„Kowal zawinił, a Cygana powiesili” i w myśl tego ździebko okrutnego powiedzenia są tacy, co to włodarzom gmin chcą okroić zarobki. Ministrowie chapali bez opamiętania kilkudziesięciotysięczne nagrody, że aż miło, ale podobno im się należało za ciężką pracę, lecz gdy suweren się wkurzył i słupki poparcia poleciały w dół na łeb, na szyję, przyszło opamiętanie i błyskawiczny kontratak. Okazało się jednak, że nagrody były nienależne, trzeba je zwrócić, ale nie dość tego – uposażenia poselskie mają być obniżone, ponieważ do polityki nie idzie się dla pieniędzy, tylko dla idei i jest to służba.
Nagrody miałyby być zwrócone do Caritasu. Ale jeśli już ma się tak stać, to trzeba jednak powiedzieć, że zostały wypłacone z budżetu państwa i do tego budżetu powinny wrócić. Zwrot takiej kasy nie wszystkim ciężko tyrającym politykom się podoba, ale prawdopodobnie nie będą mieli innego wyjścia, jeśli chcą dalej tak sromotnie się poświęcać dla dobra narodu, państwa polskiego i partii. Ponadto, aby posłowie nie byli osamotnieni w tym marszu, wymyślono, że samorządowcy też zarabiają za dużo, zatem wójtom, burmistrzom i prezydentom również trzeba ograniczyć apanaże. Warto podkreślić, że drzewiej włodarze gmin zarabiali mniej więcej pięć średnich krajowych, a teraz to tylko skromne dwie średnie, skromne, ponieważ zarządzanie gminą to praca od rana do wieczora, w świątek i piątek, a do tego obarczona ogromną odpowiedzialnością i niemałym stresem.
Od roku 2009 włodarz polskiej gminy może zarobić maksymalnie 12 365 zł brutto, czyli średnio około 8000 zł miesięcznie na rękę. Wszystko jest postawione na głowie, bowiem mniej więcej takie samo uposażenie dotyczy teoretycznie, a w zasadzie praktycznie, wszystkich wójtów, burmistrzów i prezydentów. Prezydent Warszawy otrzyma miesięcznie maksymalnie 12 365 zł brutto, a wójt najmniejszej gminy maksymalnie 12 100 zł brutto, a więc prezydent stolicy może otrzymać raptem o 265 zł brutto więcej, tylko że on zarządza miliardami, a wójt gminy zazwyczaj kilkunastoma lub kilkudziesięcioma milionami. Jeśli uda się zabrać samorządowcom kilka tysięcy złotych, to praca włodarza gminy stanie się nieopłacalna, biorąc oczywiście pod uwagę wszelkie jej obciążenia i – moim zdaniem – do samorządów nie trafią tak dobrzy ludzie, jacy są dzisiaj. Nie interesuje mnie wcale, czy prezydent Wrocławia – w którym się urodziłem i od wielu lat mieszkam – pracuje dla pieniędzy, czy też dla idei, z powodu posłannictwa lub poczucia służby albo jakiegoś nieznanego mi widzimisię. Pragnę tylko, aby pracował dobrze, miał pomysły na rozwój miasta, umiał zarządzać i współdziałać z ludźmi, szanował mieszkańców i nie był skorumpowany. Nie chcę też i nie wyobrażam sobie tego, aby zarabiał 6000 zł, ponieważ to niebezpieczne z wielu względów, dla niego upokarzające i po prostu śmieszne.
A na koniec warto wiedzieć, że wysokość wynagrodzenia wójta, burmistrza i prezydenta miasta, starosty i marszałka województwa należy do kompetencji właściwej rady lub sejmiku. A zasady ustalenia tego wynagrodzenia, obowiązkowe jego składniki i ich dopuszczalne wielkości reguluje ustawa o pracownikach samorządowych oraz Rozporządzenie Rady Ministrów z 18 marca 2009 roku w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych. Oczywiście ustawę można zmienić, ale dzisiaj, to co komu do domu, jak chata nie jego?
• • •
W niektórych gminach kampanie samorządowe w toku i m.in. w gminie Sitkówka-Nowiny (województwo świętokrzyskie) wójt Sebastian Nowaczkiewicz złożył do Sądu Rejonowego w Kielcach prywatny akt oskarżenia przeciwko czterem osobom – potencjalnym rywalom w walce o fotel gospodarza gminy, którzy w internecie mieli wypisywać na niego obraźliwe komentarze. Polityczne spory w tej gminie trwają od dłuższego czasu i choć w poprzednich wyborach samorządowych do 15-osobowej rady gminy weszło 14 radnych kojarzonych z wójtem Nowaczkiewiczem, to dziś większość jest już w opozycji. Warto też podkreślić, że przeciwnicy wójta zarzucają mu m.in., iż w latach 2015-2017 przyznał swoim bliskim współpracownikom wysokie nagrody.
• • •
Na Warmii i Mazurach wystąpiły problemy z urzędnikami wyborczymi i ustaleniem granic okręgów. Na razie udało się powołać pięciu komisarzy wyborczych, którzy nadzorują wybory, a później ustalają ich wynik. Problemem jest to, że nie ma wystarczającej liczby chętnych na urzędników wyborczych. Dodatkowo, rady gmin powinny były ustalić granice okręgów wyborczych do Wielkanocy, ale nie wszystkie zdążyły i pojawiły się błędy, gdy radni próbowali manipulować granicami okręgów wyborczych. Dotychczas na Warmii i Mazurach komisarzy było dwóch – jeden w okręgu elbląskim, drugi w olsztyńskim. Teraz będzie ich pięciu – w okręgu elbląskim dwóch, a w olsztyńskim trzech. Komisarze są podzieleni terytorialnie, każdy z nich będzie nadzorował wybory w konkretnych powiatach. Ponadto, w porównaniu z dotychczasowymi komisarzami, będą mieć dwa nowe uprawnienia – zlecanie druku kart do głosowania, a od 1 stycznia 2019 roku będą też dzielić gminy na okręgi wyborcze i obwody głosowania. Teraz robią to rady gmin.
• • •
Wydział zamiejscowy w Krakowie Prokuratury Krajowej zarzuca sześciu osobom przekroczenie uprawnień i korupcję w związku z planami inwestycyjnymi na gruntach gminy Połaniec. Akt oskarżenia trafił już do Sądu Rejonowego w Kielcach. Jak ustaliła prokuratura, podejrzani planowali przejęcie przez spółkę zarządzaną przez warszawskiego przedsiębiorcę Dariusza M. gminnych nieruchomości gruntowych Połańca i włączenie ich do Specjalnej Strefy Ekonomicznej Starachowice S.A., uzyskanie profitów finansowych związanych z przynależnością do tej strefy, a także uzyskanie pomocy finansowej na inwestycje związane z ekologicznymi źródłami energii. Akt oskarżenia obejmuje: byłego prezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Kielcach Andrzeja P., przedsiębiorcę Dariusza M., burmistrza Połańca Jacka T., byłego prezesa Specjalnej Strefy Ekonomicznej Starachowice S.A. Cezarego T., byłego wiceprezesa tej strefy Zdzisława K. i byłą prokurent strefy Annę J. Zarzuty aktu oskarżenia dotyczą m.in. przekroczenia uprawnień funkcjonariusza publicznego w celu uzyskania korzyści majątkowej, powoływania się na wpływy w instytucjach samorządowych i państwowych oraz oferowanie korzyści majątkowych w zamian za korzystne załatwienie spraw. Śledztwo prowadzi Małopolski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie.
Podglądacz samorządowy