starą filharmonię i może rzeczywiście się tam na schodkach spotkamy?

Wiernie (tak naprawdę to od dzieciństwa…) chodzę na koncerty, teraz siedzę grzecznie w maseczce, bo – płytoteka płytoteką – nie wyobrażam sobie swojego świata bez muzyki na żywo. I jest chyba wielu takich muzycznych pożeraczy, bo sala na koncertach jest – oczywiście w sposób pandemicznie ograniczony – pełna.

– To wspaniałe słyszeć, że są osoby, które nie wyobrażają sobie życia bez kontaktu ze sztuką, z muzyką na żywo… Chcemy – i po to są różne programy edukacyjne – aby takie potrzeby budziły się w młodych ludziach, w dzieciach… Spowodowanie, że dziecko na najwcześniejszym nawet etapie swojego rozwoju jest aktywne, daje większą szansę rozwoju emocjonalnego, a co za tym idzie – ułatwia wyrażanie emocji. To bardzo istotne, żeby człowiek miał potrzebę obcowania ze sztuką – muzyką, teatrem, z czytaniem książek. Powinniśmy niezwykle mocno o budowę takiej więzi zabiegać, bo choć wzorce wychowania się zmieniają, bardzo istotne jest to, aby takiej potrzeby nie utracić, aby ją wciąż budować. Bo jeśli tej potrzeby się nie ma, umyka niezwykle ważna sfera życia, co powoduje, że człowiek staje się duchowo uboższy. Cóż, jesteśmy wychowywani w pewnej kulturze i sądzę, że w tym modelu wychowywania koniecznie powinno się znaleźć budowanie właśnie potrzeb kontaktu ze sztuką. Żywą sztuką… Owszem, nagrania, filmy – to bardzo dużo znaczy i jest bardzo cenne, dziś nawet nie trzeba kupować płyt. Siedzimy w domu i słuchamy – różne kanały, Spotify – możemy po muzykę sięgnąć w każdym momencie. Ale muzyka na żywo jest czymś nie do zastąpienia. Wiele osób to czuje, przychodzi do nas i bardzo nas to cieszy, ale obserwujemy też zjawisko, które bardzo nas niepokoi, choć rozumiemy je – otóż ludzie nie kupują biletów z wyprzedzeniem, co do tej pandemicznej pory było regułą. Na te najbardziej atrakcyjne wydarzenia w sezonie bilety dawniej rozchodziły się błyskawicznie, nie było problemu z zapełnieniem sal, teraz ludzie czekają do ostatniego momentu, obawiając się, że koncert zostanie odwołany. Przyzwyczajenia naszych melomanów zmieniają się i sądzę, że trudno nam będzie powrócić do tego, co było. I tych zmian się obawiamy. Cóż, tak się teraz wokół nas dzieje… Dziś miał się odbyć koncert muzyki Beethovena, ale nie może się odbyć z powodu choroby jednego z kluczowych wykonawców. Ta sytuacja covidowa zmienia i plany koncertowe, i zwyczaje melomanów. Cóż, żyjemy w świecie, w którym tak często spotykamy się z niepewnością jutra. A teraz jeszcze sytuacja polityczna – nie wiemy, co się wydarzy…

Ale tak czy inaczej – muzyka pozostanie.

– Muzyka pozostanie i jeśli ktoś za nią tęskni, to bardzo wiele znaczy. Muzyka to przestrzeń wolności, ma też to do siebie, że jest asemantyczna, nie jest uwikłana w bieżące spory i polityczne gry. To przestrzeń, gdzie wciąż można się spotykać – to bardzo ważne, mimo że następuje coraz większa izolacja ludzi – covid, maski, teraz wojna na Ukrainie. Parę miesięcy temu graliśmy w Kijowie, umawialiśmy się na kolejne koncerty, miał się odbyć we Lwowie festiwal Leo… Coraz więcej ograniczeń, co wzmaga odczucie tego, iż potrzebujemy miejsca, gdzie jesteśmy wolni. Takim miejscem jest miejsce, gdzie wykonywana jest muzyka. Jestem dobrej myśli, sądzę, że ludzie będą potrzebowali takich miejsc, żeby słuchać muzyki i być z innymi ludźmi. To pomoże też niepoddawaniu się presji dzielenia ludzi, tak mocno obecnej w działaniach socjalnych inżynierów, dzielenia na dobrych i złych, mądrych i niemądrych… A my skanujemy wyłącznie kod na biletach, nie ludzkie przekonania, i dlatego chętnie gościmy wszystkich. Nie raz widzę, jak na koncercie siedzą obok siebie ludzie o bardzo różnych poglądach i razem słuchają muzyki. I niech tak będzie! Niech będą miejsca, gdzie ludzie zawsze są razem.

Niech tak będzie zawsze!

Rozmawiała Anita Tyszkowska