Pisaliśmy już kilka razy, że wrocławskie Afrykarium uznane zostało za czwarty cud świata wśród ekspozycji ogrodów zoologicznych na całym ziemskim globie. To tylko jeden z powodów, który sprawia, że ów cud ściąga do wrocławskiego zoo kolejne setki tysięcy zwiedzających.
Zainteresowanie wrocławskim Afrykarium rozpoczęło się, nim jeszcze zaczęła się ta największa w historii wrocławskiego zoo inwestycja, czyli w 2012 roku. Już wówczas bowiem dużo i głośno mówiło się o tym niezwykłym przedsięwzięciu, którego pomysłodawcą był prezes wrocławskiej placówki Radosław Ratajszczak.
Od początku nie brakowało sceptyków i „kręcących nosami”. Tacy jednak są zawsze i wszędzie – specjaliści od narzekania i często przeszkadzania. Na szczęście, byli oni w mniejszości. Bo i pomysł był ogromnie ciekawy, i Wrocław słynie z optymistycznego podejścia do wielu inicjatyw. Tym samym jesienią 2014 roku (dokładnie 26 października) nastąpiło oficjalne otwarcie Afrykarium. I od samego początku stało się ono jedną z największych atrakcji stolicy Dolnego Śląska. Dzisiaj w zasadzie prawie każda grupa turystów odwiedzających Wrocław ma w planie także ogród zoologiczny, a to właśnie przede wszystkim dzięki Afrykarium.
Wrocławskie Afrykarium to – jak podają oficjalne statystyki – 15 milionów litrów wody, 19 akwariów i basenów, liczne gatunki afrykańskich zwierząt. To wszystko mieści się na powierzchni 1,9 ha, a do jego budowy użyto 36 tysięcy metrów sześciennych betonu i 4800 ton stali. Liczby robią wrażenie. Tuż po otwarciu tego obiektu na jednym z blogów jego autor napisał: „Już od samego wejścia robi niesamowite wrażenie. Całość wód afrykańskich zamknięta jest w budynku o długości 170 m i szerokości 70 m. Mnóstwo pięknej zieleni i duuużo wody (…) Czasem czujemy się jak w jaskiniach, czasem jak w dżungli – różnorodność obiektu bardzo mi się podoba. I to, na co wszyscy najbardziej czekali. Tunel pod wodą. Pierwszy w Polsce i mam nadzieję, że nie ostatni. Ryby pływają nad głowami i pod nogami. Podłoga także jest przeźroczysta. Tych wrażeń się nie da opisać”.
Zgodnie z założeniem, Afrykarium stało się unikatowym na skalę światową kompleksem przedstawiającym różne ekosystemy związane ze środowiskiem wodnym Czarnego Kontynentu. W jego skład wchodzą: namibijskie Wybrzeże Szkieletów (tam można obserwować m.in. kotiki afrykańskie i pingwiny przylądkowe), głębiny Kanału Mozambickiego (wspaniałe ryby: i wielkie, i kolorowe), Afryka Wschodnia (to, co żyje w Nilu i jego okolicach; są hipopotamy, dikdiki, niesamowite golce…), dżungla nad rzeką Kongo (tam spotkamy m.in. liczne gatunki ptaków, a także krokodyle i manaty – niezwykłe, roślinożerne ssaki zwane także syrenami; tam też mamy namiastkę klimatu panującego w dżungli – taka „zielona sauna”).
Mieszkańców wrocławskiego Afrykarium cały czas przybywa. Przyjeżdżają nowi goście z zagranicznych ogrodów, ale nie tylko. Na przykład w Dniu Zakochanych urodził się dikdik, a niedługo przed wakacjami, w czerwcu, przyszły na świat kotiki. W środowisku naturalnym kotiki afrykańskie zamieszkują ląd oraz przybrzeżne wyspy południowo-zachodniej i południowej Afryki, ale widywane są również u wybrzeży Gabonu. We wrocławskim zoo mają do dyspozycji jeden z największych basenów w Europie o pojemności 3,6 mln litrów wody. Natomiast dikdiki, jedne z najmniejszych antylop świata (ważą ok. 4 kg), to ulubieńcy wielu odwiedzających wrocławski ogród. Warto wiedzieć, że te maleńkie antylopy, żyjące we wschodniej i południowej części Afryki, łączą się w pary na całe życie.
(meto)
W ostatni wtorek sierpnia Afrykarium odwiedził pięciomilionowy gość. Historyczny bilet kupili Anna i Marcin Hubertowie ze Skawiny koło Krakowa. Przyjechali do Wrocławia z dziećmi – sześcioletnią Lenką i dziewięcioletnim Olafem.