Kilka ważnych gremiów zainicjowało ustanowienie nowego święta państwowego, które upamiętniałoby wybuch powstania wielkopolskiego, do którego doszło 27 grudnia 1918 roku. Do tej pory zebrano tysiąc podpisów, a inicjatywę tę popierają uchwałami kolejne samorządy. Pomysł ustanowienia 27 grudnia świętem państwowym zainicjowali: Wielkopolskie Muzeum Niepodległości, Fundacja Zakłady Kórnickie, Muzeum Narodowe w Poznaniu, poznański oddział Instytutu Pamięci Narodowej, Towarzystwo Pamięci Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 oraz Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Wielkopolski. Do inicjatorów akcji wpływają od czerwca wyrazy poparcia od osób prywatnych z regionu i kraju oraz uchwały samorządów z całej Wielkopolski. Do tej pory petycje podpisali m.in.: marszałkowie województwa wielkopolskiego i lubuskiego, metropolita poznański, wojewoda wielkopolski i prezydent Poznania.
• • •
Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego przesłał do Komisji Europejskiej oficjalną skargę na polski rząd, w której samorządowcy podnoszą, iż – wskutek niesprawiedliwego podziału unijnych środków finansowych na regionalny program operacyjny – województwo otrzymało o miliard złotych mniej niż powinno. Podkreślają też, że decyzja zapadła arbitralnie, a nie w ramach dialogu wymaganego przez Unię Europejską. Jak tłumaczy marszałek województwa kujawsko-pomorskiego, przy dzieleniu funduszy przyjęto niewłaściwą metodologię, sprzeczną z zasadami polityki spójności, która faworyzuje silne województwa kosztem słabiej rozwiniętych. W opinii marszałka, rezerwę programową powinno dzielić się według algorytmu opartego m.in. o liczbę ludności, wartość Produktu Krajowego Brutto i poziom bezrobocia. Tak aby regiony słabiej rozwinięte mogły skutecznie gonić te bogatsze. Warto podkreślić, iż województwo kujawsko-pomorskie nie otrzymuje dodatkowych pieniędzy z Funduszu Polska Wschodnia, czy z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej. Skargi w tej samej sprawie wystosowały do KE także samorządy województw: lubuskiego i zachodniopomorskiego.
• • •
Jest już w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o wynagrodzeniach osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. Regulacja przewiduje m.in. podwyżki maksymalnych dopuszczalnych diet radnych oraz wynagrodzeń włodarzy gmin, starostów i marszałków województw. Projekt przewiduje również zmiany w systemie wynagradzania prezydenta RP oraz byłych prezydentów RP.
• • •
Rządowy Fundusz Polski Ład: Program Inwestycji Strategicznych ma wspomóc – dzięki wysokiemu bezzwrotnemu dofinansowaniu – samorządy, które zamierzają rozbudowywać lub modernizować swoje infrastruktury. Na inwestycje w całej Polsce rząd przeznaczył 20 mld zł, które w dużej części pochodzą z funduszy unijnych. Wytypowano 35 obszarów inwestycyjnych i cztery priorytety, w których dofinansowanie waha się od 80 do 95 proc. wartości inwestycji. Pozostałe koszty muszą pokryć samorządy, ale wygląda to zachęcająco, bowiem do niedawna mówiło się, że gminy będą musiały starać się o pożyczki, a nie o bezzwrotne dotacje.
• • •
Jeszcze dziesięć lat temu nieliczni w naszym kraju słyszeli o budżecie obywatelskim. Włodarze gmin przedstawiali radnym doroczne budżety gmin, a później z mniejszym lub większym skutkiem realizowali inwestycje. Obowiązywało myślenie, że skoro mieszkańcy wybrali w wyborach wójta lub burmistrza, to ich rola w decydowaniu o przyszłości do następnych wyborów jest zawieszona. Wszystko zaczęło zmieniać się w roku 2011. Budżet obywatelski wprowadził wtedy Sopot, a rok później tym samym tropem poszły Elbląg, Poznań i Zielona Góra. Tak rozpoczęła się swoista moda na budżety partycypacyjne, zapewne także dlatego, że część samorządowców chciała przed wyborami w roku 2014 przekonać wyborców, iż są otwarci na dialog z mieszkańcami. Instytut Rozwoju Miast i Regionów przygotował raport dotyczący dzisiejszej kondycji budżetów obywatelskich. Sprawdzono wszystkie miasta, w których mieszka więcej niż pięć tysięcy osób. Okazało się, iż spośród pięciuset miast tylko 31 proc. zorganizowało w 2020 roku budżety obywatelskie. Autorzy raportu sugerują, iż może to być spowodowane pandemią koronawirusa. COVID-19 utrudniał bowiem nie tylko zbieranie podpisów pod pomysłami na miejskie inwestycje i samo głosowanie. Gminy, na które spadły dodatkowe wydatki, szukały też oszczędności. W efekcie, w porównaniu z rokiem 2016, głosowań było mniej o 46 proc. Co więcej, tam, gdzie głosowania się odbyły, frekwencja nie była imponująca i średnio swój głos na wybrane inwestycje oddało 10 proc. mieszkańców. W sumie we wszystkich miastach głosowało zaledwie 1,35 mln mieszkańców. Z pozoru wydaje się, że mieszkańcy mieli do dyspozycji niemałe pieniądze.
Na budżety obywatelskie miasta przeznaczyły w 2020 roku 544 mln zł. Kwota ta może wydawać się potężna, ale jeśli porównamy ją do wydatków miast ogółem, wychodzi mniej niż jeden procent. Najwięcej do dyspozycji mieli mieszkańcy Warszawy, którzy mogli rozdzielić ponad 82 mln zł, a na kolejnych miejscach znalazły się: Kraków (32 mln zł), Wrocław (25 mln zł), Łódź (24 mln zł) i Poznań (21 mln zł). Jednocześnie ważniejsza od kwot bezwzględnych wydaje się być wysokość budżetu obywatelskiego przypadająca na każdego mieszkańca. Tutaj najlepiej wypada Sopot (120 zł), Świnoujście oraz Bielsko-Biała (59 zł), a także Gorzów Wielkopolski (57 zł) i Katowice (51 zł). W roku 2020 mieszkańcy zdecydowali o 3416 inwestycjach, a średni koszt realizacji jednego pomysłu wyniósł 155 tys. zł. Najdroższy projekt zwyciężył w Warszawie – za 4,8 mln zł miasto zmodernizuje drogi rowerowe i naprawi chodniki na ul. Grójeckiej, Racławickiej, Wybrzeże Szczecińskie, Solidarności i Broniewskiego. Zdarzył się też projekt, który przynajmniej formalnie wyceniono na zero złotych, a chodziło w nim o to, aby w Częstochowie dodać do systemu Google Transit informacje o kursach miejskich autobusów. Wśród tanich projektów – o wartości poniżej tysiąca złotych – wyróżniał się pomysł z Kalisza, gdzie jeden z mieszkańców zaproponował, by w ratuszu zorganizować prelekcję poświęconą zadłużeniu miasta. Kosztowało to 700 zł.
Podglądacz samorządowy