Rozmowa z burmistrzem Międzylesia Tomaszem Korczakiem
– W tym roku prawie wszyscy włodarze gmin narzekają na rynek wykonawców, a z drugiej strony ruszyły żwawiej finansowe środki unijne.
– Międzylesie nie jest zieloną wyspą, mamy takie same problemy z wykonawcami, z rozstrzyganiem przetargów i z cenami. Wnioski o unijne dofinansowania inwestycji składane są bowiem jakieś dwa lata wcześniej, w porównaniu
z okresem, kiedy konkursy są rozstrzygane, kosztorysy się więc dezaktualizują. To dotyczy wszystkich, także Międzylesia.
– Stąd niezła gimnastyka finansowa samorządowców…
– …która musi być, bowiem na tym polega m.in. wykonywanie budżetu w granicach prawa finansowego i prawa o gospodarce majątkiem gminnym. Najważniejsze, że dzisiaj realizujemy wszystkie zaplanowane inwestycje, aczkolwiek do niektórych zadań musimy dopłacać.
– Co przez ostatnie pół roku było priorytetem waszego samorządu?
– Trudno mi mówić o jakichś sześciu miesiącach, ponieważ samorządowa robota to wieczny ciąg działań i jeśli miałbym jakieś okresy oddzielać, to mogę naszą pracę dzielić na kadencje. A od lat naszym podstawowym zamierzeniem jest budowa infrastruktury technicznej i społecznej. Zatem m.in. budujemy drogi, choć np. ceny tylko kruszywa wzrosły o 40 procent. Budujemy także trasy single tracków, gdzie też mieliśmy problem z wyłonieniem wykonawcy, co spowodowało opóźnienia, ale takie perturbacje dotyczą całej Polski. Liczę na to, że rząd i samorząd wojewódzki zauważą ten problem, z którym wszyscy się zmagamy.
– Jak pan ocenia mijającą już kadencją samorządową w Międzylesiu?
– Przed czterema laty wraz z radą powiedzieliśmy sobie, że będziemy kontynuować przedsięwzięcia infrastrukturalne na terenie naszej gminy – ileś budów zrealizowaliśmy, realizujemy i będziemy realizować. Rada stanęła na stanowisku dużej dyscypliny finansowej i nasze zadłużenie nie przekracza dziesięciu procent. Działamy w obrębie własnych i pozyskanych środków finansowych, choć bez jakichś superwielkich inwestycji, ale wykonać można wszystko, tylko potem przychodzi trudny czas rozliczeń. A nam ludzie zaufali i nie możemy działać w myśl zasady „po nas choćby potop”.
– Starożytni Rzymianie prawili, że „gdzie zgoda, tam zwycięstwo”. Jak układa się panu współpraca z radnymi, jaki był wynik sesji absolutoryjnej?
– Współpraca z radą jest merytoryczna i Bogu dziękować, że polityka jeśli nawet jest, to jest marginesem działalności rady. Zawsze uważałem, że samorząd powinien być apolityczny i dobrze by było, aby od powiatu w dół zajmował się przede wszystkim sprawami społeczności lokalnej, a nie wikłał się w politykę i obsadzanie stanowisk. A absolutorium to skwitowanie pracy burmistrza w związku z wykonaniem ubiegłorocznego budżetu. Budżet został wykonany, zadania zrealizowane, Regionalna Izba Obrachunkowa nie miała żadnych uwag, a w związku z tym absolutorium jednomyślnie pozytywne. Za to dziękuję naszej radzie, zresztą dziękuję jej za każdą sesję, za każdy rok wspólnej pracy i za każdy budżet, który uchwalamy. A to, że się spieramy i że mamy nieraz inne zdania, to właśnie tak ma być. Ale najbardziej cenię sobie to, że jak się już domówimy po tej szarpaninie, to pamiętamy warunki naszej umowy.
– Niedługo wybory samorządowe. Czy zdecydował się pan ubiegać ponownie o burmistrzowanie w Międzyborzu?
– O tych ważnych sprawach wyborczych zawsze mówię w sierpniu, a teraz jestem przed urlopem, podczas którego zdecyduję o moim kandydowaniu.
Rozmawiał Sławomir Grymin