wtorek, 20 majaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Mity, fakty, opowiastki

Znakomita większość samorządowców to ciężko pracujący i praworządni ludzie, lecz zdarzają się wśród nich także tacy, którym władza zabrała rozum, uczciwość i wyobraźnię. Cóż, każda władza deprawuje – zarówno mniejsza, jak i ta większa – ale jedni zmieniają się tylko trochę, a drudzy lewitują ponad swoimi gminami i tylko kubeł zimnej wody może sprowadzić ich na ziemię. Jesienią ubiegłego roku w gminie Sosnowica (powiat parczewski, woj. lubelskie) zaczęło – nomen omen – brzydko pachnieć w związku z umową dotyczącą budowy i modernizacji oczyszczalni ścieków zawartą przed dwoma laty. Umowę tę podpisał wójt poprzedniej kadencji Sławomir Czubacki, a kosztochłonne przedsięwzięcie finansowane jest dzięki rządowej dotacji z Programu Inwestycji Strategicznych Polski Ład. Jak na Sosnowicę, jest to potężna inwestycja stanowiąca w roku 2024 niemal 18 proc. budżetu gminy. Wybrano w przetargu wykonawcę zadania, którym został Kontrol-Proces – firma doświadczona w realizowaniu gminnych inwestycji, szczególnie tak newralgicznych jak oczyszczalnia ścieków. Później było już tylko co najmniej dziwnie. Przedstawicieli firmy zaproszono do siedziby władz gminy, gdzie urzędował nowy już wójt Mariusz Hołowieniec. Zaproszonych poproszono o zostawienie w sekretariacie telefonów komórkowych i podobno oświadczono im, że owszem mogą sobie nadal budować oczyszczalnię, lecz pod dwoma warunkami. Pierwszy – muszą dostarczyć haki na poprzedniego wójta, drugi – powinni zejść z ceny o ponad 3 mln zł (umowa opiewa na 7,75 mln zł). Jeśli nie – umowa będzie zerwana i nie dostaną nawet jednej złotówki. Przedstawiciel wykonawcy nie przystał na takowy dyktat i o zdarzeniu poinformował radnych na sesji. Natomiast wójt Hołowieniec nie przyznał się do szantażu i zapowiedział kroki prawne w związku z bezpodstawnymi oskarżeniami. Obie strony konfliktu złożyły zawiadomienia do prokuratury. Umowa z Kontrol-Proces została zerwana.

• • •

Prokuratura Rejonowa w Działdowie sprawdza, czy starosta ostródzki Andrzej Wiczkowski przed czterema laty złamał prawo, sprzedając państwową działkę córce i zięciowi – a chodzi o niecały hektar gruntu nad jeziorem Sement Mały w powiecie ostródzkim. Wartość działki – według radnego powiatu Piotra Kołodziejskiego – miała zostać zaniżona, ponieważ podczas transakcji miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego nie dopuszczał możliwości zabudowy jednorodzinnej. Ponadto działka nie miała dostępu do drogi publicznej. Po kupnie teren stał się działką budowlaną. Ponadto staroście Wiczkowskiemu zarzuca się wykorzystanie samochodu służbowego do celów prywatnych i nieprawidłowości związane z wypłatą ekwiwalentu za urlop wypoczynkowy. Sprawę wstępnie zakwalifikowano z art. 231 kodeksu karnego, czyli przekroczenie uprawnień. Starosta nie przyznaje się do winy. Andrzej Wiczkowski dzięki ukończonym studiom na Collegium Humanum trafił do rad nadzorczych spółek komunalnych w Lidzbarku, Nidzicy i Morągu. Z kolei samorządowcy z tych miast znaleźli się w radzie nadzorczej podległego mu szpitala powiatowego w Ostródzie (woj. warmińsko-mazurskie).

• • •

Gdyby utrzymano dwukadencyjność, w roku 2029 nieco ponad 60 proc. obecnych wójtów, burmistrzów i prezydentów nie będzie mogło kandydować w wyborach samorządowych. Są dwa kraje w Europie, w których obowiązują ograniczenia kadencyjności w samorządzie. Włochy mają podobne do polskich regulacje, a w Portugali dopuszczone są trzy kadencje po cztery lata. A przecież samorząd związany jest nierozerwalnie z decyzjami mieszkańców gmin, bo to właśnie oni wybierają swoich przedstawicieli – ludzi, którym ufają i szanują, i jeśli chcą, to powinni wybierać ich bez ograniczeń. Kadencyjność w samorządzie – naszym zdaniem – godzi wyraźnie w samorządzenie.

• • •

Małżeństwo mieszkające w pobliżu przyszkolnego orlika w Puławach (woj. lubelskie) skarżyło się na hałasy dobiegające z boiska. Sąd zakazał korzystania z orlika po lekcjach przez osoby spoza szkoły. Miasto postawiło ekrany akustyczne i ponownie zezwoliło na korzystanie z boiska również po lekcjach. Zakaz nie został formalnie uchylony i sąd nałożył na gminę karę w wysokości 5 mln zł. Prezydent Puław Paweł Maj postanowił nie zapłacić, decydując się na pięciodniową odsiadkę. Nie trafił jednak pod celę, bowiem ktoś za niego zapłacił – a tym kimś jest podobno minister sportu Sławomir Nitras. Zakaz sądowy jednak nadal obowiązuje. Wszystko wygląda na niezły cyrk, a przecież do następnych wyborów samorządowych jeszcze szmat czasu.

• • •

W Powiatowym Urzędzie Pracy w Grójcu (woj. mazowieckie) trójka zatrudnionych tam pracowników, nie czekając na oficjalne podwyżki, postanowiła poprawić swój byt – umożliwili nielegalne przekroczenie granic Polski cudzoziemcom z krajów wysokiego ryzyka migracyjnego, dzięki dostarczaniu im dokumentów wymaganych do polskiej wizy. Ponadto zarzucono im poświadczanie nieprawdy co do zamiaru zatrudnienia cudzoziemca, uznając to za działanie na szkodę interesu publicznego. Materiał dowodowy zabezpieczony podczas śledztwa pozwala podobno stwierdzić, że dzięki przestępczej działalności grupy, trwającej w latach 2018-2024, blisko 12 500 cudzoziemców z Azji Centralnej, Afryki, Dalekiego Wschodu i Ukrainy uzyskało dokumenty uzupełniające, niezbędne do wnioskowania o wizę, a po jej uzyskaniu – do nabycia prawa do nielegalnego wjazdu do Polski i innych krajów strefy Schengen. Śledczy ustalili, że członkowie grupy wykorzystywali dane personalne zarówno legalnych pracowników, jak i tzw. słupów, i na ich dane składali fałszywe wnioski o wydanie zezwoleń na pracę dla cudzoziemców. Zatrzymano trzy osoby, a podczas przeszukań funkcjonariusze znaleźli nośniki danych oraz dokumenty mogące stanowić dowód w tej sprawie. Ponadto skonfiskowano ponad 117 tys. zł i trzy samochody. W Prokuraturze Rejonowej w Grójcu zatrzymanym przedstawiono zarzuty dotyczące m.in. udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i zorganizowania nielegalnego przekraczania polskiej granicy. Sąd zdecydował o trzymiesięcznym aresztowaniu dwójki urzędników.

Podglądacz samorządowy