Zdziwienie, żal, oburzenie. Takie pewnie emocje musiało wywołać u wielu osób zniknięcie ze ścian wrocławskiej ASP tablicy upamiętniającej Wandę Bibrowicz. Co pojawiło się w jej miejscu? Tablica poświęcona… Wandzie Bibrowicz. Paranoja? Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo przedstawiciele uczelni milczą.
„Jeśli w czyimś domu znajduje się jeszcze stary, przedwojenny gobelin, tkana poduszka lub inny tego rodzaju wyrób sygnowany inicjałami „WM”, właściciel czuć się może posiadaczem wartościowego przedmiotu, wykonanego przez Wandę Bibrowicz, prekursorkę tkaniny artystycznej na Dolnym Śląsku”. Tak opowieść o tej niezwykłej artystce związanej z przedwojennym Wrocławiem, Szklarską Porębą, a później także Pillnitz i Dreznem rozpoczyna Anna Fastnacht-Stupnicka w swojej książce „Od św. Jadwigi do Marka Hłaski. Niezwykłe losy wybitnych ludzi na Dolnym Śląsku”.
A postać Wandy Bibrowicz-Wislicenus ( u schyłku życia wyszła za mąż za Maksa Wislicenusa, jej profesora z wrocławskiej uczelni) należy do naprawdę ciekawych. Niestety – jak opowiada Anna Fastnacht-Stupnicka – przez pierwsze powojenne dekady we Wrocławiu właściwie nikt nie wiedział o mistrzyni tkaniny artystycznej. Dopiero w 1988 roku, gdy na ówczesnej PWSSP zorganizowano sesję poświęconą historii wrocławskiej uczelni plastycznej, zainteresowano się nazwiskiem, pochodzeniem i twórczością artystki.
Można bez ryzyka powiedzieć, że na nowo Wandę Bibrowicz- Wislicenus przywróciła pamięci współczesnych (z dużym wsparciem prof. Michała Jędrzejewskiego) prof. Ewa Poradowska-Werszler, założycielka Grupy Tkackiej „10 x Tak”, organizatorka i opiekunka Galerii Tkackiej na wrocławskich Jatkach. – Kilkuletnie, wytrwałe poszukiwania dały kapitalny efekt: powstało pierwsze, bardzo rzetelne opracowanie „W kręgu sztuki Wandy Bibrowicz” – opowiada Anna Fastnacht-Stupnicka.
Prof. Ewa Poradowska-Werszler wspomina, że na początku zainteresowała się Wandą Bibrowicz jako Polką i artystką. Z czasem ta więź zaczęła być coraz mocniejsza… Dlatego też chciała nie tylko innych „zarazić” fenomenem Bibrowicz, ale też jakoś upamiętnić jej czas, jaki ta spędziła przed wojną we wrocławskiej uczelni plastycznej (kierowała między innymi pracownią tkaniny artystycznej). I tak zrodził się pomysł zrobienia i umieszczenia na terenie obecnej Akademii Sztuk Pięknych pamiątkowej tablicy dedykowanej Wandzie Bibrowicz- Wislicenus.
– Tak, tablica została wykonana z mojej inicjatywy. Uroczyste odsłonięcie odbyło się 10 grudnia 2008 roku w obecności władz rektorskich i przedstawicieli Wydziału Architektury Wnętrz– mówi prof. Ewa Poradowska-Werszler. – Odsłonięciu tablicy towarzyszyła konferencja naukowa, na której przedstawiłam życie i twórczość prof. Wandy Bibrowicz- Wislicenus oraz wystawa dokumentująca twórczość artystki. Tablica zawisła w głównym gmachu budynku ASP przy placu Polskim, na drugim piętrze, na ścianie w holu Wydziału Architektury Wnętrz. Tam, bo tkactwo jako sztuka designerska jest właśnie związane z tym wydziałem. Projekt tablicy był uzgodniony i zatwierdzony przez kolegium dziekańskie Wydziału Architektury Wnętrz – dodaje prof. Ewa Poradowska-Werszler.
Inicjatywa sprzed pięciu lat to był w dużej mierze wynik społecznego zaangażowania ludzi dobrej woli. Natomiast dotacji na realizację tablicy – w wyniku konkursowej oferty – udzielił również Urząd Marszałka Województwa Dolnośląskiego. Mimo pewnych trudności wszystko jednak udało się spiąć finansowo i organizacyjnie. A przecież o to chodziło. Bo chodziło o pamięć.
Jakież więc było zdziwienie inicjatorki umieszczenia pamiątkowej tablicy, kiedy jesienią tego roku dowiedziała się, że tablica została zdjęta, a w jej miejsce umieszczona inna poświęcona… tej samej Wielkiej Tkaczce. Tyle tylko, że z błędem w nazwisku i bez credo „Artysta jest tkaczem a tkacz artystą”. – A to bardzo istotny tekst, który pokazuje przełom w dyscyplinie sztuki włókna. Wcześniej do powstania tapiserii musiały być włączone trzy czynniki: malarz – projektant obrazu, kartoniarz – przenosił obraz na płótno w skali 1:1 i tkacz rzemieślnik – wykonywał tkaninę na ręcznym warsztacie tkackim. Wanda Bibrowicz udowodniła, że te wszystkie czynności mogą znaleźć się w ręku artysty – mówi mi prof. Ewa Poradowska-Werszler.
I tym sposobem na wrocławskiej ASP jedną tablicę zastąpiono inną. Po co? Z czyjej inicjatywy? Za ile? Czyżby nadmiar kasy w akademickiej kasie? Niestety, na moje pytania kierowane do ASP nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Podobnie jak nikt oficjalnie nie poinformował prof. Ewy Poradowskiej-Werszler, o przedziwnych działaniach upamiętniających Wielką Tkaczkę, twórczynię między innymi 12 gobelinów dla Domu Powiatowego w Ratzeburgu.
Tomasz Miarecki