Zaległości płatnicze to poważny problem polskiej gospodarki. Nieuczciwi kontrahenci to – przede wszystkim dla małych i średnich firm – bardzo często przyczyna bankructwa.
Niespełna trzy lata temu, według raportu Dun&Bradstreet, Polska zaliczana była do trzech europejskich krajów o najniższej moralności płatniczej. Terminowo opłacanych było zaledwie 34 proc. faktur. A i to wydawało się niektórym nie do końca prawdziwymi danymi, bo bardzo wiele firm nie ujawnia zaległości płatniczych. „Chroni” swoich nierzetelnych kontrahentów, bo bardzo często jest od nich uzależniona (odbiorcy produktów, zleceniodawcy itp.). Wszystko to powoduje, że małe i średnie firmy czekają na należne pieniądze, nie informując o tym ani wyspecjalizowanych firm windykacyjnych, ani instytucji prowadzących rejestry dłużników, ani nie rozpoczynając sądowej windykacji należności. Kontaktują się z wierzycielami telefonicznie lub drogą mailową, przypominając i prosząc o uregulowanie płatności wynikających z przeterminowanych faktur. Niestety, fiskus nie czeka i od wystawców faktur żąda płatności terminowych. Mało go interesują problemy z „fakturowymi złodziejami”, którzy nie płacą w terminie.
Czy w ciągu ostatnich trzech lat coś się zmieniło? Statystyki pokazują, że jest lepiej. Przedsiębiorcy już jednak takimi optymistami nie są. Opublikowany pod koniec ubiegłego roku raport BIG, przygotowywany przez BIG Info Monitor S.A., podaje, że wartość Wskaźnika BIG, mierzącego poziom bezpieczeństwa prowadzenia działalności gospodarczej, wynosi 16 pkt, co w porównaniu z poprzednim badaniem oznacza wzrost o 1,7 pkt. Ciągle jednak niemal 3/4 respondentów badania uważa, że nieterminowe płatności stanowią poważną przeszkodę w prowadzeniu działalności gospodarczej, a 50 proc. boryka się z problemem nieterminowego regulowania należności.
Czy zatem powiało optymizmem? Chyba nie do końca. Nieuczciwych na polskim rynku cały czas jest pod dostatkiem. Za skandaliczne należy również uznać niektóre warunki płatności stawiane przez rynkowych gigantów czy monopolistów. W jakiejś mierze mają do tego prawo (w końcu jak ktoś nie chce z nimi współpracować, to…), ale jednocześnie warto chyba by było nagłaśniać sposób prowadzenia działalności biznesowej przez niektóre z firm działających na polskim rynku. Może kiedy klienci dowiedzą się na przykład, jak traktują swoich rynkowych partnerów niektóre sieci handlowe, to odwrócą się od wielkich nieuczciwych i pójdą na zakupy gdzie indziej.
Konieczne są również zmiany podatkowe, które chroniłyby tych małych i średnich na polskim rynku. Tym bardziej jest to ważne, bo to właśnie oni są głównymi wytwórcami PKB. W Polsce nie wdrożono w sposób efektywny takiego programu, który znacząco przyczyniłby się do wsparcia sektora MSP, co m.in. powoduje, że polscy przedsiębiorcy stale muszą borykać się z wielorakimi problemami i przeszkodami w prowadzeniu swej działalności gospodarczej. A przecież sektor MSP w Polsce wytwarza 67 proc. PKB i tworzy miejsca pracy dla około 70 proc. wszystkich zatrudnionych.
Pomoc małym nie polega na tym, że firmę można założyć w jeden dzień przy jednym okienku (hasło eksploatowane marketingowo przez wszystkie opcje polityczne). Istotą biznesu powinna być łatwość i przejrzystość w jego prowadzeniu. Eliminowanie „fakturowych złodziei”, czyli podmiotów nieuczciwych. Państwo bardzo łatwo mogłoby stworzyć odpowiednie mechanizmy, by zminimalizować brak etyki w gospodarce. Niestety, wydaje mi się, że woli zajmować się innymi sprawami. Dlaczego? Widocznie komuś na tym zależy. No, albo mamy do czynienia z niekompetencją.
Do tematu rynkowych płatności na pewno wkrótce wrócimy na łamach „Gminy Polskiej”.
Tomasz Miarecki