To banał, że teatr uczy – ale jak to z banałami bywa, prawdziwą stanowi on ocenę teatralnej aktywności… A czego uczy teatr przede wszystkim? Uczy patrzenia na drugiego człowieka, uczy próby odczytywania duszy drugiego człowieka i tego, jak owego „drugiego” do serca przytulić…
W repertuarze Wrocławskiego Teatru Komedia są dwa takie spektakle, które z ową szkołą bycia razem najbardziej mi się kojarzą – to Edukacja Rity Willy’ego Russella (na scenie WTK pojawi się 27 i 28 kwietnia), opowieść o ludziach, których dzieli niemal wszystko. On – profesor szacownego uniwersytetu, ale alkoholik. Ona – dziewczyna ambitna, ale tylko fryzjerka. To „tylko” to dla dziewczyny problem, więc zapisuje się na Wolną Wszechnicę, by poprzez studia nad literaturą nadać sens życiu, a przede wszystkim – wejść w zamkniętą dla niej krainę wartości. Oczywiście, pierwsze skojarzenie to Pigmalion G.B. Shawa, ale Russell wokół tego skojarzenia oplata inną nieco historię – otóż mocno popijający Frank okazuje się znakomitym nauczycielem, świetnie czującym, gdzie w duszy Rity jest najczulsze miejsce, a w jej głowie – najmądrzejsze. Rita czyni stałe postępy, ale też przechodzi swoistą ewolucję, wtapiając się coraz bardziej w nowe środowisko. Czy nie traci przy tym prawdziwej siebie? I to jest bardzo ważne w Edukacji… – opowieść o tym, jak nawzajem ludzie potrafią siebie zmieniać, choć nie są to proste sprawy. Na początku między Frankiem-mistrzem a Ritą-uczennicą rodzi się konflikt, ale zmienia się w porozumienie, a porozumienie – w przyjaźń, a może nawet coś od przyjaźni gorętszego? Proces edukowania Rity nie jest łatwy, ale duet Wojciech Dąbrowski (Frank) i Magdalena Margulewicz (Rita) czuje tę trudną drogę ku nowemu światu Rity znakomicie. A czy będzie to wspólny nowy świat Franka i Rity? To się okaże…
Może bohaterowie Edukacji Rity będą już razem na dobre i na złe? Może w przyszłości będą jakieś romantyczne rocznice? Takie, jaką przeżywają Grażyna i Marian – bohaterowie Rubinowych godów Krzysztofa Kędziory (25, 26 kwietnia). Od razu postawmy sprawę jasno: różnią się oni mocno od Franka i Rity, ich droga nie prowadzi przez doskonalenie intelektualne i poznawanie intelektualnych (i nie tylko…) komplikacji. Owszem, poznają zupełnie nowy świat, ale to świat hotelowych luksusów: obchodzą rubinowe gody, czyli czterdziestą rocznicę ślubu… Córka w prezencie funduje im weekend w luksusowym hotelu. A oni w tych luksusach nie wiedzą, jak włączyć światło, otworzyć drzwi, spuścić w toalecie wodę… Problemy z technologią para ma, ale poza tym są życzliwymi, pogodnymi, dobrymi ludźmi, choć nieco różnymi. Ona jest ciekawa świata, on – przeciętny Polak, który woli gazetę, piwko, telewizornię… Małgorzata Szeptycka jako Grażyna jest pełna werwy, pełna chęci zbadania owego niezwykłego dla rubinowej pary świata. Paweł Okoński to Marian wyciszony, nieco zamknięty w sobie, ale gdzieś w środku pełen uczuć, oddania, miłości, bo Rubinowe gody to opowieść o tym, jak miłość się zmienia i o tym, że warto iść w nową rzeczywistość, mieć marzenia i marzenia te spełniać. Jak w Edukacji Rity – marzenia się spełnią…
Dwie sztuki – różne (w Godach…, gdy spod małżeńskiego łoża wypełźnie pewien poseł, ukaże nam się jeszcze polityka w swej mocno satyrycznej wersji), ale i nieco podobne – łączy bardzo mocno znakomite aktorstwo. Obie pary to mistrzostwo sceny! Bardzo warto się o tym przekonać.
Anita Tyszkowska