Rozmowa ze ZBIGNIEWEM TUREM, wójtem gminy Kłodzko
– Rozmawiamy czwartego czerwca i podkreślam to celowo, bowiem wywiad ten ukaże się w lipcu, a do tego czasu niemało może się zmienić – na przykład jeśli chodzi o epidemię, pogodę oraz inne ważne dla gminy sprawy. Wprawdzie premier ogłosił już, że wygraliśmy z koronawirusem, ale wczoraj było prawie 300 zachorowań. A w gminie Kłodzko jest 32 chorych…
– …i czterech ozdrowieńców.
– Na całe szczęście nie ma zakażeń wśród pracowników Urzędu Gminy Kłodzko i można w miarę normalnie pracować, choć przy wejściu do urzędu jest śluza bezpieczeństwa.
– Od początku problemów z koronawirusem nasz urząd funkcjonuje, ale w ograniczonym zakresie. Zatem przyjmujemy petentów w biurze obsługi mieszkańca, a dostęp do urzędu gminy jest ograniczony. Warto podkreślić, że urzędu nie zamknęliśmy nawet na jeden dzień, mieszkańcy są obsługiwani w mieszczącym się na paterze biurze obsługi. Natomiast jeśli jest taka potrzeba, to merytoryczny urzędnik zabezpieczony w ochronną maseczkę, ewentualnie przyłbicę i rękawiczki, schodzi na dół i pomaga interesantowi w załatwieniu sprawy. Położyliśmy duży nacisk na zabezpieczenie przed zakażeniem urzędników i naszych mieszkańców – i do tej pory działania te zdają egzamin.
– Jest godzina czternasta, a w urzędzie tłoku raczej nie ma.
– Tak jest dzisiaj, lecz były takie dni, że odwiedzało nas bardzo dużo ludzi, tworzyły się kolejki i wpuszczaliśmy interesantów po jednej osobie. Wcześniej część naszych urzędników pracowała zdalnie, a część pracowników mających małe dzieci korzystała ze świadczeń opiekuńczych. Był też taki okres, że w urzędzie była jedynie połowa pracowników, ale jakoś sobie radzimy, bowiem musimy sobie radzić.
– Jak w tych nienormalnych warunkach i czasie zachowują się pracownicy Urzędu Gminy Kłodzko? Czy nie było oznak jakiejś paniki? Pytam pana o to dlatego, że w niektórych polskich samorządach strach zdominował zachowania urzędników, z czym spotkałem się np. na Opolszczyźnie, gdzie jeden z włodarzy gminy spanikował, udzieliło się to jego podwładnym i urząd został przykryty czapką strachu.
– Oczywiście trochę strachu i obaw było, ale trudno mówić o jakiejś panice. Pracowaliśmy zdalnie albo w urzędzie i racjonalnie patrzyliśmy na to, co się wokół nas dzieje. Jesteśmy dla ludzi, dla naszych mieszkańców i działamy po to, aby im pomagać, a nie chować się i uciekać przed obowiązkami. Była też taka sytuacja, że żona jednego z naszych pracowników, która pracuje w służbie zdrowia, miała kontakt z osobą zarażoną koronawirusem i oczywiście automatycznie objęto ją kwarantanną. Tak samo stało się z jej mężem, urzędnikiem naszej gminy i z pewną obawą oczekiwaliśmy na wyniki badań. Na szczęście wynik był ujemny i wszystko dobrze się skończyło.
– Niedawno byłem na terenie województwa opolskiego i rozmawiałem z burmistrzem Korfantowa, Januszem Wójcikiem, który powiedział mi m.in., iż w takim trudnym czasie w samorządzie potrzebny jest prawdziwy przywódca, który będzie działał mądrze i rozważnie, i będzie dobrym przykładem do naśladowania dla całej lokalnej społeczności.
– Uważam dokładnie tak samo jak burmistrz Wójcik, bowiem w samorządzie przykład powinien iść z góry. Ale w dużej mierze funkcjonowanie samorządu w dramatycznych czasach zależy od całej załogi urzędu. Prezydent, starosta, burmistrz czy wójt sami nic nie zdziałają. Do sukcesu potrzebni są dobrze przygotowani współpracownicy i tylko współdziałanie jest gwarancją sukcesu. Osobiście uważam, że w Urzędzie Gminy Kłodzko pracuje zgrany zespół ludzi, ekipa wzajemnie się szanująca i wspomagająca siebie wzajemnie i właśnie m.in. dzięki temu – mimo epidemii – realizujemy z powodzeniem zaplanowane zadania.
– Czyli Urząd Gminy w Kłodzku pracuje i nie pęka.
– Był też taki trudny okres, w którym pracowaliśmy rotacyjnie, co drugi dzień, ale zdecydowałem, że ja będę pracował codziennie. Po prostu chciałem być codziennie w urzędzie, aby pracownicy widzieli, że strach ma wielkie oczy i jak to pan powiedział, że nie pękam.
– Epidemia specjalnie nie odpuszcza, ale samorząd to samorząd i budżet gminy trzeba realizować. Jak realizacja budżetu wygląda w gminie Kłodzko?
– Realizujemy wszystkie te inwestycje, które rozpoczęliśmy w roku ubiegłym. Na te zadania były pozyskane zewnętrzne dofinansowania i kontynuujemy przedsięwzięcia, które będą w tym roku zakończone. Przykładem jest budowa sześciu świetlic tematycznych, na którą otrzymaliśmy granty z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich dla województwa dolnośląskiego. Modernizujemy także Dom Ludowy w Szalejowie Dolnym i remontujemy kompleksowo Bibliotekę Publiczną w Wojborzu, na co pozyskaliśmy środki finansowe z Ministerstwa Kultury. Poza tym rozbudowujemy Szkołę Podstawową w Szalejowie Górnym, na co w ubiegłym roku pozyskaliśmy 500 tys. zł z rezerwy rządowej, a w tym roku wnioskujemy o kolejne dotacje na ten cel i czekamy na decyzję, która ma niebawem zapaść. Ponadto w cyklu trzyletnim, od roku 2019, realizujemy rozbudowę Centrum Biblioteczno-Kulturalnego w Żelaźnie. Kontynuujemy także przebudowę drogi w Krosnowicach. Udało nam się także pozyskać z Funduszu Dróg Samorządowych prawie dwumilionowe dofinansowanie na przebudowę strategicznego mostu w Ołdrzychowicach Kłodzkich, który nie nadaje się do dalszej eksploatacji przez ciężkie samochody ciężarowe. Uzyskaliśmy również 112 tys. zł z dolnośląskiego urzędu marszałkowskiego, które przeznaczymy na wodociągowanie Żelazna.
– Czyli dzieje się całkiem sporo…
– …ponieważ wszystkie zadania, na które pozyskaliśmy dofinansowania staramy się realizować, choć nasze dochody będą znacznie niższe od tych, które planowaliśmy. Przykładowo za kwiecień dochody z PIT-u mamy o 420 tys. zł mniejsze od ubiegłorocznych i jest to bardzo dużo.
– A wracając do epidemii, to szkoda, że wiele świetnych cyklicznych imprez organizowanych w gminie Kłodzko się nie odbędzie.
– Podjąłem decyzję, że nie zorganizujemy w tym roku „Lata na Ludowo”, nie będzie także dożynek gminnych i odwołaliśmy konkurs na najpiękniejszą wieś. Niestety, w tym roku musimy sobie – tu użyję kolokwializmu – masowe imprezy odpuścić.
Rozmawiał Sławomir Grymin