Po polskich drogach jeździ obecnie niewiele ponad 70,5 tys. samochodów osobowych i użytkowych o napędzie całkowicie elektrycznym. Takie dane przedstawił niedawno Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego oraz Polskie Stowarzyszenie Nowej Mobilności.
Aut z zielonymi tablicami oczywiście przybywa, ale udział elektryków w sprzedaży nowych pojazdów jest zaledwie kilkuprocentowy. To jeden z najsłabszych wyników w Unii Europejskiej. Chociaż trzeba dodać, że w wielu krajach UE zainteresowanie samochodami o napędzie elektrycznym też spada.
– Polska jest jednym z najbardziej elektrosceptycznych krajów w Unii Europejskiej. Jednocześnie jest krajem, gdzie jest duży potencjał, by tych samochodów sprzedawać więcej. Przede wszystkim rzecz dotyczy tego, by te samochody były bardziej dostępne, druga kwestia – żeby warunki ich kupowania też były bardziej stabilne – mówi AI Newseria Biznes Stanisław Dojs reprezentujący Hyundai Motor Poland.
Według danych PZPM oraz PSNM perspektywy rozwoju rynku samochodów elektrycznych są coraz lepsze. Między innymi stale rozwija się infrastruktura ładowania takich pojazdów. Na koniec lipca w naszym kraju na 4163 stacjach działały 7563 ogólnodostępne punkty, przy których można uzupełnić energię w autach na prąd. Prawie co trzeci stanowiły szybkie punkty ładowania prądem stałym. Wciąż jednak na mapie Polski jest kilka białych plam ze słabo rozwiniętą infrastrukturą ładowania, ale to podobno szybko się zmienia.
Gdzie zatem należy upatrywać największych barier dla sprzedaży aut elektrycznych w Polsce? Przedstawiciele branży wskazują na zmieniające się warunki zakupu tych samochodów, konkretnie dopłat do nich. Taka sytuacja nie ułatwia decyzji o zakupie samochodu elektrycznego i uderza w rynek. Zgodnie z zapowiedziami NFOŚiGW i Ministerstwa Klimatu i Środowiska prawdopodobnie od stycznia 2025 roku zostanie wznowiony nabór w programie „Mój elektryk”.
Optymizm branży studzą jednak użytkownicy aut. Zasięgi aut elektrycznych cały czas są niezadowalające. Nie brakuje osób, które uważają, że nie są to samochody najbezpieczniejsze (samozapłony baterii). Istnieje też spory kłopot ze sprzedażą używanych elektryków, dlatego pomysł, by sprowadzać do naszego kraju używane auta elektryczne z zagranicy (będą tańsze od nowych, znajdą się na nie specjalne dopłaty) budzi nie tylko zdziwienie, ale rodzi również podejrzenia o „szemrane porozumienia”.
Póki co hybryda i benzyniak górą. A przyszłość pokaże, do kogo będzie należał rynek.
(mmm)