„Uzależnić się” od tej sztuki jest niezwykle łatwo. Dlatego, wybierając się do Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu na wystawę „Bartky, tabiwky, zgardy… Huculiana z kolekcji Ewy Załęskiej-Szczepki i Andrzeja Szczepki”, warto zachować szczególną ostrożność.
W ubiegłym roku wrocławskie Muzeum Etnograficzne wzbogaciło się o bardzo ciekawą kolekcję sztuki huculskiej (w znaczący sposób poszerzyła ona dotychczasowy „huculski stan posiadania” wrocławskiej placówki). Kolekcję podarowali Muzeum Etnograficznemu Andrzej Szczepka i jego żona Ewa Załęska-Szczepka (wnuczka najmłodszej siostry Władysława Reymonta, Heleny; wspólnie z mężem są właścicielami rodzinnego domu pisarza w Prażkach). Tym samym do Wrocławia trafiło ponad 250 eksponatów będących materialnym świadectwem góralskiego piękna. Piękna Hucułów, którzy stworzyli oryginalną kulturę w dorzeczu górnego Prutu, obu Czeremoszów (Białego i Czarnego) oraz Cisy. Powstawała ona z dala od szlaków handlowych, dróg i dużych miast…
Decyzja o powierzeniu prywatnej kolekcji wrocławskiemu Muzeum Etnograficznemu nie była przypadkowa. Wiąże się z sentymentem Andrzeja Szczepki do Wrocławia. W 1980 roku właśnie w tym mieście kupił na giełdzie staroci swój pierwszy eksponat. Było to pochodzące z Pokucia na Huculszczyźnie drewniane pudełko zdobione koralikami. Dla kolekcjonera istotną rolę odegrał również fakt, że po wojnie we Wrocławiu zamieszkało wiele osób ze Lwowa i z Kresów Wschodnich.
Nowe huculskie zbiory, które trafiły nad Odrę, możemy obejrzeć na wystawie, która czynna będzie do 14 sierpnia. Moim zdaniem nie wolno jej przegapić, bo kulturowy ślad Hucułów na mapie świata jest wyjątkowy. Ma on też niezwykłe znaczenie dla polskiej kultury, która odkryła ją dla siebie w pierwszej połowie XIX wieku. I zapewne w dużej mierze to Polacy byli pierwszymi, którzy – zafascynowani Huculszczyzną – pokazali jej kulturowe skarby innym.
Na wrocławskiej wystawie obejrzeć możemy bogato zdobione wyroby z drewna. Odnajdziemy cudne wyroby ceramiczne, w tym znanych garncarzy: Jana Broszkiewicza, Piotra Cwiłyka, Petroneli i Tomasza Nappów.
– Najstarsze w zbiorze ceramiki są dwa eksponaty, datowane na koniec XIX wieku – majolikowy wazon z maszkaronem i dekoracyjny talerz – podkreśla kurator wystawy Dorota Jasnowska. – Pierwszy z nich jest interesujący ze względu na nietypową dla huculskiej stylistyki formę i zdobnictwo. Drugi został natomiast ozdobiony barwnie namalowanym rytym ornamentem o geometrycznych i roślinnych formach.
Odwiedzając wrocławskie muzeum, obejrzymy też tabakiery, huculskie siodło, szatkownice do tytoniu, noże, bardzo charakterystyczne dla karpackich górali krzyże czy podróżne ikonki. Są też skórzane pasy męskie, torebki, biżuteria, bieżniki…
– Huculszczyzna niczym metaforyczna Atlantyda zaciekawia i fascynuje, także współczesnych. Zagadkowa ze względu na wciąż niewyjaśnione pochodzenie swoich mieszkańców, kult przodków, przesyconą magią obrzędowość i baśniowość, która przenika życie codzienne. Niezmiennie atrakcyjna, zważywszy na barwny folklor, stroje i rękodzieło – mówi Elżbieta Berendt, kierownik Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu.
Wrocławska wystawa nie jest ogromna, a jednak porusza, intryguje. I zapewne zainspiruje wielu do bliższego poznania huculskich tajemnic. Może nawet do wakacyjnej ekspedycji na wschód? Bo warto. Warto zapuścić się w rejony Karpat Wschodnich – Gorgany, Czarnohorę i Świdowiec. Na pewno warto odwiedzić Muzeum Huculszczyzny i Pokucia w Kołomyi. A powstało ono dzięki inicjatywie hrabiego Edmunda Starzeńskiego. Dzisiaj gromadzi ponad 50 tys. eksponatów. Warto przy okazji zaznaczyć, że to właśnie tam odbyła się w 1880 roku wystawa uznana przez historyków za pierwszą polską wystawę etnograficzną. Istotny udział w jej organizacji odegrał etnograf, folklorysta i kompozytor – Oskar Kolberg.
Tomasz Miarecki