piątek, 29 marcaKrajowy Przegląd Samorządowy
Shadow

Pingwiny nie pękają

Rozmowa z Radosławem Ratajszczakiem, prezesem zarządu ZOO Wrocław Sp. z o.o.

Oddaliście już do użytku część Afrykarium i jakby część bagażu i odpowiedzialności spadła panu z pleców.

– To na razie jakby spadł tylko mały plecaczek. Przed nami znacznie większe obciążenia, ale myślę, że damy radę i będzie dobrze.

Obawiał się pan, że pingwiny tońce będą bały się wejść do wody.

– W wielu ogrodach widzi się pingwiny przede wszystkim stojące na plażach. Rzadko pływają, najczęściej, jak się im rzuci rybkę. Myśmy założyli, że dzieje się tak dlatego, iż baseny są zbyt małe, płytkie, z mętną wodą i pingwiny nie czują się w nich dobrze. Za to w naszym basenie te sympatyczne nieloty pływają większość dnia, schodzą bez żadnych problemów do samego dna na pięć metrów i wyraźnie się im to podoba. Zatem zupełnie inaczej się zachowują niż przeciętny pingwin w przeciętnym ogrodzie zoologicznym.

Tyko się cieszyć.

– Oczywiście, tym bardziej że jest ich dopiero dwadzieścia, a już robią spore zamieszanie. Niebawem przyjedzie jeszcze czterdzieści i będzie to spora kolonia.

Ale był kłopot z uchatkami…

– …które nadal nie chcą się przenosić i widać, że jest im dobrze tam, gdzie są. Wygląda na to, że będziemy musieli je zachęcić do przeprowadzki, do której na razie się nie spieszymy, tym bardziej że chcemy połączyć z innymi uchatkami samicę będącą teraz z młodym na zapleczu.

Czy Afrykarium będzie teraz nadal oddawane do użytku w mniejszych partiach?

– Podczas następnego otwarcia udostępnimy już wszystkie obiekty i pomieszczenia, a od początku września będziemy stopniowo przywozić następne zwierzęta.

A kiedy to duże otwarcie?

– Nie ustaliliśmy jeszcze szczegółowej daty, ale prawdopodobnie będzie to koniec października i ten termin nie jest raczej zagrożony. Teraz oddajemy po kolei wszystkie pomieszczenia, woda morska już się ustabilizowała, a na początku września zagoszczą w swoich basenach ryby jezior Malawi i Tanganika i stopniowo będziemy zasiedlać inne miejsca.

Porozmawiajmy trochę o pingwinach, z których najlepiej znam te peruwiańskie, a są przecież inne, choćby królewskie, cesarskie i Ardelli. A pan ma jakieś ulubione?

– Ja lubię australijskie, które są malutkie, o połowę mniejsze od naszych tońców. Z nimi spotykałem się na Wyspie Kangurzej, ponieważ mieszkały pod tarasem domku, który wynajęliśmy z moimi kolegami. To są nocne pingwiny, dlatego przypływały w nocy, a pod tarasem naszego domku były nory, w których się gnieździły.

Podziwiałem kiedyś pływackie popisy pingwinów Humboldta.

– Świetnie pływają, a właściwie fruwają w wodzie, bo ich płetwy to są przecież skrzydła, które zostały przekształcone do pływania.

Muszą szybko pływać, ponieważ w wodzie mają niemało prześladowców – rekiny, orki oraz lamparty morskie…

– …a nawet uchatki. Pingwiny mają sporo wrogów i w związku z tym muszą być naprawdę bardzo ostrożne.

Ale uchatki też są przysmakiem orek i żarłaczy białych.

– Bo to jest właśnie łańcuch pokarmowy.

Jakim zwierzęciem jest uchatka?

– Przede wszystkim bardzo inteligentnym, szybko uczącym się i chętnym do współpracy z człowiekiem. Ten nasz maluch szybko nawiązał kontakt z pracownikami ogrodu, chce z nimi przebywać, a mamusi to nie przeszkadza.

To czekamy teraz z niecierpliwością na wielkie otwarcie.

– Rzeczywiście teraz tylko przed nami Grand Open.

Rozmawiał Sławomir Grymin