Rozmowa z Romanem Jabłońskim, wójtem gminy Grębocice
– Milowymi krokami zbliża się połowa roku 2015. Czy wszystko idzie zgodnie z planami waszego samorządu? Czy inwestycje realizowana są terminowo?
– Każde pierwsze półrocze – także i w tym roku – jest okresem bardzo pracowitym, bowiem gros zadań przypada na początek roku, właśnie na pierwsze półrocze. Natomiast w drugim półroczu finalizujemy to, co zdziałaliśmy i przygotowujemy się do roku następnego.
– Jak wygląda realizacja zadań w pierwszym półroczu?
– Powiem trochę z innej beczki. Czasami dziwią mnie utrudnienia i przeciągające się miesiącami sprawy, kiedy wprost irracjonalnie nie można czegoś – wydaje się zupełnie prostego – załatwić.
– Gdzie widać najwięcej tych kłód pod nogami?
– Nie chcę pokazywać palcem tych instytucji, ale proszę mi wierzyć, że dzieje się tak na wielu szczeblach samorządowej i urzędniczej drabiny. Każdy chce mieć coś do powiedzenia, być najważniejszym i najmądrzejszym – i jest to śmieszne, ale zarazem męczące i utrudniające normalną robotę. Kiedyś rozmawiałem ze swoimi współpracownikami o istocie pracy w samorządzie i mówiłem wtedy, że nie należy perorować, że czegoś się zrobić nie da, tylko powiedzieć, co należy zrobić, aby to stało się możliwe! To jest przecież banał i rzecz prosta, ale świadczy o zupełnie innym podejściu do petenta i do samej sprawy. My, urzędnicy, pełnimy bowiem rolę służebną i wykonujemy swoją pracę, aby pomagać, a nie przeszkadzać, mądrzyć się i utrudniać. Co zaś dotyczy pracy samorządowej, to staram się nie myśleć zbytnio o tym roku czy roku następnym, ale o zadaniach perspektywicznych, długofalowych, które trzeba zrealizować nawet w kilkuletniej przyszłości. Trzeba bowiem określić sobie cel, do którego dążymy – i go realizować.
– Trzeba mieć wizję rozwoju gminy, a nie z dnia na dzień wykonywać zadania i się z tego cieszyć.
– Bezwzględnie taka wizja jest potrzebna każdemu włodarzowi gminy.
– Podobno znakomita większość środków finansowych z nowego unijnego programowania pójdzie na duże aglomeracje, a wieś dostanie ochłapy.
– Tak to będzie, ale wcześniej też tak bywało. To jedno zagrożenie, drugie zaś to nieposiadanie własnego wkładu finansowego przy sięganiu po unijne granty.
– Wiele gmin jest zadłużonych, bo nie ma prefinansowania inwestycji, choć samorządy zwróciły się do rządu, aby poszedł im na rękę i pozwolił skuteczniej skorzystać z unijnych grantów.
– Ostatnio robiliśmy termomodernizację, wykładając prawie 1,5 miliona złotych i czekamy, aby ktoś nam te środki oddał. Gmina jest w dobrej kondycji finansowej, zadłużenie mamy minimalne i możemy czekać, ale wiele samorządów boryka się z kredytami i będzie im brakowało środków własnych.
– Na co chcecie otrzymać środki unijne?
– My bierzemy wszystko, co można i co jest do wzięcia i przygotowujemy się na wielu płaszczyznach. Czyli – drogi, termomodernizacja, świetlice wiejskie i cokolwiek, co się pojawi. Możemy aplikować o każde środki na wszelkie zadania dla nas dostępne i będące w naszym zasięgu.
– Często słyszę zarzuty, że jedne samorządy – także ze względów politycznych – są bardziej preferowane przy rozdziale unijnych dotacji, a inne mniej. Jedni są znajomymi królika, a inni nie.
– Czyli samo życie!
– A co dla was jest sztandarowe?
– Przygotowujemy się przede wszystkim do termomodernizacji, a nabory pojawią się pewnie pod koniec roku.
Rozmawiał Sławomir Grymin